Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cream: "Fresh Cream"

Redakcja
W kwietniu 1966 r., po jednym z koncertów, do młodego, ale już bardzo cenionego gitarzysty grupy Johna Mayalla - Erica Claptona, podszedł ówczesny bębniarz formacji Graham Bond Organization, Ginger Baker, i zaproponował zmontowanie wspólnego bandu. Clapton pomysł zaakceptował.

Jerzy Skarżyński "Radio Kraków": NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA (4 suplement)

Pozostało zatem tylko ustalić, kto jeszcze będzie z nimi pracował. Po dłuższej dyskusji zdecydowali, że ich partnerem zostanie stary znajomy Bakera (przez pewien czas obaj stanowili lubiącą ze sobą grać, ale nieznoszącą się za sprawą charakterów, sekcję rytmiczną u Grahama Bonda), świetnie śpiewający basista zespołu Manfreda Manna - Jack Bruce. Na początku lipca Cream - bo tak właśnie nazwali swoje trio - był już gotowy do akcji.

Ponieważ Cream, zważywszy na magię nazwisk tworzących go muzyków, był czymś, co dziś określa się mianem supergrupy, to jego menedżer na oficjalny debiut wybrał odpowiednio prestiżową imprezę. Formacja miała wystąpić 31 lipca przed dużą publicznością podczas szóstej edycji Narodowego Festiwalu Jazzu i Bluesa w Windsorze. W związku z tym muzycy musieli błyskawicznie opracować odpowiedni program i zgrać się. Z obawy przed ewentualnymi pułapkami, mogącymi ujawnić się w czasie pierwszego koncertu, artyści postanowili, że 29 lipca zrobią ogniową próbę generalną. Odbyli ją w małym klubie w Manchesterze - Twisted Wheel. Ponoć, mimo że widzów na niej nie było, grało im się świetnie. Natomiast co do Windsoru - to wszystko można zamknąć w dwóch słowach: wielki sukces! A ponieważ z sukcesami jest tak, że trzeba je szybko dyskontować, więc trio nieomal natychmiast przystąpiło do pracy nad albumem. Wydano go 20 grudnia jako "Fresk Cream".

Degustacja "Świeżego Kremu". Zaczyna go temat "I Feel Free". Jest przebojowo, lekko soulowo (śpiew) i po wejściu sekcji już właściwie hardrockowo. "N.S.U." (2) to też coś z pogranicza. Niby piosenka, tyle tylko, że Baker grzmoci jak szalony, a Clapton wycina jak w transie. Trójka - "Sleepy Time Time" - blues, blues i jeszcze raz blues. Mniam! Potem w "Dreaming" jest miękko, w (już wspominanym) "Sweet Wine" pogodnie, w rewelacyjnym (mniam, mniam) "Spoonful" Willie Dixona rewelacyjnie, w folkowym "Cat's Squirrel" brawurowo, w nieco countrowym "Four Until Late" (R. Johnsona) dość delikatnie za sprawą śpiewu Erica, w porywającym "Rollin' And Tumblin'" (M. Watersa) szaleńczo, w "I'm So Glad" (S. Jamesa) obsesyjnie, a w finałowym "Toad" perkusyjnie, bo to właściwie solo Bakera na "garach". Aha - przepraszam za to mlaskanie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski