Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czasu na świętowanie sukcesu będzie niewiele

Rozmawiał Artur Gac
Katarzyna Kłys prezentuje medal wywalczony w Czelabińsku
Katarzyna Kłys prezentuje medal wywalczony w Czelabińsku FOT. ADAM WOJNAR
Rozmowa z KATARZYNĄ KŁYS, brązową medalistką MŚ w judo.

– Piętnaście lat przyszło czekać polskiemu judo na medal kobiecy w mistrzostwach świata. Jakie to uczucie nawiązać do sukcesów dwukrotnej czempionki globu Beaty Maksymow?

– Nie myślałam tymi kategoriami, choć i na mój sukces tej rangi trzeba było trochę cierpliwości. Chciałam walczyć jak najlepiej i cieszę się, że spełniłam nadzieje.

– Sukces w Rosji przeszedł Pani najśmielsze oczekiwania?

– Nie do końca, bo tego dnia wszystko zagrało. Gdy rano wstałam, już czułam, że będzie dobrze. Byłam bardzo dobrze nastawiona i super przygotowana, a do tego losowanie okazało się nie najgorsze.

Mimo to szanse szacowaliśmy ostrożnie, celując w punktowaną lokatę (miejsca 1.–7. – przyp. AG), choć wierzyłam, że stać mnie na to, żeby zakręcić się koło podium. W pojedynczych walkach potrafiłam wygrywać z dobrymi zawodniczkami, więc wyzwaniem było zrobić to samo w turnieju w kilku kolejnych starciach.

– Pomógł fakt, że dwa lata temu właśnie w Czelabińsku zdobyła Pani tytuł wicemistrzyni Europy?

– O tak, zdecydowanie! Miasto bardzo dobrze mi się kojarzyło, a znajomość miejsca rozgrywania zawodów zawsze sprzyja. Znakomicie pod względem psychicznym nastawił mnie Artek (Artur Kłys jest trenerem i mężem zawodniczki – przyp.AG), który od pięciu tygodni w każdy piątek, będący odpowiednikiem dnia zawodów, kazał mi powtarzać: „jestem mistrzynią świata”.

Gdy przyszedł dzień zawodów tak zakodowałam sobie te słowa, że jedynym pragnieniem było przekuć je w rzeczywistość. Takiej radości w oczekiwaniu na start dawno nie czułam.

– Niebywałe, że potrafiła Pani pokonać trzy zawodniczki przewodzące rankingowi światowemu, a do repasażów wepchnęła Panią klasyfikowana na 13. miejscu Barbara Matić.

– Chorwatka jest dużo młodsza ode mnie, ale już utytułowana, a do tego nigdy wcześniej nie toczyłyśmy walki. Zaczęło się od kar dla nas obu, a później, gdy chciałam przyspieszyć i weszłam w rzut, zostałam przytrzymana, podcięta i upadłam. To była końcówka pojedynku i nie zdążyłam odrobić strat.

– Mimo to liderka rankingu Holenderka Kim Polling uchodziła za faworytkę „małego finału”.

– Dlatego powiedziałam sobie, że nie mam nic do stracenia. Zamiast myśleć, że staję oko w oko z numerem jeden, skupiłam się na swojej taktyce.

– Czas pędził nieubłaganie, a Pani przegrywała na yuko na niespełna minutę przed końcem walki.

– Jednak czułam, że jestem równorzędną rywalką dla Holenderki, dlatego ani przez moment nie straciłam wiary, że mogę ją „trafić”. Wreszcie, dając z siebie ponad sto procent, zdołałam rzucić ją na waza-ari.

– Najtrudniejszą przeprawą był bój z ubiegłoroczną wicemistrzynią świata Niemką Laurą Vargas Koch?

– To było wyzwanie, ale pomogła mi analityczna praca przed zawodami. Przygotowaliśmy rozpiskę o przeciwniczkach, żeby po losowaniu od razu mieć przed oczami wskazówki: jakie mają atuty, słabe punkty i w jaki sposób atakują.

Przyglądając się liście sama zamarzyłam sobie pojedynek z Koch, bo pamiętałam ją z walk treningowych na campie w Hawanie, które toczyły się po mojej myśli. Niełatwa była też otwierająca turniej walka z bardzo agresywną Hiszpanką Bernabeu, która rzucała z góry na mnie rękę, czego bardzo nie lubię.

– Cztery zwycięstwa w pięciu pojedynkach były możliwe mimo uciążliwej kontuzji kolana?

– Poziom adrenaliny był tak wysoki, że o bólu po prostu zapomniałam. To żaden straszny uraz, jedynie nie mogę w pełni zgiąć nogi, a dolegliwość daje znać o sobie w chwili głębokiego przysiadu.

– Przyznany przez organizatorów czek na 1600 dolarów sprawia wrażenie dość skromnej nagrody finansowej, biorąc pod uwagę uzyskany wynik.

– Spodziewam się stypendium z Polskiego Związku Judo, a dodatkowo liczymy z Arturem, że uda się pozyskać sponsora. Otrzymane pieniądze pomogą nam inwestować w siebie i odnosić kolejne sukcesy.

– Będzie czas podelektować się sukcesem?

– Wątpię, bo prawdopodobnie już za niespełna dwa tygodnie wystąpię w zawodach Grand Prix w Zagrzebiu, a kolejną imprezą z moim udziałem będą mistrzostwa Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski