Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cupiał nie lubi dzielić się władzą

Rozmawiał Bartosz Karcz
Marek Koźmiński wie, co to znaczy prowadzić klub piłkarski. Był m.in. właścicielem Górnika Zabrze
Marek Koźmiński wie, co to znaczy prowadzić klub piłkarski. Był m.in. właścicielem Górnika Zabrze fot. Andrzej Banaś
Rozmowa. - Jak znam właściciela Wisły, to nie pozwoli sobie na to, żeby zrezygnować z podejmowania kluczowych dla klubu decyzji - mówi MAREK KOŹMIŃSKI, wiceprezes PZPN, który rozważa, na jakich zasadach do "Białej Gwiazdy" miałby wejść mniejszościowy udziałowiec.

- Prezes Wisły Ludwik Miętta-Mikołajewicz ujawnił kilka dni temu, że właściciel klubu Bogusław Cupiał jest gotowy sprzedać część akcji piłkarskiej spółki. Jak oszacować wartość takiego klubu jak Wisła Kraków?

- To bardzo ciężko wycenić. Kluby to przedsiębiorstwa, które nie przynoszą zysku. Jest to natomiast przedsięwzięcie medialne. Jest to forma zaistnienia w szerszym wymiarze publicznym, forma spełnienia swoich ambicji. Przy kupnie klubu trzeba sprawdzić, co prócz miejsca w lidze i zawodników można kupić. Czy klub ma dobry stadion, dobry ośrodek treningowy.

- Można jeszcze wliczyć gwarantowane wpływy z transmisji telewizyjnych i z biletów.

- Z tym to byłbym ostrożny, bo to jest mocno zależne od wyniku sportowego. Można posiłkować się prognozą, co klub może zarobić w danym mieście. W Warszawie zarobek będzie większy, bo jest bogatszym miastem od Krakowa. Gdybyśmy porównali Legię do Wisły, to prócz sympatii lokalnych i tego, że przez ostatnie piętnaście lat "Biała Gwiazda" miała znacznie lepsze wyniki, twardy rachunek ekonomiczny jest po stronie Legii.

- Prezes Ludwik Miętta-Mikołajewicz ujawnił, że długi, jakie Wisła musi spłacić, to kwota około 12 mln złotych. Nowy współwłaściciel musiałby pewnie partycypować w spłacie tych zobowiązań.

- Można przygotować plan spłaty zadłużenia. Jest natomiast inne pytanie: czy pieniądze ze sprzedaży akcji pójdą na dokapitalizowanie spółki? Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej.

- Dla Pana to jest zaskoczenie, że Bogusław Cupiał pozwolił na sprzedanie części akcji?

- Takie informacje, że ktoś chce kupić Wisłę, pojawiają się już od dłuższego czasu w mediach. Można było zatem przypuszczać, że coś może się wydarzyć. Jeśli natomiast mówimy o sprzedaży części akcji, to trzeba sobie znów zadać parę pytań. Jaki ich procent miałby być sprzedany? Jaki zakres kompetencji i decyzyjności miałby nowy udziałowiec? Ja sobie nie wyobrażam sytuacji, w której wchodzi ktoś do spółki, a rządy nadal będą wyglądały jak obecnie.

Z drugiej strony, jak znam Bogusława Cupiała, to nie pozwoli sobie na to, żeby zrezygnować z podejmowania kluczowych dla klubu decyzji. Historia jego obecności w Wiśle uczy, że zawsze to on podejmował strategiczne decyzje. Gdzieś ostatnio przeczytałem, że obecna sytuacja w klubie to wina Bogdana Basałaja, w drugiej kolejności Jacka Bednarza. Pamiętajmy tylko, że ktoś im kazał podejmować pewne decyzje. Trzeba jednak podejść do tego wszystkiego sprawiedliwie, bo Bogusław Cupiał tyle dla tego klubu zrobił, że trzeba to szanować. Teraz zmieniła się sytuacja i być może nie ma już możliwości łożyć tak dużych pieniędzy na klub.

- Ponoć dzieje się tak w związku z sytuacją w Tele-Fonice.

- Dochodziły do mnie takie sygnały. Wisła na pewno jest w trudnej sytuacji, bo jeśli porównać ją do Legii czy Lecha, to one są w lepszej kondycji ogólnej. Te kluby mają coś do zaoferowania. Choćby młodych zawodników do sprzedania. Wisła, dopóki płynęła do niej szerokim strumieniem kasa z Tele-Foniki, była w stanie rywalizować z tymi klubami. Teraz jest pod ścianą.

- Pan był właścicielem Górnika Zabrze. Wie Pan, jak to wygląda od kuchni. Czy Wisła, jeśli spłaci 12 milionów zadłużenia i będzie funkcjonowała bez tego balastu, może się samofinansować?

- Na pewno tak. Tylko trzeba sobie jasno powiedzieć, o co Wisła chce grać. Jeśli dzisiaj chciałaby jak równy z równym rywalizować z Legią, to zestawienie budżetów wskazuje, że nie ma na to szans. Legia ma w budżecie około stu milionów złotych, a Wisła trzydzieści. Różnica jest zbyt duża.

Może od czasu do czasu taką rywalizację uda się wygrać, ale na dłuższą metę na to nie ma szans. Jeśli Wisła miałaby natomiast walczyć co roku o miejsca od drugiego do czwartego, to może się samofinansować. To musiałby być projekt długofalowy. Trzeba sięgnąć do głębokich rezerw. Być może raz czy drugi trzeba pogodzić się z porażką. Trzeba to zrobić po to, żeby odmłodzić drużynę. Wyjść z długów i za cztery czy pięć lat wrócić do walki o najwyższe miejsca.

- Czyli, Pańskim zdaniem, trzeba mieć długofalowy pomysł na funkcjonowanie klubu?

- Tak. Choć absolutnie nie chcę powiedzieć, że w Wiśle w ostatnich latach takiego pomysłu nie było. Miał go Bogdan Basałaj, któremu zabrakło paru minut do Ligi Mistrzów. Ściągał zawodników doświadczonych. Skutkowało to tym, że w momencie braku awansu do Ligi Mistrzów zrodził się problem. Za czasów Jacka Bednarza sytuacja zrobiła się jeszcze trudniejsza.

Jego pomysł to była próba utrzymania się w czubie tabeli zawodnikami nieco zgranymi. Takimi jak Paweł Brożek czy Arek Głowacki. Chwała tym chłopakom, że ciągle potrafią grać na wysokim poziomie. Tylko że z nimi Europy się już nie podbije.

- Wisła ods tycznia będzie miała nowego prezesa, Roberta Gaszyńskiego. To człowiek, który był piłkarzem, ale sprawdził się też w biznesie. Myśli Pan, że taka osoba może wprowadzić trochę myślenia typowo biznesowego do klubu?

- Zastanawiam się, co nowy prezes, choćby najlepszy, może zrobić, jak zastanie 12 milionów długu i pustki w kasie.

- Może przychodzi właśnie po to, żeby pieniądze znaleźć, żeby przyciągnąć do klubu inwestora.

- Nie wierzę w inwestora, wierzę we właściciela. Znam Cupiała i wiem, że to jest silna osobowość. Taka, która nie lubi dzielić się władzą nawet ze swoimi współpracownikami, a co dopiero z jakimś współwłaścicielem. Dlatego to może się tak nazywać dla opinii publicznej, że jest nowy współwłaściciel, a w praktyce będzie wyglądało to w ten sposób, że ktoś zapłaci trzy-cztery miliony i w zamian dostanie na przykład miejsce na koszulce.

Dla mnie prawdziwym współwłaścicielem byłaby osoba, która weszłaby do klubu i powiedziała, że ma jakiś pomysł na funkcjonowanie klubu i od dnia X będzie chciała go realizować. W przypadku Wisły trudno mówić, że wejdzie tutaj jakiś inwestor, bo w co on ma zainwestować? Jaka to inwestycja, skoro nie da się na tym zarobić. Najlepszy dowód to sam Cupiał, który do tej pory tylko dokłada do interesu.

- Myśli Pan, że problemem może być też wewnętrzny dług Wisły wobec Tele-Foniki, który według różnych źródeł wynosi od 80 do nawet 100 milionów złotych?

- Proszę zobaczyć, jak to zrobiono w Legii, gdzie ten dług był jeszcze większy. ITI musiało umorzyć część tego długu. Tak samo musiałoby się stać w Wiśle w sprawie jej długu wobec Tele-Foniki.

- Wygląda na to, że najbliższa przyszłość Wisły może być ciekawsza niż gra drużyny Franciszka Smudy.

- To na pewno będzie ciekawe, choć nie wiem, czy rzeczywiście cokolwiek się wydarzy. Mam wątpliwości, czy ktoś bardzo mocny ekonomicznie będzie chciał wejść w taką nie do końca klarowną sytuację. Inna sprawa, że choć kibice mają na pewno wdzięczność wobec Bogusława Cupiała za wszystkie sukcesy, to oni patrzą też na to, co jest tu i teraz.

Jak drużyna będzie przegrywać, a sytuacja w klubie będzie się pogarszać, to za chwilę podejście do właściciela może się zmienić. Może zatem rzeczywiście jest to dobry moment, żeby poważnie zastanowić się nad sprzedażą całego klubu na rozsądnych warunkach. Jedno jest pewne. Historia Wisły w ostatnich kilkunastu latach nazywa się Bogusław Cupiał. Czy tak samo nazywać się będzie przyszłość, tego nie wiem ani ja, ani pan. Być może wie to właściciel "Białej Gwiazdy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski