Forsyth należy niewątpliwie do najbardziej kompetentnych autorów powieści sensacyjnych (wieść gminna głosi, że przed napisaniem „Psów wojny” współorganizował zamach stanu w Gwinei Równikowej).
Nie sądzę, by pisząc „Czarną listę” wygłaszał kazania w internecie, ale wprowadza do swej powieści wiele weryfikowalnych informacji – o islamskim terroryzmie i jego ideologii, sytuacji w Somalii, która stała się w tej chwili najważniejszą, niekontrolowaną przez nikogo bazą wszelakiego autoramentu bandytów, wreszcie o jednostkach antyterrorystycznych, ich sposobach działania i sprzęcie, jakim dysponują.
Chwilami dokładne opisy sprawiają wrażenie wprowadzania do tekstu tak modnego ostatnio tzw. product placementu, u nas nazwanego niezgrabnie „lokowaniem produktu”. I wręcz zmuszają do zastanowienia – jak to się dzieje, że przy takich możliwościach, choćby obserwowania całego świata za pomocą dronów, jeszcze komukolwiek udaje się dokonać zamachu lub uniknąć zań odpowiedzialności (choć przykład Osamy bin Ladena dowodzi, że zdarza się to coraz rzadziej).
Odważyłbym się wręcz zaryzykować tezę, że takie powieści jak „Czarna lista” pisane są wręcz „ku pokrzepieniu serc” ludzi Zachodu przerażonych groźbą terrorystycznych zamachów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?