Cracovia - Lechia Gdańsk 3:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Rakels 59, 2:0 Cetnarski 70, 3:0 Jendrisek 83.
Sędziowali: Bartosz Frankowski (Toruń) oraz Krzysztof Myrmus (Skoczów) i Jakub Winkler (Toruń). Żółte kartki: Polczak (8, faul), Covilo (67, faul) - Markowić (79, faul). Czerwona kartka: Mak (6, faul). Widzów: 6367.
Cracovia: Sandomierski - Deleu, Wołąkiewicz, Polczak, Jaroszyński (60 Zejdler) - Covilo, Budziński - Rakels (85 Szewczyk), Cetnarski, Kapustka (77 Wdowiak) - Jendrisek.
Lechia: Marić - Stolarski, Gerson, Janicki, Marković - Peszko, Borysiuk, Kovacević, Mila (84 Kuświk), Mak - Makuszewski (69 Wawrzyniak).
Detoks po wpadce w ćwierćfinale Pucharu Polski z Zagłębiem Sosnowiec się udał. Cracovia znów włączyła swoją ligową, morderczą wersję i odesłała Lechię do Gdańska z bagażem trzech bramek. Sprawę ułatwił jej nieco pomocnik... gości, Michał Mak, który w 6 minucie z premedytacją kopnął Deleu i nie zostawił sędziemu wyboru: Bartosz Frankowski musiał sięgnąć po czerwoną kartkę. Krótko mówiąc, piłkarze jeszcze nie zdążyli się rozgrzać, a już trzeba było zmieniać plan na mecz.
- Dla nas skończył się on właśnie w tym momencie - stwierdził potem trener Lechii Thomas von Heesen.
Cracovia wcale jednak nie miała z górki,a przynajmniej nie od razu. Piłkarze Lechii cofnęli się, a gospodarze od tego momentu z mozołem starali się sforsować biało-zielony mur. Próbowali na różne sposoby - akcjami skrzydłami i środkiem, rozgrywaniem piłki dołem i górą, szybkimi podaniami i strzałami z dystansu - ale bez skutku.
Kilka razy udało im się przechytrzyć rywali, ale potem sprawy rozbiły się albo o Marko Maricia (świetna interwencja przy „główce” Miroslava Covili w 21 min) albo o słabą skuteczność Erika Jendriska (zmarnowana sytuacja sam na sam z bramkarzem Lechii w 38). Z daleka próbom kolegów przyglądał się Grzegorz Sandomierski. Bramkarz Cracovii nie miał w zasadzie nic do roboty (raz tylko postraszył go strzałem z 40 m Ariel Borysiuk) i jedyne na co musiał uważać, to żeby się nie zaziębić.
Tuż po przerwie wyglądało to niemal identycznie (48 min - Marić broni strzał głową Colvili) i wydawało się, że drugą połowę odróżniać będzie od pierwszej jedynie padający śnieg. Cracovia jednak się rozkręcała. Z minuty na minutę coraz aktywniejszy był Bartosz Kapustka, wcześniej trochę przygaszony (furora, jaką zrobił w kadrze ma też pewien minus: rywale bardziej na niego uważają). Sam trzykrotnie próbował zaskoczyć bramkarza Lechii, przy czym w ostatnim przypadku (59 min) Marić wybił piłkę pod nogi Denissa Rakelsa. Łotysz nie mógł zmarnować takiej okazji - 1:0.
Przełamanie oznaczać mogło tylko jedno: „Pasy”, już na luzie, mogły włączyć kolejny bieg i zacząć się bawić. Nie wszystko im wychodziło, ale drugi gol udał im się znakomicie. Łukasz Zejdler dośrodkował w pole karne, a Mateusz Cetnarski zamknął akcję strzałem z woleja. Marić był bezradny. Potem swoje trzy grosze dorzucił jeszcze Jendrisek. Była 83 minuta i krakowianie mogli już zacząć myśleć o niedzielnych derbach. Zagrają w nich bez Piotra Polczaka, który musi pauzować za kartki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?