Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cud, że żyje. Auto już płonęło...

Lech Klimek
Lech Klimek
Strażacy rozcinali wrak przy pomocy urządzeń hydraulicznych. Kierowcę przekazali ratownikom
Strażacy rozcinali wrak przy pomocy urządzeń hydraulicznych. Kierowcę przekazali ratownikom halogorlic.info
Mieszkaniec Gorlic cudem uniknął śmierci. Jego samochód wyleciał z drogi rozbił się o drzewo i zaczął się palić. Ugasił go kierowca ciężarówki, a z wraku wyciągnęli go strażacy, trafił do szpitala.

Powoli zapadający zmrok i prosta, sucha droga. Od strony Ropy w kierunku Gorlic jedzie renault laguna. W miejscu, gdzie po prawej stronie drogi zaczynają się bariery ochronne, samochód wylatuje na pobocze. Na wysokości około dwóch i pół metra uderza w drzewo. Następnie opada w dół i zatrzymuje się. Tak w największym skrócie można opisać to, co zdarzyło się wieczorem, 13 kwietnia na granicy Ropy i Szymbarku. Jako pierwsi na miejscu zjawili się strażacy z OSP w Ropie.

O krok od śmierci

- W pierwszej chwili pomyślałem, że to jest wypadek śmiertelny - relacjonuje Bogusław Łukaszyk, dowodzący działaniami druhów z Ropy. - Wygięta bariera ochronna, odarte z kory drzewo, a poniżej wrak samochodu wyglądający jak gdyby właśnie wyszedł ze zgniatarki - dodaje.

Strażacy przystąpili do akcji ratunkowej. Z relacji druha wynika, że po wypadku samochód stanął w płomieniach.

- Na szczęście dla kierowcy pożar ugasił przejeżdżający akurat drogą kierowca samochodu ciężarowego - dodaje Łukaszyk. - Gdyby nie on, to nie wiadomo jak by się to wszystko potoczyło. My nie musieliśmy używać sprzętu gaśniczego. Z tego, co zauważyłem, kierowca miał otwarte złamanie nadgarstka, ale pewnie były też inne dla nas niewidoczne - komentuje.

W ruch poszły urządzenia hydrauliczne. Tylko tak można było się dostać do zakleszczonego we wraku mężczyzny. Po chwili na miejscu zjawił się zespół z JRG w Gorlicach i dowodzenie przejął starszy kapitan Paweł Gryboś.

- W środku auta znajdował się mężczyzna, przygnieciony przez konstrukcję dachu - relacjonuje. - Był przytomny, mieliśmy z nim kontakt. Rozcinanie konstrukcji samochodu trwało kilkanaście minut - stwierdza.

Natychmiast po wydobyciu z wraku ofiara wypadku została przekazana w ręce ratowników medycznych i błyskawicznie przetransportowana do gorlickiego szpitala.

Mężczyzna miał bardzo liczne obrażenia, ale i tak może mówić o szczęściu, przeżył ten wypadek.

WIDEO: Jak pomóc osobie, która straciła przytomność?

Autor: Dzień Dobry TVN, x-news

Co było przyczyną?

- Ciężko w tej chwili cokolwiek powiedzieć na temat przyczyn tego zdarzenia - stwierdza Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy KPP w Gorlicach. - Nie było żadnych świadków tego wypadku, a kierowca nie mógł być z oczywistych względów przesłuchany, jego obrażenia to wykluczały - dodaje.

Policjanci sprawdzili jedynie na miejscu trzeźwość 48-letniego mieszkańca Gorlic, który był kierowcą. W jego organizmie nie stwierdzono obecności alkoholu.

Gdy lekarze zezwolą na rozmowę z nim, wtedy będzie wiadomo więcej.

- To, co mogę teraz powiedzieć, to jedynie, że samochód wręcz wybił się w powietrze na barierze, która zadziałała jak katapulta - dodaje. - Tak na gorąco to jednak stawiałbym na nadmierną prędkość.

Zapytani o ocenę strażacy również unikają jednoznacznych stwierdzeń.

- Mogło to wyglądać tak, że kierujący po prostu zahaczył kołami o barierę w miejscu, gdzie wychodzi ona z ziemi - spekuluje Bogusław Łukaszyk. - Wtedy bariera, zamiast chronić, mogła się stać po prostu rampą, która go wystrzeliła w powietrze.

Jesteś świadkiem utrudnień na drodze? Daj nam znać! Poinformujemy innych Czekamy na informacje, zdjęcia i nagrania wideo!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Cud, że żyje. Auto już płonęło... - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski