Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Curacao u wrót

Krzysztof Kawa
Prezydent Theodore Roosevelt powiedział, że „kiedy na progu stają pieniądze, sport ucieka przez okno”. Przenikliwość godna przywódcy globu, choć za jego kadencji Stany Zjednoczone jak tylko mogły broniły się przed rolą żandarma świata.

Roosevelt miał na myśli tenis, bo choć nigdy nie dał się sfotografować na urządzonym przez siebie korcie w Białym Domu, cenił tę dyscyplinę nie mniej niż futbol amerykański. To oznaczało także jej obronę przed komercją. Udawało się to i jemu, i arystokratycznym następcom niemal do końca lat 60. XX wieku, aż w końcu tama pękła. Zawodnicy nie tylko mogli zacząć brać pieniądze za grę, ale niespełna dekadę później przepędzili amatorów z głównych aren, zawłaszczając nie tylko Nowy Jork, Paryż i Melbourne, ale i - o zgrozo - broniący się najdłużej szacowny Wimbledon.

Wydawać by się mogło, że piłka nożna swój pochód na szczyt komercjalizacji także ma już dawno za sobą, tymczasem wokół świszczą kule wystrzeliwane przez komentatorów odsądzających od czci i wiary szefa FIFA Gianniego Infantino. 48 drużyn na mundialu to według adwersarzy Szwajcara zamach na świętość tradycji (datującej się raptem od 1998 roku) z jednoczesnym pogrzebaniem zasad ducha sportu. Zasad wyrażanych głównie w postulacie „wara słabym od pańskiego stołu”.

Takie głosy słychać również w Polsce, a więc w kraju, którego reprezentacja nie zakwalifikowała się do dwóch ostatnich mundiali, a na ubiegłoroczne Euro we Francji trafiła dlatego, że Michel Platini w swojej łaskawości zwiększył liczbę uczestników turnieju z 16 do 24. Mocarze znad Wisły wzdrygają się na samą myśl, że w 2026 roku przyszłoby im grać w jednej grupie z Tunezją i Uzbekistanem. W ten sam ton uderzają dumni Brytyjczycy, brzydząc się zestawianiem Walii z Chinami i Curacao (nie mylić z likierem ani tym bardziej z San Escobar ministra Waszczykowskiego, choć to też Karaiby).

Nowy mundial to nie tylko więcej meczów, goli i sędziowskich błędów, ale i niespodzianek. Postawilibyście wszystkie oszczędności na to, że Uzbekistan nas nie wyprzedzi? A poza wszystkim - Infantino w gruncie rzeczy realizuje najszczytniejszą, zagubioną w drodze po miliardowe zyski ideę sportu z czasów Roosevelta, przywracając szanse wejścia na salony amatorom. Na przykład z Curacao.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski