Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cudowne rozmnożenie. To wcale nie są żarty

Grzegorz Skowron
Grzegorz Skowron
Tydzień w Krakowskiej Polityce. „Mój mąż z zawodu jest dyrektorem” - ten zabawny cytat z PRL-owskiej komedii w obecnej rzeczywistości staje się w ponadpolityczną zasadą.

Obsada dobrze opłacanych stanowisk zawsze budziła, budzi i będzie budzić emocje. Tym ważniejsze jest, by zmiany personalne były racjonalne, by nie budziły wątpliwości i zdziwienia, by zawsze wynikały z rzeczywistej potrzeby całej społeczności, a nie tylko osób zatrudnianych na atrakcyjnych warunkach. Przykłady z ostatniego tygodnia pokazują jednak, że chyba bardziej chodzi o mnożenie dobrze opłacanych stanowisk.

Od czwartku Koleje Małopolskie - spółka podległa marszałkowi województwa, zajmująca się obsługą lokalnych pociągów - ma dwuosobowy zarząd. Do tej pory wystarczał jej prezes. Teraz poprzedni prezes Ryszard Rębilas jest wiceprezesem, a jego miejsce zajął Grzegorz Stawowy. Z branżą kolejową nie ma nic wspólnego, ale za to od lat jest politykiem Platformy Obywatelskiej. Tej, z której jest także marszałek województwa Jacek Krupa.

To nie jedyny przykład cudownego rozmnożenia stanowisk w spółkach marszałka. Małopolska Agencja Rozwoju Regionalnego ma trzyosobowy zarząd. Do niedawna prezes Wiesław Bury kierował równocześnie spółką regionalne Centrum Administracyjne „Małopolska”, która odpowiada za budowę nowej siedziby Urzędu Marszałkowskiego. Teraz te funkcje zostaną rozdzielone, Wiesław Bury stracił stanowisko prezesa MARR (została mu budowa ratusza dla marszałka), a w przyszłym tygodniu jego miejsce w gabinecie agencji zajmie Jan Pamuła, który przez kilka lat był prezesem portu lotniczego w Balicach.

Z kolei do trzech członków zarządu Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego dołączy jako czwarta Katarzyna Bury. Do tej pory była dyrektorem Wydziału Mieszkalnictwa Urzędu Miasta Krakowa. Formalnie to decyzja Rady Nadzorczej MPK, ale ta wykonuje decyzje właściciela, a jego rolę pełni prezydent Jacek Majchrowski.

Pokazanie tych przykładów nie ma na celu wytykanie konkretnym osobom, że niekoniecznie powinny trafić na tak odpowiedzialne stanowiska. Przypomina mi się jednak fragment z jednej z komedii z czasów w PRL, w którym małżonka notabla mówi, że jej mąż „z zawodu jest dyrektorem”. I nie ma znaczenia, czy firma zajmuje się nieruchomościami, czy wożeniem pasażerów - zawsze usłyszymy, że chodzi o dobre zarządzanie ludźmi i finansami, a branża nie ma znaczenia. Bardziej martwi mnie to, iż znaczenia nie ma to, że gdy nie ma miejsca dla specjalistów, to trzeba je po prostu stworzyć, a nie wymienić jednego speca na drugiego. Choć to wydawałoby się racjonalne - oczywiście z punktu widzenia całej społeczności, a nie tych, którzy z zawodu są dyrektorami.

Chciałbym, żeby kiedyś informacje o mnożeniu posad i obsadzaniu ich w sposób budzący wątpliwości czy niedowierzanie pojawiały się tylko 1 kwietnia. I żeby były jedynie primaaprilisowym żartem, a nie newsem budzącym emocje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski