Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cream: "Disraeli Gears"

Redakcja
Cream. Ponieważ niedawno poczęstowałem moich czytelników "Świeżym Kremem", czyli opowieścią o debiucie tego supertria, to swoją dzisiejszą pogawędkę zacznę od momentu, w którym świat na równi zachwycił się nim, jak i promującymi go koncertami.

Jerzy Skarżyński Radio Kraków: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA suplement (9)

Bo trzeba wiedzieć, że na ogromną popularność zespołu złożyła się wypadkowa repertuaru z jego płyt oraz sposobu, w jaki ów materiał wykonywał na żywo. Chodzi o to, że Ginger Baker, Jack Bruce i Eric Clapton na scenie nie ograniczali się do odgrywania swoich (i nie swoich) kompozycji, lecz na ich bazie improwizowali. I to jak! Rzeczą zwyczajną było to, że tematy, które w wersjach studyjnych miały zaledwie 3-4 minuty, w swoich mutacjach "live" osiągały sporo ponad kwadrans! Teraz już o podmiocie tego wypracowania. Otóż utwory, które trafiły na płytę, zostały zarejestrowane w maju 1967 r. w Atlantic Studios w Nowym Jorku. A fakt, że działo się to w studiach tego koncernu, miał istotny wpływ na jego ostateczny kształt. Otóż, chodziło o to, że szefowie Atlantic dość wyraźnie forowali Claptona, co przejawiało się m.in. tym, że to na niego scedowano większość partii wokalnych. Łatwo się więc tu domyśleć, że to, jak i fakt, iż nowojorczycy, gdzie tylko mogli, przedstawiali Cream jako zespół Erica, mocno wkurzało Gingera i Jacka. Na szczęście sukcesy, jakie wtedy odnosili, były tak wielkie, że płynące z tego profity zdołały zagłuszyć ich wyrywające się do konfrontacji ega.

Materiałowi, który wtedy nagrano, nadano dość dziwny, bo zniekształcony, a pochodzący od angielskiej nazwy rowerowej przerzutki tytuł - "Disraeli Gears". No to ruszajmy! Na początek jedziemy dość spokojnie i po równym, bo słuchamy przebojowego, miękko śpiewanego wysokim głosem przez Claptona "Strange Brew". Potem zrywamy się do sprintu. Jeden z najsłynniejszych riffów wszech czasów, głosy Jacka oraz Erica i wspaniały pre-hard rock - "Sunchine Of Your Love". Arcydzieło. Trójka, wbrew tytułowi "World Of Pain" ("Świat bólu"), jest melodyjna i miękka. Czwórka - "Dance The Night Away" byłaby spokojna, gdyby nie szalejący po swojemu Baker. (5) "Blue Condition" to taki sobie (kiepski wokal Gingera) blues. Potem kolejno: w "Tales Of Brave Ulysses" (6) i w nieco szybszym "Swlabr" (7) jest prawie równie ciężko jak "Sunshine Of Your Love"; w genialnie zaśpiewanym przez Bruce'a "We're Going Wrong" (8) pysznie i obsesyjnie; w "Outside Woman Blues" (9) zgodnie z tytułem bluesowo; no a w "Take It Back" (10) motorycznie oraz prawie rock'n'rollowo. I wreszcie finał - żartobliwy oraz pachnący piwem "Mother's Lament". Ooops!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski