Wszystko to, jak napisał w piśmie do pracowników prezes Trend Fashion Marcin Kolbusz, jest podyktowane tym, że jedyny kontrahent, którym jest Andrema Tex, nie chce, aby Trend Fashion dalej dla niej szył, ani nie zamierza przedłużać z nim umowy dzierżawy obiektu przy ul. Przemysłowej w Myślenicach. Za zerwaniem współpracy ma stać "nagonka prasowa i radiowa zorganizowana przez związki zawodowe", a "związki osiągnęły cel".
- Absolutnie nie czujemy się winni - mówi Mariola Łucka, przewodnicząca zakładowej Solidarności w Trend Fashion. - Chcieliśmy się porozumieć z pracodawcą. Trwało to długo i w efekcie nie udało się.
Związki od kilku miesięcy walczyły o 100-złotową podwyżkę i polepszenie warunków pracy. W lipcu zorganizowano dwugodzinny strajk, w czasie którego prawie wszystkie z 270 pracownic odeszły od maszyn.
Pod koniec września przed zakładem Solidarność urządziła manifestację, wyrażając poparcie dla szwaczek. Kolejna pikieta zorganizowana przez aktywistów odbyła się kilkanaście dni temu przed krakowskim sklepem Vistuli. Też była wyrazem solidarności z pracownicami Trend Fashion, które szyją garnitury. Dziś, po tym jak prezes oznajmił w oświadczeniu, że spółka zmierza ku upadłości, szwaczki składają wypowiedzenia z Trend Fashion, aby zostać przyjęte do Myślenickich Zakładów Odzieżowych.
Ta nowa spółka od nowego roku będzie szyła dla Andremy Tex. Podpisując wypowiedzenia, jakich treść została im przedstawiona, wnoszą o skrócenie czasu wypowiedzenia do 31 grudnia br. Dzieje się to za aprobatą Trend Fashion. W oświadczeniu prezesa napisano, że spółka "nie wyrazi sprzeciwu co do zmiany pracodawcy przez któregokolwiek z pracowników".
- Nie wierzę w dobre intencje i zapewnienia, że nic się nie zmieni, że na tym nie stracimy - mówi jedna z pracownic. Skarży się, że cała sprawa wypłynęła przed kilkoma dniami i dano pracownikom mało czasu , bo do 23 grudnia, na podjęcie decyzji. Z jej rozmów z pracownikami, którzy już podpisali umowy, wynika, że nie zrobili tego z pełnym przekonaniem, ale pod presją sytuacji. Według niej dla przynajmniej części z nich motywacją jest to, że nowy pracodawca zapewnia umowy na czas nieokreślony. Oferuje też 12,5 gr za tzw. roboczominutę. To o pół grosza więcej niż w Trend Fashion, a na rękę ok. 50 zł więcej na miesiąc.
Prezesem Myślenickich Zakładów Odzieżowych jest dotychczasowy prokurent Trend Fashion. - Osobiście wolałabym nie przechodzić do nowej firmy, ale też nie chciałabym, żeby wyglądało to tak, że ja sama zwalniam się z Trend Fashion. Nie wiem, co robić, bo w firmie mówi się na przykład, że kto nie wypowie umowy sam, będzie miał problemy z dostaniem świadectwa pracy, że trafi na bezpłatny urlop albo będzie ciągał się po sądach - mówi jedna z pracownic.
Gdyby przyjęła ofertę, jej wątpliwości budzi np. niewykorzystany urlop. Nie ma czasu na to, aby wszystkie te kwestie zgłębić, a sprawa jest załatwiana, kiedy liderka związku zawodowego przebywa na zwolnieniu chorobowym. Jej zdaniem nieprzypadkowo wybrano taki właśnie termin. Wojciech Tomal z Zarządu Regionu Małopolskiego Solidarności podkreśla, że fakt, iż pracownicy podpisują wypowiedzenia, pozbawia związek możliwości działania w ich imieniu.
Pracowników zastanawia, dlaczego nie skorzystano z artykułu 23 kodeksu pracy, który daje możliwość przejęcia pracowników przez nowego pracodawcę. Tak było w 2011 roku, kiedy Vistula sprzedała zakład Trend Fashion. Do nowego pracodawcy przeszliby na tych samych zasadach zatrudnienia, wraz z nabytymi prawami.
O te i inne kwestie (m.in. o to, czy prawdą jest, jak można usłyszeć od pracowników, że ci, którzy nie złożą sami wypowiedzeń, po 1 stycznia nie zostaną wpuszczeni do zakładu) w piątek zapytaliśmy e-mailowo prezesa Trend Fashion. Czekamy na odpowiedź.
O co tak długo walczyły szwaczki?
Odchodząc w lipcu od maszyn, szwaczki chciały zwrócić uwagę na niskie płace (od 1300 zł na rękę) i na warunki pracy. Podnosiły argumenty, że od lat nie mogą brać urlopów w lecie, że latem temperatura w hali produkcyjnej sięga 38 stopni Celsjusza. Żądały ponadto lepszego ich traktowania przez pracodawcę. Zgłosiły postulat podniesienia stawki za normominutę o 1 grosz (z 12 na 13 gr), co miało im dać 100 zł więcej na rękę. Prezes zapropnował im wtedy wzrost stawki o 0,5 gr, ale pod warunkiem zwiększenia norm. Zaraz po lipcowym proteście osiem osób zwolniono. Prezes twierdził, że nie miało to związku z ich udziałem w proteście. (KAR)
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?