Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ćwierć wieku rządził jak król. Nauczyciele nie wytrzymali [WIDEO]

Sylwia Nowosińska, Maciej Makowski
Dobry dyrektor, zdaniem Kusztala, jest taki jak on: dokładny, skrupulatny i wymagający
Dobry dyrektor, zdaniem Kusztala, jest taki jak on: dokładny, skrupulatny i wymagający Fot. Andrzej Banaś
Ambicja, upór, żądza władzy. Dzięki tym cechom Zdzisław Kusztal, szef VIII LO, odniósł życiowy sukces: słaba krakowska szkoła trafiła do czołówek rankingów. Ostatecznie te same cechy doprowadziły go do klęski.

Jest 1992 rok. Matematyk Zdzisław Kusztal zajmuje fotel dyrektora VIII Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Wyspiańskiego. Poziom szkoły – przeciętny. Ale Kusztal jest ambitny. Do pracy przychodzi pierwszy, wychodzi ostatni. Efekt: dziś „ósemka” jest jedną z najlepszych średnich szkół w Małopolsce.

23 lata później. Środa, słoneczne południe. Zdzisław Kusztal przechodzi pustym, szkolnym korytarzem. – Pani Elu, proszę o dwie herbaty – rzuca do sekretarki, wchodząc do gabinetu. Siada w fotelu. Wygląda, jakby nie spał od kilku dni. Szara twarz, przekrwione oczy i rozedrgany głos.

WIDEO: Dyrektor krakowskiego liceum miał poprawiać oceny uczniom. Grozi mu nawet wydalenie z zawodu

Źródło: TVN24/x-news

CZYTAJ TAKŻE: Dyrektor zmieniał maturzystom oceny. Strach w VIII Liceum

– Żyję w stresie – tłumaczy i od razu przechodzi do rzeczy. Rzuca na stół oświadczenie we własnej obronie oraz pismo z poparciem rady pedagogicznej. Nie na wiele mu się zdadzą. We wrześniu odejdzie ze stanowiska. – Teraz czekam jeszcze tylko na oskarżenia o mobbing – śmieje się gorzko człowiek, który mimo woli stał się bohaterem wielu dramatów. I to nie zawsze bohaterem pozytywnym.

EPILOG czyli na początek koniec dyrektora

W maju tego roku do kuratorium trafia skarga na Zdzisława Kusztala. Według jednego z nauczycieli dotyczy bezprawnej zmiany ocen w elektronicznym dzienniku (librusie) przez dyrektora. Do szkoły wkraczają inspektorzy kuratorium oświaty. „Zgodnie z prawem ocenę ustala nauczyciel, a dyrektor nie ma prawa bezpośrednio ingerować w te kwestie” – stwierdzają urzędnicy i wszczynają postępowanie dyscyplinarne w sprawie.

Do autora skargi dołączają kolejni nauczyciele. Nieliczni. Bunt na pokładzie okrętu Kusztala podnosi jedynie kilku spośród 80 marynarzy. To i tak rozjusza tego „najlepszego matematyka wśród humanistów i najlepszego humanistę wśród matematyków” – jak zwykł o sobie mówić dyrektor. Szefa, do którego zawsze należy ostatnie słowo.

Nie na darmo wszak uczniowie nazywają go czasem Kapitanem albo nawet Henrykiem VIII. Bo choć częściej niż strach budzi respekt, co do tego, kto zarządza szkołą przy Grzegórzeckiej, nikt nie ma wątpliwości.

I choć przez 23 lata władzy Kusztala wydawało się, że liceum było wolne od konfliktów, dziś nie jest to już takie pewne.

Tam, gdzie trwa spór, każda z walczących stron ma swoją wersję wydarzeń. Pytanie: komu wierzyć?

Zbuntowani nauczyciele: Boją się swojego szefa. Brali nawet zwolnienia lekarskie z powodu stresu. Powód: ciągłe wezwania na dywanik do dyrektora, niekończące się wizytacje na lekcjach, atmosfera strachu, wytykanie, że nie są dobrymi pracownikami, pokazywanie przygotowanych, ale jeszcze niepodpisanych wypowiedzeń, ostre słowne reprymendy.

Jeden z belfrów opowiada, jak dyrektor celowo wyznaczał mu zastępstwa, informując go o tym dzień wcześniej, ale dopiero o godz. 23. Nie wzruszał go fakt, że podwładny ma małe dzieci i nie może swych planów przewrócić z godziny na godzinę.

Pewny siebie dyrektor. Stwierdza, że to wyłącznie kłamstwa. – Zawsze będę mówił o VIII Liceum i jego nauczycielach, że to wspaniali ludzie – zapewnia. – Kilku z nich się tylko zagubiło, ale myślę, że szybko odnajdą właściwą drogę – dodaje po chwili. Wygląda przy tym trochę jak ksiądz wygłaszający kazanie z ambony.

I tak samo jak ksiądz podaje przykład grzechu wobec starszych: Młody i arogancki nauczyciel siedzi w gabinecie dyrektora z wyciągniętymi nogami i uśmiecha się ironicznie. – To jak mam się wobec niego zachować? – pyta. Bo stworzyć dobrą szkołę nie jest prosto. Trzeba poznać ludzi, zdobyć ich zaufanie. Później pilnować, żeby dali z siebie wszystko. Dobry dyrektor, według Kusztala, to taki jak on: dokładny, skrupulatny i wymagający.

Nauczyciele. Mówią, że wszystko ma swoje granice, a ingerowanie w stopnie, które wystawiają uczniom, to już przesada. Jeśli wpisują na świadectwo ocenę dopuszczającą, to jest to ich ostateczna decyzja, a Kusztalowi nic do tego. Stąd skarga do kuratorium. Pytani o motywy postępowania swojego szefa, milkną.

Dyrektor. Przyznaje, że robi tak od lat. Jeszcze zanim epoka cyfryzacji weszła do szkół, a elektroniczne dzienniki zastąpiły te książkowe, do których nauczyciele wpisywali oceny długopisem lub piórem, Kusztal wertował dzienniki i sprawdzał, czy jego pracownicy ferują sprawiedliwe wyroki.

Teraz, gdy wszystko wyszło na jaw, chętnie rozpoczyna swój wywód w sprawie afery, która zaważyła na jego karierze. Twierdzi, że na kilka dni przed klasyfikacją maturzystów poprosił nauczycieli, żeby przeanalizowali jeszcze raz wszystkie przypadki ocen dopuszczających. Reakcja dwóch z nich zdziwiła go. Jak twierdzi, jeden powiedział: ja to biorę na klatę, drugi: ja nie ustąpię. Ale nie ustąpić przed dyrektorem, u którego dwóje budzą niepokój, to jak podważyć jego niepodważalny autorytet.

Dziś Kusztal zwraca uwagę szczególnie na jeden przypadek. Ocena wystawiona przez nauczyciela znacznie różniła się od wyniku matury: uczeń, który miał z matematyki dopuszczający, zdał egzamin z tego przedmiotu na poziomie podstawowym na 92 proc. i na poziomie rozszerzonym na 90 proc.

Kolejna święta zasada szefa „ósemki” brzmi: Nauczyciele, którzy zauważą, że uczniowi grozi ocena dopuszczająca, powinni zwrócić się o pomoc do dyrektora, prosząc go o zdyscyplinowanie ucznia, albo chociaż sprawdzić jego sytuację rodzinną, która może stać u źródła problemów.

Przyznaje, że po braku reakcji ze strony nauczycieli wprowadził do dziennika elektronicznego propozycje podwyższenia oceny końcowej z dopuszczającej na dostateczną. Chciał sprowokować nauczycieli do ponownej dyskusji, jeszcze przed radą klasyfikacyjną. I sprowokował, ale do buntu.

Dyrektor Kusztal zawsze uważał, że można uczyć bez wystawiania ocen dopuszczających, które, jego zdaniem, piętnują ucznia i mogą być przyczyną traumy. Dlatego od lat ingeruje w oceny nauczycieli: głównie tych młodych i bez doświadczenia.

Bo uczniów powinno się bronić. Tak jak wtedy, gdy 11 licealistów zostało przyłapanych na piciu alkoholu na terenie szkoły. Decyzją Rady Pedagogicznej mieli wylecieć ze szkoły. Kusztal zawiesił wykonanie decyzji nauczycieli. Uczniowie zostali, skończyli szkołę, później studia. Wyszli na ludzi – To był słuszny ruch – mówi.

Zresztą nie pamięta swoich złych decyzji. Po 23 latach na stanowisku dyrektora „ósemki” nie ma sobie nic do zarzucenia.

AKT I (szkoła przyjazna zakochanym)

2003 rok. Wtedy o Kusztalu robi się głośno. Powód: całowanie. Marek Stępski, dyrektor krakowskiego II LO ściga wówczas wszelki przejawy czułości wśród uczniów. Marian Krampus z XXIX LO apeluje o powściągliwość, a Henryk Pamuła z IV LO ma nawet okolicznościową, krótką mowę: „nie to miejsce, nie ten czas”. Dyrektor „ósemki” idzie pod prąd. – A cóż w tym złego? Przecież to normalne i sympatyczne – mówił przed laty w rozmowie z „Gazetą Krakowską” . To czas, kiedy uczniowie większości krakowskich szkół zazdroszczą koleżankom i kolegom z VIII LO. Po latach dyrektor nie zmienił zdania. Zwraca uwagę tylko wówczas, gdy zakochani przez pocałunki nie słyszą dzwonka na lekcję.

AKT II (bohater na straży moralności)

Pocałunki tak, ale seks już niekoniecznie. Rok później Zdzisław Kusztal bohatersko przegania hostessy reklamujące jedną z sieci komórkowych, które na zakończenie roku szkolnego rozdawały uczniom prezerwatywy przed liceum.
Gdy zobaczył swoich podopiecznych przekraczających próg szkoły z owym gadżetem w ręce, wyszedł przed budynek i – jak sam mówił – rozgromił towarzystwo. Był szybszy od policji, którą sam wezwał. Gdy patrol przyjechał na miejsce, hostess już nie było. Kusztal jest człowiekiem emocjonalnym i zdarza mu się wybuchnąć.

AKT III (rozwój akcji)

Tak też było w przypadku jego pierwszego medialnego konfliktu, opisanego przez „Gazetę Wyborczą”: Kusztal kontra rodzice. Zaczęło się od pomysłu dyrektora: jeżeli nauczyciel nie jest w stanie zrealizować na lekcjach całości programu, potrzebne są uzupełniające fakultety. Gdy na darmowe dodatkowe zajęcia szkoły nie stać, rodzice muszą płacić. I tak wprowadził fakultety z matematyki. Siedem złotych – tyle miesięcznie musiał zapłacić uczeń krakowskiego VIII LO, jeśli chciał nauczyć się matematyki w zakresie, jaki przewiduje szkolny program.

Rodzice byli wściekli, bo edukacja jest darmowa, a szkoła ma obowiązek zrealizować całość programu. Wściekły był także Kusztal, że rodzice podnieśli raban (kuratorium przyznało im zresztą rację).

AKT IV (alkomat wzmaga napięcie w dramacie)

Kiedyś Kusztal z determinacją bronił uczniów pijących alkohol. W 2006 r. przyszedł moment, że musiał się bronić sam. Z przynajmniej taką samą determinacją i z takiego samego powodu. Oskarżony o jazdę autem na podwójnym gazie omal nie stracił stanowiska. Z odsieczą przyszedł mu sąd, wydając uniewinniający wyrok w dwóch instancjach po czterech latach procesu.

Dziś tematu unika jak ognia. Wścieka się, gdy ktoś tylko wspomina o wydarzeniach sprzed lat. Zostało mu po nich wspomnienie zdjęcia z czarnym paskiem zasłaniającym oczy, zamieszczonego w jednej z gazet oraz niechęć wobec dziennikarzy, czasem zwanych przez Kusztala „pismakami”. Próbuje ich straszyć pozwami.

29 sierpnia 2006 r. Zdzisław Kusztal ucztuje wspólnie ze znajomymi nauczycielami w jednej z krakowskich restauracji. Je flaki. Opuszcza towarzystwo przed północą. Wsiada do samochodu. Rusza. Jedzie bez zapalonych świateł. Wpada na ustawiony na ulicy biało-czerwony pachołek. Zatrzymują go strażnicy miejscy, później dołącza policja. Dyrektor dmucha w alkomat. Wynik: 2,34 promila. Jeszcze tej samej nocy przyznaje się do winy. Odmawia jednak złożenia dalszych wyjaśnień.

Mijają dwa miesiące. Kusztal zmienia zdanie. Składa w prokuraturze obszerne wyjaśnienia. Owszem pił: dwa kieliszki wódki i litr piwa. Tylko że w momencie zatrzymania wszystko powinno wyparować. I doskonale wie, dlaczego tak się nie stało. Ma cukrzycę, bierze leki, do tego dochodzi uszkodzona wątroba i dieta. „Wydarzenie to jest moją osobistą, życiową porażką i swoistą tragedią” – wyjaśnia. Miesiąc później zeznaje w prokuraturze. Przyznaje się do zarzutu, ale uważa, że wynik pomiaru alkomatem był zawyżony. Rozpoczyna walkę o dobre imię i zachowanie posady. Linia obrony: cukrzyca i zepsuty alkomat.

Ma też wielu przyjaciół. W sądowej batalii nie jest osamotniony. Popierają go nauczyciele, a prezydent Jacek Majchrowski dostaje petycję podpisaną przez 300 uczniów. Bronią swojego dyrektora. Laurkę wystawia mu ówczesny proboszcz parafii św. Mikołaja w Krakowie ks. Antoni Sołtysik. Na koniec Kusztalowi pomaga Józef Rostworowski, ówczesny małopolski kurator oświaty. Dlaczego?

Za swój występek dyrektor powinien stanąć przed komisją dyscyplinarną nauczycieli. Jednak Rostworowski tak długo zwlekał z przekazaniem wniosku rzecznikowi dyscyplinarnemu, że sprawa się przedawniła. Nie zawiesił go również prezydent, choć miał takie prawo. Pod koniec czerwca 2008 r. sąd pierwszej instancji wydał nieprawomocny wyrok: winny. Ostatecznie jednak sąd apelacyjny uniewinnił dyrektora „ósemki”. Wyrok jest prawomocny.

W czasie, gdy Zdzisław Kusztal wyciera sądowe korytarze, ogłaszane są kolejne konkursy na dyrektora VIII LO. W pierwszym dwoje kandydatów nie zyskuje pełnej akceptacji komisji. W drugim startuje trzech kandydatów, a zwycięzcy i tak nie ma.

Po prawomocnym wyroku w sprawie, w której winnym całego zamieszania okazuje się wadliwy alkomat, prezydent Majchrowski przywraca Kusztala na stanowisko. Tłumaczy, że to forma zadośćuczynienia za cztery lata ciągania dyrektora po sądach. Następca Rostworowskiego Aleksander Palczewski nie kryje rozczarowania. Kusztal nigdy mu tego nie wybaczy – Byliśmy kiedyś kolegami – kwituje.

AKT V (czas spóźnionej refleksji)

Po 23 latach nietuzinkowej kariery Zdzisław Kusztal odchodzi ze stanowiska dyrektora w atmosferze skandalu. W tym czasie zmieniła się szkoła. Jej Kapitan zmienił się w dyktatora. Za co zostanie zapamiętany? Za stworzenie z przeciętnego liceum jednej z najlepszych szkół średnich, gdzie zdawalność matur jest na poziomie 90 proc. Czy za jazdę na podwójnym gazie, coraz trudniejszy do zniesienia charakter, konflikty z nauczycielami i bezprawne zmienianie ocen? Być może za jedno, albo za drugie. Ale na pewno będzie pamiętany. Przez osiem pokoleń licealistów.

***

Zdzisław Kusztal urodził się w 1949 r. w Pionkach. W 1973 r. ukończył matematykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jeszcze w czasie studiów rozpoczyna pracę w IX Liceum Ogólnokształcącym w Krakowie. Na dobre związuje się z oświatą.

Zaledwie pięć lat po skończeniu studiów obejmuje stanowisko dyrektora w jednej z krakowskich szkół podstawowych. Później pracuje m.in. jako inspektor w kuratorium oświaty. W 1992 r. zostaje dyrektorem VIII Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie.

Za doprowadzenie liceum do czołówki szkół krakowskich i małopolskich, szczególnie w zakresie nauk ścisłych otrzymał Medal Komisji Edukacji Narodowej, Złoty Krzyż Zasługi, Nagrody Ministra Edukacji i Prezydenta Krakowa.

Matematyka fascynowała go od zawsze. Pod koniec liceum zdecydował, że zostanie nauczycielem. Jego żoną jest matematyczka Maria Gomoliszewska. Mają dwójkę dzieci i dwoje wnuków, które są ich oczkiem w głowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski