Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas biesiadowania

Redakcja
Zachować umiar i rozsądek

Z nadejściem karnawału rozpoczyna się długi i - przyznajmy uczciwie - miły czas biesiadowania. Wszystko zaczyna się tuż przed świętami. Wielkie zakupy rozpoczynają okres wielkiego żarcia. Kiedy już lodówki pękają w szwach, zasiadamy za stołami i jemy, jemy, jemy!
   Już w Wigilię stajemy w blokach startowych. Odliczanie trwa od rana. Jemy bardzo mało albo zgoła wcale - aż do wigilijnej kolacji! Wtedy ruszamy!
   Potrawy, przygotowane na tę jedyną w roku wigilijną kolację, zaprawione niepowtarzalnym nastrojem i panującą przy stołach radością, smakują wyśmienicie. Po całym dniu głodowania zmiatamy ze stołu wszystko jak leci. Bez wyrzutów sumienia, bo po pierwsze - jest to "postne" jedzenie, a po drugie - to tradycja (a nie łakomstwo) nakazuje spróbować każdej potrawy. Nie zastanawiamy się wcale, że ta "postna" kolacja może nas kosztować nawet ponad dwa tysiące kalorii. Bez pomocy herbaty z mięty, kropli żołądkowych albo raphaholiny organizm sobie nie poradzi. Ale to dopiero początek!
   Prawdziwy wyścig z przeszkodami zaczyna się następnego dnia rano. Przeszkody to rodzina, którą zwyczajowo odwiedzamy w święta - inaczej można byłoby od rana do wieczora wcale nie odchodzić od stołu. Zaś wyścig polega na pochłonięciu jak największej ilości jadła w jak najkrótszym czasie.
   Rokrocznie przyrzekamy sobie, że to już ostatni raz. Więcej nie pozwolę sobie na takie obżarstwo, mówimy, rozpinając guziki w spódnicach i spodniach. Ale sytuacja powtarza się nieodmiennie. Wszystko jest takie pyszne, a siedzenie przy zastawionym stole po prostu skłania do jedzenia.
   Na skutki folgowania sobie nie trzeba długo czekać. Ból głowy i żołądka, niestrawność, ogólnie złe samopoczucie i nudności to efekty krótkoterminowe. Prędzej czy później organizm się z nimi upora - czasem nawet bez pomocy medycyny. Gorzej będzie zlikwidować skutki długofalowe - nadwagę i kolejne zapasy tkanki tłuszczowej.

Co robić, by uniknąć obżarstwa?

   Radzenie, by zachować umiar i zdrowy rozsądek mija się z celem - gdybyśmy to umieli, nie potrzebowalibyśmy rad!
   Co więc robić, by nie przejeść się i nie utyć?
   Z własnym stołem jakoś sobie poradzimy - wystarczy przygotować odpowiednio duży wybór potraw, tak, żeby w razie głodu można było sięgnąć po coś smacznego, ale niskokalorycznego: bez majonezu, żółtego sera i boczku. Gorzej, gdy wybieramy się z wizytą do rodziny. Przed wyjściem dobrze jest zjeść coś lekkiego i wypić osłodzoną herbatę lub kawę - napoje te podniosą poziom cukru we krwi, co zlikwiduje uczucie głodu.
   Niezwykle przydatne jest nauczenie się grzecznego odmawiania. Warto zaobserwować swoją twarz w lusterku, gdy mówimy "nie, dziękuję". Wbrew pozorom to nie jest łatwe - odmówić, nie robiąc gospodarzom przykrości. Ale można się nauczyć odmawiać z uśmiechem, chwaląc równocześnie zalety gościnnego stołu i jadła, przygotowanego na naszą wizytę. To bardzo ułatwia życie nie tylko w przypadku odmawiania jadła i napitku.
   Spędzając świąteczne dni przy stole, dbajmy o to, by pojadanie nie kosztowało nas zbyt wiele. Wybierajmy mniej tuczące kąski, nie popijajmy kolorowymi i słodkimi napojami gazowanymi, starajmy się nie jeść potraw pikantnych, bo one wzmagają apetyt. I zasada najważniejsza: nie dokładajmy sobie na talerz repety. Nawet jeśli w ferworze rodzinnego przyjęcia zjemy solidny kawał tortu czekoladowego, to jeden, nie dwa (lub więcej). Każda dokładka to pochłonięcie podwójnej liczby kalorii.
   Jeśli po świętach okaże się, że przygotowaną na sylwestra "małą czarną" trzeba zamienić na "dużą czarną", a nowiuteńki frak na stary, obszerny garnitur? Jest rada. Wystarczy parę dni, żeby pozbyć się świeżo nabytych kalorii, pod warunkiem jednak, że zdecydujemy się na ruch. Nic go nie zastąpi, nawet kilkudniowa głodówka. Godzina jazdy na rowerze treningowym ze średnią prędkością 15 km na godzinę to strata ok. 500 kcal, podobnie godzina gry w piłkę lub godzina tańca. Godzina pływania to zrzucenie ok. 600 kcal, a joggingu - prawie 800 kcal. Jeśli mieszkasz na piętrze, nie korzystaj z windy. 10 minut wchodzenia po schodach to strata 130 kcal. Godzina marszu równa się spaleniu 300 kcal. Każdy rodzaj ruchu jest dla człowieka dobry. Nawet ten związany z pracą. Zwykłe domowe porządki też wspomagają spalanie.
   Warto pamiętać, że uprawianie sportu leczy nie tylko ciało, ale także psychikę. Podczas ruchu wydziela się adrenalina. Po godzinie ćwiczeń bardziej optymistycznie patrzymy na świat. Mamy siłę i wolę do dalszej walki z nadwagą.
   Ale gdy to wszystko nie pomoże i gdy w nowym roku stwierdzisz, że wskaźnik wagi znowu wychylił się o kilka kresek do przodu?

Przyjdź do "Klubu Grubasa"

działającego od kilku lat pod patronatem "Dziennika Polskiego". My ci pomożemy. W grupie chudnie się łatwiej. Na spotkanie informacyjne zapraszamy po feriach. Gdzie i kiedy, napiszemy na naszych łamach pod koniec stycznia. Można się również dowiadywać w Fitness Clubie, w którym odbywają się zajęcia "Klubu Grubasa", pod nr telefonu: 421-95-34.
   Nie czekaj na wiosnę, spróbuj zrzucić dodatkowe kilogramy teraz. Nasza rekordzistka - pani Krystyna zgubiła aż 42 kilogramy i utrzymuje swoją nową wagę już trzeci rok. Można schudnąć, trzeba tylko bardzo chcieć.
(E)
   Szklanka jasnego piwa zawiera ok. 150 kcal, dwa kieliszki wina wytrawnego - średnio 170 kcal. Kieliszek wódki czy koniaku - ok. 50 kcal. Setka whisky to aż 245 kcal, słodkiej wódki - 330 do 370 kcal, w zależności od zawartości alkoholu, likieru - nawet 400 kcal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski