Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarny czwartek

Paweł Stachnik
24 października 1929. Krach na giełdzie w Nowym Jorku. Kursy akcji gwałtownie spadają. Tak zaczyna się wielki kryzys. Niebawem obejmie cały świat.

W latach 20. ub.w. gospodarka Stanów Zjednoczonych rozwijała się dynamicznie. Rosła produkcja i zarobki, a razem z nimi zamożność społeczeństwa. Republikańscy prezydenci obniżali podatki, a ceny produktów spadały. Samochód - w Europie ciągle towar luksusowy - miała ponad połowa Amerykanów.

Rozwijająca się gospodarka wpływała na rozwój giełdy, na której chętnie inwestowano. Rozpowszechniło się inwestowanie nazywane „buying on margin”, czyli kupowanie na kredyt. Zwyżkujące stale kursy akcji powodowały, że kupowano je nawet za pożyczone pieniądze, licząc że szybki zysk pozwoli zarobić i oddać pożyczkę.

Miało to swoje podstawy, bo w latach 1924-1929 ceny akcji wzrosły o 400 proc. Inna sprawa, że ich wartość często nie odpowiadała rzeczywistej wartości firm. Na giełdzie pojawiały się nawet akcje fikcyjnych spółek, na których usiłowano zarabiać. W każdym razie magii inwestowania i zarabiania poddały się tysiące Amerykanów - zarówno rekinów finansowych, jak i drobnych ciułaczy.

Ta bańka akcyjna pękła w czwartek 24 października 1929 r. Tego dnia okazało się, że kupujących akcje na nowojorskiej giełdzie jest za mało, by podtrzymać wzrost ich kursu. Zaczął on spadać, a to spowodowało gwałtowną wyprzedaż papierów. A im bardziej one taniały, tym więcej osób chciało się ich pozbyć.

Wybuchła panika. Wszyscy chcieli sprzedawać, ale nikt nie chciał kupować. 24 października obrócono 13 milionami akcji, w ciągu kolejnych kilku dni liczba zwiększyła się do 30 milionów.

Tysiące inwestujących na giełdzie straciło duże pieniądze, niektórzy zaś wszystko. Dotychczasowi bogacze stali się nędzarzami. Nastąpiła fala samobójstw. Banki nie miały z czego ściągać udzielonych kredytów, a to przyniosło upadek wielu z nich. Te, które przetrwały starały się ściągać kredyty od klientów, którzy nie byli zagrożeni, np. od farmerów. Przyniosło to odwrotny skutek, bo zmuszani do zapłaty rolnicy bankrutowali.

Początkowo władze państwowe nie robiły nic w sprawie kryzysu. Prezydent Herbert Hoover jako republikanin był głęboko przekonany, że państwo nie powinno ingerować w rynek, który poradzi sobie sam. Uważano też, że kryzys może mieć dobre strony, bo oczyści gospodarkę z patologii.

Po kilku miesiącach dostrzeżono jednak, że sytuacja zamiast się poprawiać, stale się pogarsza. By zdobyć pieniądze na stabilizację rynku USA zwróciły się do swoich dłużników w Europie i innych częściach świata o szybszą spłatę pożyczek. To spowodowało, że kryzys przeniósł się za granicę i stopniowo objął cały świat (z wyjątkiem izolowanego ZSRR, który prowadził własną, daleką od normalnej, politykę gospodarczą).

Kryzys, nazwany Wielkim, rzeczywiście był głęboki, znacznie głębszy niż ten znany nam z 2008 r. Drastycznie spadała produkcja, wzrosło bezrobocie, a tym samym ubóstwo społeczeństwa. W Europie bezrobocie sięgnęło średnio 25 proc., w USA zaś - 30 proc. Niepracujący ludzie nie zarabiali, nie mieli więc za co kupować towarów. To z kolei skutkowało zapaściami i bankructwami przedsiębiorstw, których produkcja nie znajdowała nabywców.

Takie właśnie błędne koło zależności pogłębiało recesję. W 1932 r. akcje notowane na Wall Street osiągnęły wartość zaledwie 20 proc. poziomu z roku 1929. Wartość całego światowego handlu zmalała w latach 1929-1933 aż trzykrotnie. Dochód przeciętnej amerykańskiej rodziny spadł z 2300 do 1500 dolarów rocznie. W latach 1929-1933 upadło 10 tys. z 25 tys. komercyjnych banków w USA.

Partia republikańska zapłaciła za Wielki Kryzys utratą stanowiska prezydenta. W 1933 r. wybory wygrał demokrata Franklin D. Roosevelt, który obmyślił plan walki z recesją nazwany Nowym Ładem (New Deal). Jego celem było zwiększenie siły nabywczej ludności oraz pobudzenie gospodarki.

Roosevelt wprowadził program opieki socjalnej dla robotników (płaca minimalna, emerytury, ubezpieczenia). Państwo zaczęło mocno ingerować w gospodarkę celem pobudzenia koniunktury. Stworzono szeroki program robót publicznych, w ramach którego zatrudniono 8,5 mln bezrobotnych. Budowano drogi, mosty, lotniska, fabryki, elektrownie itp. New Deal przyniósł pozytywne efekty i pozwolił podnieść się amerykańskiej gospodarce z zapaści, a następnie doczekać II wojny światowej, która nakręciła koniunkturę produkcyjną.

Sam Roosevelt uzyskał wielką popularność i poparcie społeczne i jeszcze trzy razy wybierany był na prezydenta: w 1936, 1940 i 1944 r. Przyjmuje się, że Wielki Kryzys zakończył się w USA w 1933 r., a w innych krajach dwa lata później.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski