Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co wkrótce czeka Wisłę Kraków? [POLEMIKA]

Krzysztof Kawa
Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Za sprawą znanego w wiślackich kręgach krakowskiego przedsiębiorcy Dominika Kasztelańca wraca na nasze strony sprawa Norberta Bernatzky’ego, który w imieniu niemieckiej firmy Stechert Gruppe 21 lipca tego roku złożył pismo, proponując w nim zakup stu procent akcji Wisły Kraków SA.

Kasztelaniec w wywiadzie udzielonym portalowi weszlo.com zapowiada, że „teoretycznie Stechert może jeszcze wpłacić te 40 milionów i przejąć klub, o ile sąd uznałby, że oferta została złożona poprawnie. Mają czas do 21 września. Może być tak, że jeszcze przyjadą, przeleją kasę, pokażą dokumenty… Już w to raczej nie wierzę, ale z drugiej strony jeśli wcześniej złożyli ofertę dosłownie w ostatniej możliwej chwili, należy się zastanawiać, czy w okolicach 21 września do czegoś nie dojdzie”.
Co to oznacza? Czy rzeczywiście coś ma się wydarzyć, abstrahując od faktu, że Kasztelaniec popełnia kardynalny błąd, bo termin upływa po 60 dniach, licząc od 21 lipca, a więc najpóźniej 19, a nie 21 września? Dlaczego wchodzi w światła reflektorów, mimo że wcześniej panicznie się tego bał?

Przerażający sms

Po części wyjaśnia to w wywiadzie, jakiego udzielił red. Jakubowi Białkowi. Już bowiem w pierwszym zdaniu przystępuje do ataku: „Artykuł z „Dziennika Polskiego” i „Gazety Krakowskiej” o mojej roli w rozmowach ze Stechertem nie jest prawdziwy, bo to nie ja ich sprowadziłem”.

Otóż nigdy nie napisaliśmy niczego ponad to, że Kasztelaniec został zaangażowany do pomocy w zdobyciu informacji do złożenia oferty. Owszem, chcieliśmy napisać znacznie więcej i szczegółowo wyjaśnić rolę, jaką odegrał w tej sprawie. To dlatego skontaktowaliśmy się z nim, prosząc o wyjaśnienia. Wybrał jednak kłamstwa (o tym więcej za chwilę), a 3 września, po ponad miesiącu milczenia, na stronie weszlo.com przedstawił to następująco:

„Artykuły o mnie są kłamstwem i nie spodziewałem się, że się pojawią, bo autor już od poniedziałku (24 lipca – przyp.) dzwonił do mnie mówiąc, że wie, iż to ja za tym wszystkim stoję i chce ode mnie uzyskać informacje. Nie czułem się osobą, która może się wypowiadać w tekście. Kolejny telefon od pana Kawy otrzymałem po dwóch dniach. Groził, że jeśli nie powiem mu kto za tym stoi, napisze artykuł według swojej dotychczasowej wiedzy. Następnie w piątek dostałem nawet sms-a, że niby rozumie moją pozycję, ale że mam kilka godzin na poinformowanie go, inaczej on opublikuje artykuł w takiej a nie innej formie. Tak ma działać prasa? Poprzez nachodzenie i szantaż prywatnej osoby? Chciał być bohaterem i pokazać, że zdemaskował, kto za tym stoi, ale niestety trochę mu nie wyszło”.
Mówiąc wprost, Kasztelaniec czyni zarzut z moich starań, by dociec prawdy (przy okazji wykreował ciekawy termin „nachodzenia” przez telefon). Choć przyznaję, że „groźba”, iż dziennikarz napisze artykuł „według swojej dotychczasowej wiedzy” istotnie mogła mu się jawić jako przerażająca. Podjął się bowiem roli pośrednika w przekazywaniu informacji pomiędzy osobami powołującymi się na firmę Stechert i przedstawicielami Tele-Foniki, a gdy sprawy poszły nie tak, jak sobie wyobrażał i wiedział, że odium nieudanej transakcji po części może spaść na niego, starał się jak mógł, by uniknąć odpowiedzialności.

„Wiem tyle, co z mediów”

Zapewne dlatego też, próbując się wybielić, przemilczał kilka faktów.

Po pierwsze „zapomniał” powiedzieć red. Białkowi, że we wspomnianych rozmowach ze mną przekonywał, iż ze sprawą złożenia oferty przez firmę Stechert, tu cytaty – „nie mam nic wspólnego” i „ wiem tyle, co z mediów”. Koronny argument, którym usiłował mnie przekonać, brzmiał następująco: „Gdzieś tam piszą o tajemniczym pośredniku, jak dobrze kojarzę, to pan już robił z nim wywiad (chodzi o Bernatzky’ego – przyp.). To chyba jasno rozwiązuje sprawę. Zwłaszcza z rynkiem niemieckim to ja nie mam nic wspólnego. Mam kontakty w Anglii, natomiast w Niemczech w ogóle”.
Szedł w zaparte także podczas drugiej rozmowy. Chciałem, by opowiedział o swojej roli, a gdy nadal udawał, że o niczym nie ma pojęcia, poprosiłem jeszcze o zastanowienie i telefon lub sms. Odczekałem kolejne dwa dni i wtedy wysłałem do niego krótką informację: „Dzień dobry, im więcej wiem o NB (Norbercie Bernatzky’m – przyp.), tym bardziej rozumiem Pana obawy. Ale sprawy zaszły za daleko, by nie stawić im czoła. Czekam na Pana wersję zdarzeń jeszcze tylko kilka godzin. Możemy się spotkać, albo porozmawiać przez telefon. Pozdrawiam KK”.

Oto jak wyglądał ten „szantaż”.

Dobrze więc, że Kasztelaniec, choć dopiero po kilku tygodniach, zmienił zdanie i w rozmowie z innym dziennikarzem potwierdził nasze informacje. Miał prawo i możliwość uczynić to na naszych łamach, ale zapewne – całkiem słusznie – miał świadomość, że wówczas otrzyma wiele niewygodnych pytań.

Szkoda tylko, że nadal więcej przemilcza niż ujawnia. Wprowadza na scenę kolejnego aktora, który miał pośredniczyć w jego kontaktach ze Stechert Gruppe (Polak, kibic Wisły), ale nie podaje jego personaliów. Urywa w pół słowa, utrzymując w tajemnicy, kto za nim stał. Tu kończy się jego bohaterstwo.

Zapala się lampka

W innym miejscu wywiadu Kasztelaniec dodaje: „Nie było żadnych wcześniejszych ofert – jak pisały media – na 3 czy 6 mln euro ze strony Stechert.” Wróćmy więc do wydarzeń sprzed kilku tygodni.

Na początku lipca informuje on Tele-Fonikę – zapewne „jako prywatna osoba” – o potencjalnym inwestorze zainteresowanym kupnem Wisły. Według naszej wiedzy podaje nazwę firmy Stechert i zapowiada, że może ona mieć ok. 5–7 mln euro oraz że są zainteresowani albo wspólną inwestycją w klub, albo finansowaniem, na które mają innego rodzaju zabezpieczenie.
W odpowiedzi krakowski pośrednik dowiaduje się, że tego rodzaju transakcja myślenickiej firmy nie interesuje i niech zwróci się bezpośrednio do właściciela wiślackiej spółki, czyli Towarzystwa Sportowego Wisła.

Te wydarzenia Kasztelaniec w swojej opowieści dyskretnie pomija. Najprawdopodobniej dlatego, że świadczą one o tym, iż nie tylko skontaktował obie strony, ale przekazywał pomiędzy nimi konkretne informacje i zapewne był wówczas jedynym znanym Tele-Fonice pośrednikiem powołującym się na Stechert Gruppe.

Po wstępnym badaniu rozpoczyna się realizacja innego wariantu – wykorzystania klauzuli w umowie Tele-Foniki z TS Wisła mówiącej o możliwości przejęcia klubu za ponad 40 mln zł, jeśli oferta wpłynie do 23 lipca 2017 roku. W ten sposób można było bowiem uniknąć negocjacji z zarządem Wisły.

Potwierdza to sam Kasztelaniec: „Później skontaktowałem się z Tele-Foniką, która jasno zaznaczyła, że owszem, mogą zgodzić się na takie rozmowy, ale w pierwszej kolejności chcą otrzymać skan oferty jako potwierdzenie zainteresowania. Skan dotarł do mnie dopiero 20 lipca, czyli w czwartek. Niezwłocznie przekazałem go do Tele-Foniki i na tym moja rola miała się skończyć. Po prostu skontaktowałem jedną stronę z drugą. Tele-Fonika później stwierdziła, że chce złożyć tę ofertę TS Wiśle”.

Dodajmy, że Tele-Fonika postanowiła potraktować ofertę poważnie i przekazać ją dalej w dużej mierze w oparciu o informacje, jakie przekazał jej Kasztelaniec. Mało tego, to on – jak teraz ujawnił – zapoznał się z ofertą jeszcze zanim do Krakowa dotarł oryginał.

Być może rzeczywiście na tym jego rola „miała się skończyć”. Gdy jednak okazało się, że pismo podpisane przez Bernatzky’ego wygląda na mało wiarygodne, a tenże jest dla pracowników Tele-Foniki i Wisły nieuchwytny, ponownie zwrócono się o pomoc w nawiązaniu kontaktu do Kasztelańca. I dopiero wtedy, jak opowiada w wywiadzie, zapaliła mu się lampka. Było to już po tym, jak niewygodne dla Bernatzky’ego fakty zaczęły ujawniać media. Stałoby się dla wszystkich znacznie lepiej, gdyby Kasztelańcowi „zapaliła się lampka” ZANIM podjął się roli pośrednika.

Dzisiaj, niczego nie nauczony, woli brnąć w to dalej: „należy się zastanawiać, czy w okolicach 21 września do czegoś nie dojdzie...”.

Sportowy24.pl w Małopolsce

[/cs]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski