Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Copa America. Folklor futbolu w Ameryce Południowej

Remigiusz Poltorak
Remigiusz Poltorak
Copa America. Zabrzmi to co najmniej dziwnie, ale najprawdopodobniej jedynym zespołem, który w ostatnich dwóch edycjach znajdzie się w finałowej czwórce będzie... Peru.

Szanse ma jeszcze tylko Paragwaj, który jednak musiałby powtórzyć wyczyn sprzed czterech lat, czyli pokonać dzisiaj w ćwierćfinale Brazylię. A „Canarinhos” nawet bez zdyskwalifikowanego Neymara nie chcą o tym słyszeć. Bo to byłaby kolejna klęska po koszmarze na mundialu.

Tymczasem niedoceniane Peru idzie jak burza. Podopieczni Ricardo Gareki (znów argentyński trener, który święci triumfy na Copa America!) dosłownie zmiażdżyli ambitną Boliwię (3:1). Paulo Guerrero, najlepszy strzelec poprzedniej edycji, potrzebował zaledwie trzech minut, żeby pokazać, kto jest zdecydowanie lepszy. Po przerwie dołożył trzeciego gola, stając się pierwszym zawodnikiem, który ustrzelił hat-trick i doganiając Arturo Vidala w klasyfikacji najlepszych strzelców.

Skuteczność to jedno, ale Peruwiańczycy zadziwiają zaangażowaniem i ciekawymi rozwiązaniami taktycznymi przy stałych fragmentach gry. A przede wszystkim ofensywnym nastawieniem. Gareca wystawił to, co ma najlepszego w ataku – oprócz Guerrero, także Jeffersona Farfana oraz znanego z Bayernu Monachium Claudio Pizarro – i efekt był piorunujący. Boliwia długo nie mogła otrząsnąć się z szoku.

Na razie Peruwiańczycy są największą rewelacją turnieju. Tym bardziej że argentyński trener pracuje z nimi dopiero od marca i sukces na Copa America, jakkolwiek pożądany, wcale nie był najważniejszy. Priorytetem ciągle pozostaje awans na mundial za trzy lata, bo ostatni mecz, jaki „Inkowie” zagrali na mistrzostwach świata to słynne 1:5 w 1982 roku w Hiszpanii przeciwko Bońkowi i spółce.

Nie znaczy to jednak, że przed poniedziałkowym półfinałem składają broń przed rozpędzonym Chile. Zresztą sami Chilijczycy trochę spasowali w ocenie sąsiadów – po tym co zobaczyli w ćwierćfinale. Dominujący przekaz jest teraz taki: wcale nie będzie tak łatwo o awans do finału, jak się wcześniej wydawało.

Wzajemne stosunki też się nagle ochłodziły, bo chilijska prezydent Michelle Bachelet odwołała zaplanowane na przyszły tydzień spotkanie ze swoim peruwiańskim odpowiednikiem. Powód? Ollanta Humala nieoczekiwanie poparł Boliwię w sporze z Chile o dostęp do morza.

Znakomicie wpisuje się to we wszechobecną tutaj prowokację. To słowo klucz. Na boisku i poza nim. Ciągle bowiem nie milkną echa zachowania Chilijczyka Jary, który obrzydliwie sprowokował wyrzucenie z boiska Urugwajczyka Cavaniego, wkładając mu palec między pośladki. Zdecydowana większość potępia takie zachowanie, niemiecki klub Jary – FSV Mainz – wysyła jasny komunikat, że chętnie się go pozbędzie, ale znajdują się też poważni adwokaci diabła. Dla Carlosa Bilardo, argentyńskiego opiekuna mistrzów świata z 1986 roku i wicemistrzów cztery lata później (podejrzewanych zresztą o podawanie Brazylijczykowi Branco w trakcie meczu... środków nasennych w bidonie z piciem), takie sytuacje tworzą „folklor futbolu”.

Chyba lepiej nie można opisać słowami tego, jak Ameryka Południowa rozumie piłkę nożną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski