MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czasy w Wiśle się zmieniły. Dlatego Franciszek Smuda pracy nie straci

Bartosz Karcz
Franciszek Smuda
Franciszek Smuda fot. Wojciech Matusik
Piłka nożna. Tak fatalnej passy, jaką mają piłkarze Wisły, przy ul. Reymonta nie było od 17 lat. Nawet jednak wtedy, wiosną 1997 roku, „Biała Gwiazda” zgromadziła jeden punkt więcej niż obecny zespół Franciszka Smudy.

Wiosną 1997 w Wiśle nikt jeszcze nie przypuszczał, że klub stoi na progu największych swoich sukcesów w historii. Kibice modlili się przede wszystkim o to, żeby drużyna nie spadła znów na zaplecze ekstraklasy.

A wiosna siedemnaście lat temu nie rozpoczęła się dla wiślaków dobrze. Zremisowali derbowe spotkanie u siebie z Hutnikiem 0:0, a później przyszły wyjazdowe porażki z Polonią Warszawa (0:1), Odrą Wodzisław (0:1) i Górnikiem Zabrze (1:3). Przeplatane były one domowymi remisami 1:1 z Lechem Poznań i Ruchem Chorzów.

Seria została przerwana w Tychach, gdzie krakowianie po bramce Roberta Szopy wygrali 1:0. Co ciekawe, mecz ten rozegrano dokładnie 12 kwietnia, czyli w sobotę, gdy wiślacy zagrają z Podbeskidziem Bielsko-Biała, minie dokładnie 17 lat od tamtego spotkania i może również teraz uda się wreszcie zgromadzić komplet punktów.

Wisła wiosną 1997 roku ostatecznie utrzymała się w ekstraklasie, a kilka miesięcy później do klubu weszła Tele-Fonika i zaczęły się całkiem inne czasy. Takie, w czasie których właściciele nie tolerowali przegranych. Pierwszy boleśnie przekonał się o tym Wojciech Łazarek, który po zaledwie drugiej porażce wiosną 1998 roku pożegnał się z pracą. A warto przy tym dodać, że prócz przegranych z Legią i Ruchem „Baryła” mógł się wtedy pochwalić ośmioma wygranymi i jednym remisem.

Później też nie było zmiłowania, gdy drużyna traciła punkty. Przekonał się o tym m.in. Franciszek Smuda, który jesienią 1999 roku pracę w Wiśle stracił już po pierwszej porażce w sezonie (domowe 2:3 z Polonią Warszawa).

Na litość właściciela nie mogło później liczyć wielu trenerów. Z czasem co prawda Bogusław Cupiał pozwalał im przegrać jedno czy dwa spotkania, ale jak zaczynała się robić z tego seria, to szkoleniowcy wylatywali na bruk. Tak jak Maciej Skorża wiosną 2010 gdy przegrał dwa mecze i zremisował trzeci. I nie miało wtedy najmniejszego znaczenia, że zespół zajmował pozycję lidera.

To, co dzieje się w Wiśle obecnie, pokazuje jednak, że czasy się zmieniły. To dlatego Franciszek Smuda może spać spokojnie mimo fatalnej passy jego drużyny. Biorąc pod uwagę sytuację w tabeli i regulamin rozgrywek, sezon można jeszcze uratować, czyli zająć miejsce na podium. Trzeba jednak wziąć się solidnie do pracy i zacząć wygrywać mecze. Najbliższy już w sobotę...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski