Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coś wyście, wiecie, straszny alkoholik...

Leszek Mazan
Tuż przed Świętami na rynku wydawniczym nie ukaże się (będzie, ale rozprowadzana wyłącznie w obiegu wewnętrznym) książka „Nigdy nie zagaśnie”! - koronny dowód strażackiego poczucia humoru.

Myślę, że ów humor, nieraz wisielczy, jest jednym z powodów ogromnej sympatii Polaków dla „ludzi czynnych przy gaszeniu ognia” (nawiasem mówiąc jeżdżą dziś oni głównie do katastrof drogowych, skażeń ekologicznych etc). Popełniło tę książkę dwu autorów: b. kustosz fajermańskiego muzeum w Warszawie mjr Jerzy Gutkowski oraz piszący te słowa honorowy hejnalista z wieży Mariackiej.

Już na pierwszych stronach udowadniają, że przyszły patron strażaków święty Florian przybył do Polski głównie po to, by gasić nie pożary, ale grzeszne strażackie chucie. Z opowieści bliższych chronologicznie zacytujmy sławną w środowisku teatralno-ogniowym historię z Teatru Narodowego, gdzie w 1962 roku w czasie prób do „Historii o chwalebnym zmartwychwstaniu” Anioł II grany przez Kalinę Jędrusik zapalił w kulisie papierosa.

- Pani natychmiast zgasi! - rzekł surowo dyżurny fajerman, słysząc w odpowiedzi: - Odp. się, strażaku! Funkcjonariusz po długim namyśle wrócił za kulisy i krzyknął : - Ja też umiem przeklinać, ty k… stara! - nie wiedząc, że miejsce Kaliny zajął już Anioł Pierwszy czyli Barbara Brylska. Bogu ducha winna aktorka poprosiła o pomoc Edwarda Dziewońskiego ,a ten odważnie zaryczał do strażaka: - A pan jest ch…! Spostponowany strażak popędził ze skargą do dyrektora Kazimierza Dejmka - Który to was tak obraził? - spytał. - Taki jeden z chamską mordą!... Dejmek westchnął, podniosł słuchawkę: - Przyślijcie mi tu szybko Siemiona!

Bohaterami większości anegdot podwawelskich są najczęściej kolejni rektorzy krakowskiej Szkoły Orląt czyli nowohuckiej strażackiej podchorążówki oraz komendanci miejskiej straży pożarnej. Prym wiedzie płk Antoni Nawrot, który w czasie poświęcenia sikawki na pytanie jednego z purpuratów Kurii Metropolitalnej, czego się życzy strażakom odpowiedział: - Żeby ich sprzęt gaśniczy był jak stara panna: zawsze gotowy, ale nigdy nie używany. Ten sam pułkownik, choć zakochany w Piwnicy pod Baranami, nie zgodził się wypożyczyć kabaretowi drabiny wysokościowej, na której miała rozbierać się striptizerka: - Zrozumcie, mnie zwolnią, a my z dołu i tak niczego ciekawego nie zobaczymy.

Do szczerej rozmowy doszło również przed laty w słynnym ze śliwowicy Łącku. Do gminnego sekretarza partii zgłosił się, celem wymiany legitymacji, jeden z komendantów miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej. Sekretarz podniósł do oczu legitymację, oglądał, obwąchał, pociągnął nerwowo nosem raz, drugi, trzeci... Oj, komendancie - westchnął wreszcie - coś wyście, wiecie, straszny alkoholik!... - Ja? - oburzył się dotknięty do żywego komendant - Ja? A to nie pamiętacie, jakżeście mi przed rokiem przybijali pieczątkę i chuchnęli?

W roku 1993 do sklepu jubilerskiego w Nowym Targu przyszła góralka, oferując na sprzedaż „czyste złoto”, jaką była w jej mniemaniu mężowska Złota Odznaka za Zasługi dla Pożarnictwa. Usłyszawszy, że odznaka warta jest w złotych mniej więcej tyle, ile nic, podniosła raban tak okrutny, że musiała ją uspokajać dopiero kierowniczka sklepu: - Jak mój mąż zostanie komendantem głównym straży to dopilnuje, żeby nie robili strażakom i ich żonom wody z mózgu. Mąż - Wiesław Leśniakiewicz - komendantem rzeczywiście został, co jednak nie miało wpływu na jakość orderowych kruszców, co niech będzie pointą naszej opowieści.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski