Co zniechęca rolników

O zaniku handlu m. in. prosiętami, tucznikami i bydłem, mówił na wczorajszej sesji Rady Miejskiej kierujący Giełdą Rolną Ek-Rol Damian Wojtaszkiewicz. Jako powód tego zjawiska wskazał restrykcyjne przepisy weterynaryjne, które zniechęcają do legalnego obrotu zwierzętami.

- Te wszystkie kolczyki, paszporty i inne wymogi nie sprzyjają obrotowi zwierząt na targowisku. My jesteśmy zobowiązania do ich kontrolowania, a wiadomo, że nikt nie lubi płacić mandatów. Dlatego hodowcy wolą się z odbiorcami umawiać w swoich gospodarstwach - tłumaczył. Dodał też przepisy ustawy o ochronie zwierząt negatywnie wpłynęły również na obroty na giełdach drobnego inwentarza, gdy zakazano handlu psami i kotami.

Nie wszystkich jednak taka teza zadowoliła. Andrzej Klimczyk, radny i rolnik z Posiłowa uważa, że to, co dzieje się na targowisku, jest pochodną ogólnej sytuacji na rynku żywcem. - Dzisiaj rolnika z prosiętami na targu nie uświadczysz, choć kiedyś było ich tylu, że trudno było na plac wjechać. Ludzie po prostu przestali je hodować, bo to im się nie opłaca. I to jest przyczyna, że na targu nie ma handlujących - przekonuje.

Powiatowy lekarz weterynarii Paweł Pęczalski również uważa, że to nie kontrole zniechęcają rolników. - Liczba hodowców prosiąt na naszym terenie wykazuje tendencję malejącą - znikają zwłaszcza najmniejsi hodowcy - ale na tle Małopolski i tak należymy do powiatów, gdzie produkuje się ich sporo, może nawet najwięcej - mówi.

Dlaczego zatem nie przyjeżdżają na targ z towarem? - Bo jak mają wstać świtem, zapłacić za wjazd na plac, to wolą w domu czekać na odbiorcę - przekonuje Paweł Pęczalski. Przyznaje przy tym, że o zaniku hodowli można mówić w przypadku tuczników. Powoli zaczyna się natomiast odradzać hodowla bydła, ale dotyczy to chowu na mięso, a nie krów mlecznych.

[email protected]