Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czaszka koziorożca i tajemniczy ogród - tam, gdzie rodzą się rzeźby

Aleksandra Suława
Aleksandra Suława
Przestrzeń pracowni szczelnie wypełniają rzeźby, tworzone w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat
Przestrzeń pracowni szczelnie wypełniają rzeźby, tworzone w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat Andrzej Banaś
Krakowskie miejsca. Odpowiednie oświetlenie, temperatura, narzędzia - to wszystko sprawia, że w pracowni artysty dobrze się tworzy. W położonym na Salwatorze „tajemniczym ogrodzie” rzeźbiarza prof. Mariana Koniecznego jest coś jeszcze - coś, co kryje się pod ziemią.

Pracownia musi być wysoka. Na tyle, żeby zmieścił się w niej pomnik. U profesora Mariana Koniecznego musiały zmieścić się i Grunwald z placu Matejki, i Wyspiański sprzed Gmachu Głównego Muzeum Narodowego, i Lenin z nowohuckiej al. Róż - 6 metrów, 7 metrów, 6 metrów. Wyspiański prawie szorował głową o sufit. Gdyby był wyższy, trzeba by stworzyć jego gliniany model w częściach - osobno głowa, nogi, tułów - wszystkie elementy odlać w gipsie, potem w brązie, a na końcu zmontować. Profesor Konieczny z tych trzech rodzajów materiałów najbardziej lubi glinę. Mówi, że formowanie jej to boska praca, bo tak jak Bóg ulepił człowieka z gliny, tak on tworzy z niej swoje rzeźby. Od kilkudziesięciu lat robi to w jednym miejscu - na Salwatorze, przy ulicy Ukrytej.

Pod znakiem koziorożca

Filip Konieczny, syn artysty, mówi, że mieli szczęście z tą pracownią. Nie dość, że jedna z największych w Krakowie, to jeszcze położona na uboczu, w takim miejscu, że nie ma pretekstu, żeby wyskoczyć za róg, na kawę. Jak już człowiek dotrze na ten Salwator, to pracuje.

Do pracowni dociera się biegnącą stromo w górę uliczką. Przy niej domki jednorodzinne, wszystkie takie same: niskie, z długimi, poziomymi oknami, zatopione w zieleni, bo Salwator to przecież miasto - ogród. Jednak dom prof. Koniecznego jest inny. Przy bramie - rzeźba: mężczyzna z pędzlem i paletą, mniejsza wersja warszawskiego pomnika Jana Matejki, nad bramą - rzeźba: głowa koziorożca, znak zodiaku Koniecznego, a za bramą ogród - z rzeźbami i kolumnami, z których każda ma inny kapitel, zaprojektowany przez artystę.

- Ponad 40 lat temu nie było tutaj niczego: pusta parcela, trawa, krzaki - opowiada Filip Konieczny, syn artysty. - Projekt pracowni zrobiła pierwsza żona profesora. Budowa trwała długo, bo jak to za komuny: raz były materiały, raz je rozkradli, raz ekipa pracowała, innym razem nie przyszła. W sumie budowaliśmy 10 lat, a przecież nie jest to żadna ambitna architektura: cztery ściany i toaleta.

Pierwszą dużą rzeźbą, która powstała w tych czterech ścianach, był nowohucki Lenin. Ten sam, którego w 1979 próbowano wysadzić, a 10 lat później, po protestach Federacji Młodzieży Walczącej, usunięto z nowohuckiej alei Róż W końcu kupił go zagraniczny kolekcjoner i umieścił w swym ogrodzie osobliwości.

Studenci w dżungli

Statuy to główny temat twórczości Koniecznego. Z jego pomnikomanii w latach 80. żartowano w Piwnicy pod Baranami. Wtedy to Zbigniew Preisner przerobił na piosenki wywiady twórców socjalistycznych monumentów. W rolę Koniecznego wcielił się Jacek Brzostyński, który wyśpiewywał „Mam wiele upatrzonych miejsc, gdzie zamykam oczy i widzę pomnik”.

Fragmenty tworzonych przez lata rzeźb szczelnie wypełniają salwatorską pracownię. Oczy błądzą po kształtach, zapach gryzie w nos - jakby terpentyna i mokra ziemia. Mokra ziemia to gips. Terpentynę czuć z dwóch sąsiednich sal. Tam: rozstawione sztalugi, rozwieszone kitle, i widok na ogród - dżunglę przetykaną rzeźbami.

Między rzeźbami w ogrodzie sterta patyków - będzie na ognisko dla podopiecznych Salwatorskiego Studia Artystycznego, które od 15 lat funkcjonuje przy pracowni. Filip Konieczny i malarka Agnieszka Sajda uczą w nim m.in. malarstwa, rzeźby, rysunku - wszystkiego co potrzebne do egzaminów na wyższe uczelnie artystyczne albo po prostu do rozwijania pasji.

- Kilkanaście lat temu profesor zapytał, czy pomogłabym przygotować do egzaminu na kierunek artystyczny pewnego młodzieńca - opowiada Sajda. - Przygotowałam. Zdał i to z pierwszą lokatą. Rok później przyszły dwie uczennice. Też się dostały. W następnym roku były już cztery chętne. Profesor rzucił pomysł, żeby zrobić tutaj szkołę i tak powstało Studio.

Po kilku latach chętnych było tak wielu, że Agnieszka z Filipem wynajęli własny lokal, żeby nie zabierać Koniecznemu miejsca do pracy. - Jak profesor się dowiedział, to nam się dostało, bo jak to tak? Tyle przestrzeni, a my coś chcemy wynajmować?! - opowiadają. - Zanim się zorientowaliśmy, dobudował kolejną salę, do której przeniósł swoje rzeźby i tam stworzył dla nich galerię.

Kości w ogródku

Galeria, którą dobudował sobie Konieczny, jest tak szczelnie zastawiona rzeźbami, że trudno się w niej poruszać. Wśród nich jest Dedal i Ikar - jeden z ulubionych tematów Koniecznego. Wciąż jednak nie udało mu się stworzyć formy, która właściwie opowiadałaby historię człowieka chcącego przezwyciężyć prawo ciążenia. Zresztą, może z tym Ikarem było jak z rzeźbiarzem, który próbuje przezwyciężyć materię?

-Nie ma recepty na dobre miejsce do pracy. Musi być światło, przestrzeń. To jasne, ale ja myślę, że najważniejsi są ludzie - mówi Agnieszka. - Na Salwatorze dodatkowo, coś nad nami czuwa. Bo tutaj podobno przed tysiącami lat było stanowisko łowcy mamuta. Pytam kiedyś profesora dla żartu, gdzie ten mamut. Odpowiedział, też żartem, że kości zwierzaka podobno wciąż leżą w ogródku, o tam, pod tymi rzeźbami.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 7

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, NaszeMiasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski