Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarny humor i zaskakująca intryga wytatuowane na skórze

Monika Jagiełło
Tomasz Schimscheiner podczas zabiegu.
Tomasz Schimscheiner podczas zabiegu. Tomasz Cichocki
Teatr. Dość nietypowego wsparcia spektaklowi "Body Art", który możemy zobaczyć na Scenie STU, postanowiło udzielić największe krakowskie studio tatuażu - Kult Tattoo.

Zaciskający na fotografii zęby Tomasz Schimcheiner to oczywiście żart. Aktor wziął udział w zainscenizowanej sesji zdjęciowej, podczas której profesjonalny tatuator nałożył mu na rękę kalkę wzoru z logo teatru. Nakłada się ją na skórę przed wykonaniem właściwego tatuażu, do czego oczywiście w tym przypadku nie doszło. Sesja odbyła się w największym krakowskim studiu zdobienia skóry Kult Tattoo.

- Chcemy przełamywać stereotypy. W pomysł zaangażowaliśmy się tym chętniej, że spektakl dotyka tematu sztuki tatuażu - wyjaśnia Radosław Błaszczyński, szef studia.

Kult wziął na siebie rolę nietypowego patrona. Zachęca klientów do wybrania się do teatru na "Body Art". Tym, którzy wrócą z biletem w ręku, oferuje zniżkę na tatuaż.

- Sztuka, w tym wypadku sztuka teatralna, nigdy nie jest kierowana do jakiejś grupy, bo staje się wtedy biznesem. Choć myślę, że miłośnik tatuażu znajdzie w tej sztuce coś dla siebie - stwierdza Tomasz Schimscheiner.

Pomysł jest bezpośrednim nawiązaniem do przedstawienia, które poprzedza performance w wykonaniu głównego bohatera, Tigera (grają go na przemian Schimscheiner i Grzegorz Mielczarek). Za pomocą laserowej projekcji jego liczne tatuaże - symboliczna deklaracja wolności bez granic - rozrastają się, dotykając świetlnymi wiązkami widza.

W trakcie spektaklu artysta posunie się dalej niż kiedykolwiek. Jego ostatni performance stanie się eksperymentem na parze dawnych znajomych, niespełnionych artystów. Okazuje się, że wytatuowane ciało ginącego "przypadkiem" Tigera ma rynkową cenę.

Czy spłukani Lea i Fred je spieniężą? - Tiger eksperymentuje na żywym ciele. Tatuaże to dla niego znak wolności, której zazdroszczą mu inni. W sztuce decyduje się jednak na cyniczny zabieg, bo zastawia pułapkę na ludzi, swoich przyjaciół. Tekst jest zabawny, ale kryje poważną refleksję o życiowej lawinie, którą może uruchomić mały kamyczek - mówi reżyser "Body Art", Artur "Baron" Więcek. Sztukę zobaczymy na Scenie STU 21 i 22 kwietnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski