Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (26)
Jak łatwo się domyślić, obaj panowie zaczęli coś razem kombinować. W tym samym czasie współliderem szalenie wówczas popularnej brytyjskiej grupy The Hollies był jej wokalista i instrumentalista - Graham Nash. Już wcześniej, w 1966 r., jeszcze podczas brytyjskiego tournèe The Byrds, doszło do jego spotkania z Crosbym. Panowie zapałali sympatią do siebie. Dwa lata później, tym razem w czasie występów Wyspiarzy w Kalifornii, David i Graham zetknęli się po raz drugi. Efekty - odejście Nasha od The Hollies i powstanie tria Crosby, Stills & Nash. Szybko nagrali pierwszy LP. Ten nie tylko rozszedł się w ponad 2-milionowym nakładzie, lecz także przeszedł do legendy jako dostarczyciel repertuaru, który zespół wykonał podczas festiwalu w Woodstock. Co ciekawe: raz - był to dopiero drugi występ grupy na żywo i dwa - w jego w końcowej części dołączył do nich inny były muzyk Buffalo Springfield - Kanadyjczyk Neil Young. Po wielkim sukcesie ich wspólnego występu w Woodstock przyszła pora na pracę nad albumem. Ten już pod szyldem Crosby, Stills, Nash & Young ukazał się w marcu 1970 r. Nadano mu tytuł "Déjà Vu".
Czas zatem przeżyć "Déjà Vu". Jako pierwszy wymieńmy piękny, mocno folk-rockowy temat "Carry On". Na pierwszym planie rewelacyjne uzupełniające się partie wokalne, a na drugim efektownie łkająca gitara. Dwójka jest bardziej przebojowa i countrowa. Ma tytuł "Teach Your Children". Trójka - "Almost Cut My Hair" - to przeszywający protest song Crosbiego przeciw pomysłowi, że... można od kogoś zażądać ścięcia włosów. Zaraz potem pojawia się kolejne arcydzieło. Tym razem Young swoim wysokim głosem przeszywająco smutno śpiewa "Helpless". Numer 5 to... piękna wersja songu "Woodstock" Joni Mitchell. Szkoda pisać! Arcyklasyka! Potem "lecą": obsesyjno-hipnotyczne, zmienne w tempie i iście bajkowo rozłożone na głosy "Déjà Vu"; urocze oraz zwiewne "Our House" (w roli głównej Nash); nastrojowa ballada Stillsa "4 + 20"; "Country Girl" - rewelacyjna minisuita (tylko 5 min!) Younga, w której instrumentacja przenosi nas w świat prawie progresywny i wreszcie wspólne dzieło Stevena oraz Neila - "Everybody I Love You", trochę zbyt hałaśliwy rock. Pycha!
Jerzy Skarżyński, Radio Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?