Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cracovia nie jest jeszcze gotowa

Jacek Żukowski
Na Łazienkowskiej  krakowianie przegrali 0:4 i był to najniższy wymiar kary
Na Łazienkowskiej krakowianie przegrali 0:4 i był to najniższy wymiar kary Fot. bartek syta
EKSTRAKLASA. Konfrontacja z Legią w Warszawie pokazała, że przed „Pasami” wyboista droga do europejskich pucharów.

Mecz w Warszawie (0:4 z Legią) pokazał, ile Cracovii brakuje do tego, by można ją było nazwać klasowym zespołem. Choć przed spotkaniem zajmowała trzecie miejsce i grała z liderem, to absolutnie nie było widać, że spotykają się drużyny z tej samej ligi. „Pasy” zaprezentowały się kompromitująco słabo, niczym III-ligowiec na tle pretendenta do tytułu. Gra toczyła się na połowie „Pasów”, a jedna groźna akcja w ich wykonaniu, zakończona strzałem Mateusza Cetnarskiego, była jedynym chlubnym akcentem w tym scenariuszu.

Trener Cracovii Jacek Zieliński jest zbyt doświadczonym szkoleniowcem, by owijać w bawełnę i nie widzieć tego, co się dzieje.

- U nas w drużynie nie mówi się za wiele o europejskich pucharach - stwierdził szkoleniowiec. - Cały czas mamy na nie szanse, ale uważam, że nie jesteśmy na nie gotowi. Rok temu ten zespół bronił się przed spadkiem. Trzeba pewne rzeczy przygotować, bez tego się nie da. Nie mamy zespołu na europejskie puchary, kołdra jest zdecydowanie za krótka. Nie mówię, że my nie walczymy o puchary, ale Cracovia nie jest gotowa na nie, jako klub, organizacyjnie. Trzeba to sobie powiedzieć jasno i wyraźnie.

Zieliński ma na myśli przede wszystkim niedostatki kadrowe, jakie są w drużynie. Jak z podstawowej jedenastki i tak już osłabionej brakiem Denissa Rakelsa, który pożegnał zespół zimą i Damiana Dąbrowskiego, który uległ poważnej kontuzji, ktoś jeszcze wypada na skutek kartek czy kontuzji, to widać, że krakowianie nie mają wartościowych zmienników.

- Tu chodzi o szczupłość składu, ale też wiele spraw organizacyjnych - precyzuje szkoleniowiec. - Nie są jeszcze na poziomie, który predestynowałby Cracovię do europejskich pucharów. To się nie weźmie z nie wiadomo czego. Oczywiście cały czas próbujemy, robimy postępy i chcemy iść do góry, ale uważam, że w tym roku jest za wcześnie dla Cracovii na europejskie puchary. Co nie oznacza wcale, że nie walczymy o nie.

Choć „Pasy” spadły poza podium, nie oznacza to wcale, że straciły szansę na trzecie czy też czwarte miejsce, które też może dać przepustkę do pucharów. Sprawa jest wciąż otwarta, przed krakowianami jeszcze cztery mecze. Z taką grą, jaką pokazali w Warszawie, nie mogą mieć jednak już złudzeń, że uda im się zająć jeszcze wyższą lokatę.

- Ten mecz pokazał nam, gdzie jesteśmy - mówi szkoleniowiec. - Cóż, trzeba przełknąć gorzka pigułkę i zareagować fajnie. Podniesiemy głowy i jeszcze będziemy dobrze grali. Chłopcy muszą to przeżyć.

Jak należało zagrać z Legią, czy podjąć otwartą grę? Jak pokazał ostatnio Ruch, lidera też można zaatakować i zmusić do defensywy.

- Trzeba przede wszystkim szukać swojej szansy i wykorzystywać okazje bramkowe - mówi Zieliński. - A mieliśmy taką. Potem popełnialiśmy błędy w obronie i padały bramki - pierwsza ze stykowej piłki, druga po rykoszecie, trzecia po rożnym. Takich goli nie wolno tracić, bo to się potem tak kończy. Nie mieliśmy atutów. Trzy mecze w ciągu sześciu dni spowodowały uszczerbek na zdrowiu niektórych zawodników. Nie poruszali się po boisku tak żwawo, jak to miało miejsce w spotkaniu z Zagłębiem Lubin, kiedy to wyglądaliśmy dobrze. Ten mecz mógł inaczej wyglądać, powinniśmy zawiesić Legii wyżej poprzeczkę, ale czy mogliśmy uniknąć porażki? Wątpię. Legia była nie do przeskoczenia, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy.

Trener w przerwie dokonał zmian, ale nie przyniosły one żadnych efektów. Obrona wcale nie została wzmocniona, druga linia nie funkcjonowała lepiej.

- Trudno powiedzieć, że dokonywałem zmian, by wygrać 4:3 - twierdzi Zieliński. - Mówiąc tak bym się skompromitował, bo to byłaby głupota. Łukasz Zejdler wszedł na bok pomocy po to, by pomóc Jakubowi Wójcickiemu, bo tam była „jazda” ze strony Legii. Można powiedzieć, że gdybyśmy nie stracili tej głupiej czwartej bramki, to byśmy jeszcze wyszli z tego meczu z twarzą. Ale stało się inaczej i to jest przykre.

Krakowianie mają zaledwie cztery dni do spotkania z Ruchem w Chorzowie.

- Właśnie po takim meczu trzeba się pozbierać, wtedy się poznaje prawdziwy zespół - twierdzi szkoleniowiec. - Tak do tego podchodzę. Trzeba odpocząć. Myślę, że na mecz z Ruchem w Chorzowie wyjdzie inny zespół.

Do kadry wróci Paweł Jaroszyński, który pauzował za cztery kartki. To nie jest jednak postać, która mogłaby całkowicie odmienić Cracovię. Na pewno jednak Zieliński, wstawiając go na lewą obronę, nie będzie już musiał kombinować w obronie. Rewolucji w składzie nie będzie, bo szkoleniowiec ma ograniczone pole manewru. Pozyskani zimą zawodnicy nie spełniają oczekiwań. Poza Florinem Bejanem i Tomasem Vestenicky’m nie mają szans na grę w podstawowym składzie. Nie błyszczą nawet w meczach III-ligowych rezerw, a powinni dawać o sobie znać jak choćby Krzysztof Szewczyk (15 goli). Zieliński dał szansę debiutu w ekstraklasie Przemysławowi Pyrdkowi, tak jak wcześniej, w meczu z Lechem Hubertowi Adamczykowi, ale to były śladowe występy. Zawodnicy na razie nie zrobili nic, by przekonać go, że należy na nich postawić.

Wszyscy piłkarze z podstawowego składu muszą zagrać inaczej, przede wszystkim bardzo zdecydowanie, bo tej cechy od wielu spotkań krakowianom brakuje. Niepewność bierze się z fatalnej gry obronnej, co przekłada się na straty bramek i brak wygranych.

Mecz w Chorzowie w piątek o godz. 20.30. Ruch też przystąpi do tego meczu po ciężkich przeżyciach, wszak przegrał ostatnio 1:4 w Lubinie z Zagłębiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski