Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cudze chwalę!

Redakcja
Fot. Grzegorz Kozakiewicz
Fot. Grzegorz Kozakiewicz
Towar to jeszcze nie produkt. W wielu dziedzinach polskie materiały przewyższają lub co najmniej dorównują obcym.

Fot. Grzegorz Kozakiewicz

Przemysław Osuchowski: OBERŻYŚWIAT

Czy to z racji zacofania cywilizacyjnego, czy to z powodu hermetycznej megalomanii, mamy piękniejsze i smaczniejsze dziewczęta, owoce, a nawet sportowców. Z żalem jednak stwierdzam, że dziewczęta lepiej opalić za granicą, owoce przetworzyć tamże, a sportowców oddać w ręce obcych trenerów. Nie wykorzystujemy naturalnego potencjału; nawet węgiel drzewny z Bieszczad brykietują Germanie i Skandynawowie, by potem w Polsce go sprzedać! I w tejże Polsce nad tym bolejemy. To znak zacofania i szowinizmu. Przecież góralska krew Curusiów i Bachledów tylko na domieszce Farrellowej skorzysta. Przecież nasze maliny, truskawki, agresty na konfiturowych zabiegach po świecie unikną dżemowego upokorzenia. Przecież polscy sportowcy oddani zagranicznym trenerom wykazują entuzjazm w Polsce już zapomniany. Wbrew krakaniu "starców polskiej myśli trenerskiej" nasze zespołowe reprezentacje wspinają się na poziomy od dawna nieosiągalne. Podopieczni Muliego Katzurina już osiągnęli wyniki w polskiej koszykówce dawno umarłe. Zawodnicy Daniela Castellaniego tworzą nowoczesną historię polskiej siatkówki. Nawet pozbawiani czci i wiary piłkarze Leo Beenhakkera dali nam powody do wzruszeń, o jakich nie marzyliśmy od trzech dekad.
Na świecie nie mają takiego problemu. Wiadomo, że nikt nie zrobi takiej grappy jak włoski winiarz. Destylację winogronowych wytłoczyn wprowadzili na poziom poezji Dantego. Ale gdy przyjdzie im stworzyć destylat z innych owoców, nie kruszą kopii że światem, lecz odwołują się do doświadczeń nawet nielubianych sąsiadów. W Górnej Adydze (Północne Włochy) przywołują do życia wiele produktów, których korzenie tkwią w tradycji Austrii, Tyrolu i Bawarii. Wyśmienicie austriacki dorobek kontynuują właśnie włoskie destylarnie z Trydentu i choć wyroby spod znaku szacownej firmy Pircher włoskimi się mienią, to swym smakiem wyraźnie sugerują, iż mamy do czynienia z klasycznym geistem. Malina to po włosku lamponi. Nie przeszkadza to jednak Italiańcom produkować cud malinowicy, czyli Waldhimbeergeistu. Czy ta malina rzeczywiście leśną była - cholera ją wie - ale destylacik z niej zacny jak włoskie kobiety i piłkarze. Aromat nie tylko owocowy, wzbogacony wręcz zapachem liści. Przejrzystość absolutna. Smak wytrawny, konkretny, długi. Pircher produkuje swe pyszności od 1884 roku, czyli od dobrych czasów habsburskich. I historia nie przeszkodziła Włochom i Austriakom cieszyć się dobrodziejstwem trunku, który smakuje i w kieliszku, i w marynatach, i w sosach, i w deserach. Przy kawie skropionej malinowicą z Trydentu spokojniej nam przyjdzie przyglądać się kolejnym próbom pozbawienia pracy w Polsce Beenhakkera, Castellaniego i Katzurina. Takie są skutki spożywania Harnasia i Absolwenta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski