Grzegorz Skowron: DRUGIE DNO
Przynajmniej tak wynika z raportu funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu, który znalazł się w książce "Kryptonim 333”, wydanej przez IPN, a mającej opowiadać o codziennym życiu lidera "Solidarności” osadzonego w ośrodku w Arłamowie.
Ciężkie to musiało być życie. Według moich skromnych wyliczeń Lech Wałęsa każdego dnia obalał prawie pół litra wódki, popijał to trzema piwkami i doprawiał jeszcze jedną flaszką wina lub szampana. A w święta dodawał buteleczkę koniaczku. Nawet gdyby przyjąć, że picie obywało się w gronie gości (a przecież ci nie mogli zbyt często go odwiedzać), to ilości wypitego alkoholu budzą albo uznanie, albo przerażenie, bo wielokrotnie przekraczają statystyczną normę spożycia.
Raport o wypitym alkoholu nie musi obrazować prawdy. Jeśli jednak rzeczywiście takie morze alkoholu przelało się przez gardło, głowę i wątrobę lidera "Solidarności”, to już wiem, dlaczego to on wygrał walkę z komuną. Bo jedna z najpotężniejszych broni tego systemu – rozpijanie narodu – nie przynosiło skutku. I okazało się, że Wałęsa to nie żaden "cienki Bolek”...
A może raport miał tylko uzasadniać, dlaczego tyle alkoholu trafiło do ośrodka w Arłamowie. Szczególnie zastanawiające jest stwierdzenie "lub w towarzystwie”. Owo "towarzystwo” może oznaczać towarzyszy, a wtedy taki tytuł nie przysługiwał raczej internowanym i ich gościom. Wtedy to morze wódki, wina, szampana i piwa wydaje się bardziej racjonalne. I, co najważniejsze, również tłumaczy, dlaczego komuna upadła – zginęła od własnej broni. A do tego owo "lub” to słowo pogrążające, o czym przekonaliśmy się znacznie później przy stwierdzeniu "lub czasopisma”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?