18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarne koniki

Redakcja
Darmowy węgiel, odwieczny przywilej górników, trafia na rynek - nielegalnie, a więc bez podatku

Zbigniew Bartuś

Zbigniew Bartuś

Darmowy węgiel, odwieczny przywilej górników,

trafia na rynek - nielegalnie, a więc bez podatku

   250 milionów złotych - taka jest, według naszych szacunków, wartość węgla zgarnianego co roku z polskiego rynku przez handlarzy skupujących talony od górników i górniczych emerytów. Handlarze wyciskają na tym prawdopodobnie - na czysto - ok. 50 mln zł. Dzieje się to poza kontrolą państwa i co ważniejsze - praktycznie poza systemem podatkowym. Węgiel ten sprzedawany jest bowiem na lewo drobnym odbiorcom, albo nie bojącym się ryzyka składom opałowym.
   Wprawdzie wymienione kwoty nie są wielkie w porównaniu z ogólnymi przychodami górnictwa węgla kamiennego i nie mogą w dramatyczny sposób wpłynąć na krajowy rynek, jednak niemal wszyscy w branży przyznają, że to wielka patologia. Kopalniane bramy są dziś bodaj jedynym miejscem w Polsce, w którym można spotkać - dobrze znanych w PRL-u - koników, żyjących z nielegalnego obrotu poszukiwanymi dobrami.

Pół miliarda w naturze

   Deputat węglowy to jeden z najstarszych przywilejów w górnictwie. Dawniej górnicy odbierali go wyłącznie w naturze, potem dano im wybór: albo biorą węgiel z kopalni, albo godzą się na ekwiwalent pieniężny. Taki jest do dziś i mniej niż jeden na pięciu wybiera ekwiwalent.
   Co to oznacza?
   W całej branży pracuje dziś około 130 tysięcy górników. Każdy z nich - niezależnie od tego, czy fedruje węgiel kilometr pod ziemią w trudzie i znoju, czy też ogląda go jedynie z okien biurowca, pijąc kawkę - ma prawo do 8 ton opału rocznie; zatrudnieni po 1993 roku (zdecydowana mniejszość) otrzymują 6 ton. Jednak to nie wszystko: w ciągu ostatnich 6 lat odeszło z kopalń ponad 110 tysięcy górników - część z nich odpoczywa na przedemerytalnych urlopach górniczych i zachowała uprawnienia do pełnego deputatu, część przeszła na emerytury, bądź renty - ci mają prawo do 3 ton węgla rocznie. W sumie uprawnionych do pobierania deputatu emerytów i rencistów jest ok. ćwierć miliona.
   Do końca 2001 roku ekwiwalenty za węgiel wypłacał emerytom i rencistom ZUS, otrzymując na ten cel środki z budżetu państwa (było to wtedy blisko 130 mln zł rocznie). Od 1 stycznia 2002 - z woli szukającego oszczędności rządu - realizacją emeryckich deputatów zajęły się kopalnie. W wielu wypadkach zrodziło to sytuacje - z punktu widzenia ekonomii - kuriozalne: oto bowiem kopalnia zatrudniająca 1,5 tys. pracowników (w tym niecały tysiąc dołowych), musi organizować wypłatę deputatów dla... 5 tysięcy emerytów i rencistów. Co jednak ważniejsze - od tego momentu również owi emeryci i renciści mają nieskrępowany i wolny wybór: brać węgiel czy ekwiwalent.
   I tylko jedna piąta bierze pieniądze.
   Czy to oznacza, że cała reszta pobiera węgiel? Nie. Większości z nich węgiel nie jest bowiem do niczego potrzebny. Nikt do końca nie wie, co dzieje się z potężną częścią węgla o wartości ponad pół miliarda złotych.

Gruby znaczy dobry

   Tu ważna uwaga: polskie kopalnie fedrują w tej chwili rocznie 100 mln ton węgla, w tym 70 mln wchłania rynek krajowy, więc na pierwszy rzut oka 1 milion ton przeznaczany na deputaty dla pracowników i kolejne 750 tys. ton dla emerytów i rencistów to niewiele; rzecz dotyczy jednak tzw. węgla grubego, czyli najlepszego, najbardziej poszukiwanego na rynku, używanego przez gospodarstwa domowe i niewielkie osiedlowe ciepłownie. Takiego, po który od października do stycznia ustawiają się pod kopalniami długaśne kolejki. Oczywiście - przekłada się to na ceny. Przykładowo - najtańsze rodzaje węgla kosztują w bramie kopalni poniżej 100 zł, a owe grube, najlepsze - powyżej 400 zł.
   Grubego węgla sprzedaje się w tej chwili w Polsce ok. 6 mln ton rocznie. Przy tej liczbie owe deputatowe (talonowe) 1,75 mln ton wygląda już poważnie.
   Jaka część tej olbrzymiej hałdy trafia na rynek za pośrednictwem podkopalnianych koników? Tego nikt do dziś nie wyliczył, choć proceder jest równie stary, jak profesja konika. Nikt nawet nie próbował liczyć, choć bywa, że tańszy talonowy węgiel konkuruje na rynku z "normalnym". - Dotychczas uczciwych dealerów węglowych znacznie silniej uwierał handel długami kopalń - wyjaśnia szef jednego z największych składów opałowych w Małopolsce. - Przy potężnym i ciągle rosnącym zadłużeniu branży handel długami rozkwitł do niebywałych rozmiarów. Dług kupiony za maksimum 70 procent wartości, poprzez różne dojścia, na bramie kopalni przemieniał się w węgiel - za 100 proc. wartości. Na rynek wchodził z ceną nieco poniżej kopalnianej - odbierając kopalni klientów, bądź zmuszając ją do obniżenia ceny.
   Według ostrożnych szacunków Ministerstwa Gospodarki, w tak nienormalny sposób trafiało na polski rynek nawet 30 proc. węgla, czyli 30 milionów ton, o wartości od 5 do 10 mld zł. Handel długami stał się zmorą dla kopalń - i błogosławieństwem dla tysięcy hien żerujących na tym zjawisku. Przeprowadzane właśnie oddłużenie branży (na gigantyczną kwotę 18 mld zł) ma je ukrócić.
   Niejako mimochodem reflektory skierowały się więc na inną patologię: "czarnych koników" - handlujących talonami.

Matematyka niższa

   - Nie skończyłam nawet siódmej klasy podstawówki, ale na tyle liczyć potrafię - śmieje się Adam K., 57-letni emeryt z KWK Piast z położonego między Oświęcimiem a Tychami Bierunia. Niedawno sprzedał talony na swoje emeryckie 3 tony węgla temu samemu co zawsze "koniowi", czyli S. Dostał ponad 1000 zł, czyli 345 zł za tonę, w sumie o ponad 30 zł więcej niż chciała mu dać - w formie rozłożonego na raty ekwiwalentu - kopalnia.
   K. mieszka "od zawsze", czyli odkąd 25 lat temu zaczął pracę na kopalni, w przylegającym do niej blokowisku. Węgla nie używa. Bloki są ogrzewane przez przykopalnianą ciepłownię, ciepła woda też stamtąd pochodzi. Altanę na działce grzeje piecykiem olejowym. Deputat węglowy to od początku jedynie źródło - jak dowcipkują starzy górnicy - lewej kasy, którą można zagospodarować w tajemnicy przed żoną.
   Próbuję zagadnąć konika - S. Z pismakiem nie będzie gadał. Nie powie, ilu ludzi sprzedaje mu talony i kto je skupuje. "Tajemnica handlowa" - i tyle.
   Bardziej rozmowni są górnicy. Wielu z nich wisi Pawłowi S. pieniądze - z reguły po kilkaset złotych, czasem tysiąc, rzadziej dwa (czyli równowartość 8-tonowego deputatu). Przez całe lato udzielał im "przedpłat" albo "pożyczek" - na 15-20 procent. Spłacają to potem w talonach. Więc de facto S. kupuje węgiel taniej o wysokość odsetek.
   Ilu jest takich zadłużonych u konika górników? Nie wiadomo, bo niektórzy nigdy się nie przyznają - mają świadomość, że sprawa jest nielegalna, inni wspominają o mafii i kładą palce na ustach. Łatwiej oszacować, ile węgla trafia w ten sposób na rynek. Według obserwacji Adama K., góra 10-15 procent pracowników i emerytów bierze węgiel w naturze, bo ma własne domy i potrzebuje taniego opału: - A nie ma tańszego niż darmowy węgiel - śmieje się K., który przez całe życie nie był ani razu pod ziemią, ale przynajmniej w przeciwieństwie do setek biurowych, osobiście dotykał węgiel (przez 18 lat ładował i odprawiał wagony). 10 procent ludzi bierze ekwiwalent. Reszta przehandlowuje talony. W Kompanii Węglowej, do której należy Piast (największy producent węgla grubego), idzie na ten cel jedna piąta całego rocznego urobku węgla grubego, czyli 700 tysięcy ton. Wartość rynkowa: ponad 250 mln złotych.
   Jerzy C. spod Kęt dopowiada, że talonami handlują również pracownicy, którzy mają domy z piecami węglowymi, ale nie potrzeba im aż 8 ton. - Mam domek ocieplony styropianem, to stykają mi 4 tony na sezon, no, przy trzaskającej zimie 6. Resztę sprzedaję. Komu? Jasne, że konikom, bo lepiej płacą i od razu całą kwotę, a nie po miesiącach czekania w kolejce, na raty. W dodatku kopalnia nie udziela przedpłat - C., który od dwóch lat jest na urlopie i zachował prawo do pełnego deputatu (oraz innych przywilejów) dziwi się, że w ogóle pytam.
   Tak robią wszyscy jego koledzy z kopalni Brzeszcze.

Koniki bez VAT-u

   W wyroku z 25 czerwca 2001 r. Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził, że "spełnienie obowiązku nałożonego na pracodawcę normą prawną, polegającego na wydaniu towaru pracownikowi, nie ma charakteru obrotu cywilnoprawnego i pozostaje poza zakresem przedmiotowym opodatkowania podatkiem od towarów i usług." Przekładając to na ludzki język - zgodnie z prawem towary takie, jak węgiel wydawany z deputatu, nie są obciążane podatkiem VAT, w tym wypadku 22-procentowym. Co to oznacza w praktyce? Ano to, że deputatowy węgiel jest właśnie o ten podatek tańszy.
   Dla handlarzy to gratka. Dlatego w sezonie kupują talony po wartości nominalnej, a bywa, że nawet powyżej niej. W kopalniach ekwiwalenty oscylują w granicach 307-340 zł za tonę. Koniki dają teraz o parę złotych więcej. Z reguły wchodzą jednak w grę wspomniane "przedpłaty", "pożyczki" - i odsetki, więc rzeczywista cena płacona przez konika jest niższa - ok. 270-280 złotych. Pytaliśmy kilku "koni", za ile załatwiliby (bo od nich się nie kupuje) dwie ciężarówki po 10 ton każda. Powiedzieli, że w pobliżu kopalni - po 360 zł, a z dowozem do Krakowa - po 380-390 zł. Zakładając ostrożnie, że przeciętny konik uzyskuje średnie przebicie na tonie rzędu 50 złotych (po uwzględnieniu śladowej dziś inflacji) - w grę może wchodzić czysty zysk rzędu przynajmniej 50 milionów złotych rocznie.
   Kto zgarnia te pieniądze?

W sieci?

   Górnicy sprzedają talony bez przeszkód, bo nie są one imienne, ale wystawiane na okaziciela. Równie swobodnie obracają nimi koniki. Górnicy szemrzą między sobą, że znaczna część "koni" skupuje talony "dla kogoś większego". Dla kogo?
   - Co pewien czas pojawiają się w Krakowie ulotki z ofertami o treści "Węgiel gruby po 350 zł za tonę, z dowozem do domu". To jest przy uczciwym podejściu zupełnie niemożliwa cena - komentuje Lidia Zegarmistrz, prezes Małopolskiej Spółki Handlowej. MSH ma od 9 lat, stale odnawianą, umowę z Katowickim Holdingiem Węglowym i certyfikat tegoż holdingu. 95 procent węgla sprowadza z należącej doń kopalni "Wujek". Ceny węgla grubego o najlepszych parametrach (30 tys. kJ) sięgają 440-450 zł; nieco taniej kupują go wieloletni kontrahenci MSH. Podobne ceny obowiązują we wszystkich składach w Krakowie i okolicy (w MSH żartują, że składy patrzą na ich ceny i według tego ustawiają własne). Nie inaczej jest w poszczególnych miastach i gminach w Małopolsce, nawet za zachodzie, skąd bliżej do kopalń.
   - Odnoszę wrażenie, że wpływ talonowego węgla na ceny globalne jest coraz niższy - ocenia Marek Piszczyk z Biura handlowego Janina w Libiążu. - Ceny kształtuje Kompania Węglowa, a ilość węgla talonowego jest mniejsza, bo stale ubywa górników.
   Zdaniem właścicieli składów, z których żaden nie przyznaje się do obrotu węglem "talonowym" (to akurat bardzo ciężko sprawdzić, bo towary masowe są trudno policzalne), opał taki trafia po cichu do mniejszych miejscowości i wiosek, także w odległych zakątkach kraju, dowożony tam ciężarówkami. Pytaliśmy stojących pod kopalnią "Wujek" kierowców, czy kupują talony od górników. Odpowiedzieli, że jeszcze nigdy się to nie zdarzyło. Jeśli już - kupują od koników. I wszyscy na tym jakoś zyskują.
   Z wyjątkiem kopalń, które wydają węgiel - wart w sumie ponad pół miliarda złotych - za darmo. Węgiel ten, wbrew zamierzeniom ustawodawcy, trafia jak najbardziej do "obrotu cywilnoprawnego", choć dalej pozostaje "poza zakresem przedmiotowym opodatkowania podatkiem od towarów i usług".

Pomożecie?!

   Marek Piszczyk mówi, że najprostszym rozwiązaniem byłaby rezygnacja z talonów - i wprowadzenie ekwiwalentu dla wszystkich bez wyjątku. - Parę osób, żyjących dotąd z tego procederu, musiałoby wreszcie znaleźć uczciwą robotę - dodaje.
   Ku takiemu rozwiązaniu skłaniają się - pod naciskiem zarządów spółek węglowych - działacze związkowi. - Deputat to jest prosta sprawa, myślę, że można go spokojnie przerobić na świadczenie czysto pieniężne - przyznaje Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce. I dodaje, że zarząd Kompanii Węglowej zapowiedział respektowanie układu zbiorowego pracy jedynie do czerwca. To samo sygnalizują dwie pozostałe spółki wydobywcze. Do tego czasu trzeba się więc jakoś dogadać, m.in. w sprawie deputatów oraz jeszcze drażliwszych kwestii, jak pensja barbórkowa i czternastka.
   Jednak może nie być łatwo, bo wielu górnikom obecny układ pasuje. Na niedawnym spotkaniu z posłem Markiem Dyduchem, sekretarzem generalnym SLD, noworudzcy i wałbrzyscy emerytowani górnicy podkreślali, że chcą nadal otrzymywać deputaty. Wolą to niż pieniężny ekwiwalent wypłacany przez ZUS - do którego na powrót skłania się rząd. Sęk w tym, że ekwiwalent ustala się od ceny tony węgla netto (307 zł) a nie z VAT (370 zł), więc górnicy i emeryci czują się mocno stratni. Przedstawiciele związków zawodowych interweniowali już w Ministerstwie Gospodarki.
   Jak czytamy na internetowej stronie posła Dyducha, "w ostatnich wyborach parlamentarnych miał on wśród górniczej braci bardzo duże poparcie i obiecał interweniować w tej właśnie sprawie już w najbliższych dniach".
   Zapewne swą interwencją zyska poparcie kolejnych wdzięcznych wyborców. Czarnych koników.

Dobry "Wujek"

   Dzień wypłaty pod katowicką kopalnią "Wujek". Co najmniej 8 koników kręci się w pobliżu budynku dyrekcji. Bacznie obserwują przechodniów. Nie trzeba czekać ani pół minuty, by któryś podskoczył zapytać, w czym może pomóc. - Chcę kupić węgiel - zaczynam. Konik ciągnie mnie już na bok i szybko tłumaczy: - Jestem w stanie załatwić każdą ilość. Po ile? Tu, na wadze, kopalnia sprzedaje tonę za 389,18 zł, a u mnie ma pani po 360 zł. Jeśli trzeba zawieźć gdzieś w mieście, to służę multicarem. Dowóz za 30-35 zł, zależy, jak daleko.
   Mówię, że interesuje mnie nawet 20 ton dla znajomych z Krakowa. - Da się załatwić. Na tej wadze ładują tylko do 8 ton, ale powiem, na którą bramę podjechać, żeby dało się wziąć większą partię. Czy będzie taniej przy większym zamówieniu? Nie, nie. 360 zł to i tak poniżej kosztów.
   Szybko wciska do ręki wizytówkę. Jest pełne imię i nazwisko, adres. I dwa telefony: stacjonarny ("późnym wieczorem łapać mnie w domu") i komórkowy ("mam cały czas przy sobie, gdy stoję pod kopalnią").
   Sprawdzamy u znajomych górników. Te 360 zł to niezły zarobek. Górnik może sprzedać kopalni swój talon i dostanie prawie 340 zł za tonę (bez kilkudziesięciu groszy). Konik płaci mu o 20 zł mniej. No, chyba że dobry znajomy, to o 15 zł. - No to dlaczego górnicy sprzedają talony konikom, a nie kopalni? - _pytam znajomych z kopalni. Śmieją się. - Konie bazują na tych, co mają u nich pożyczki. Odkąd kopalnia zaczęła skupować talony, koniki mieli przes... Ale szybko sobie poradzili. Dają niektórym pożyczki akonto przyszłych talonów. Tyle że już wtedy doliczają 20 proc. pożyczonej sumy, więc deputat kupują jeszcze taniej niż wcześniej._
   Znajomi dodają, że gdybyśmy chcieli wejść do budynku sztygarowni i próbowali dogadać się bezpośrednio z jakimś górnikiem, żeby sprzedał nam swój talon, zaraz przegoniłby nas któryś z koników. Ostatnio postawiono tam nawet ochroniarza, bo dochodziło do bójek między potencjalnymi nabywcami...
BARBARA JAWORSKA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski