Popularny w Oświęcimiu „Dziadek” ma bogatą przeszłość. W czeskiej ekstraklasie dwa razy walczył w wielkim finale. W 2004 roku cieszył się z mistrzostwa w Czech w barwach rodzinnego Zlina. – To był mój największy sportowy suckes _– przyznaje oświęcimski obrońca. – _Wygraliśmy finałową rywalizację ze Slavią Praga 4:2. Zaczynaliśmy ją w hali przeciwnika, przy 15-tysięcznej widowni. Nawet na największych twardzielach taka frekwencja robi wrażenie. Udało nam się wygrać, więc wtedy poczuliśmy, że możemy zrobić coś naprawdę wielkiego. I zrobiliśmy. Sięgnęliśmy po mistrzostwo, które w dodatku było pierwszym w __historii klubu.
Po raz drugi w finale zagrał w barwach HC Vitkowice, w 2011 roku. Jednak tym razem Vosatko i jego koledzy przegrali finałową batalię z Trzińcem 1:4.
Jako młody chłopiec przygodę z hokejem zaczynał w bramce. – _ Tata był trenerem, więc ostatecznie przekwalifikował mnie na obrońcę i tak już zostało _– podkreśla Vosatko.
W czeskiej ekstraklasie zagrał 310 meczów. Jest dobrym nauczycielem dla młodszych pokoleń zawodników. W czasach gry w Zvoleniu, cztery lata temu, u jego boku występował Marek Daloga. – Dzisiaj ten 25-latek jest reprezentantem Słowacji – podkreśla z dumą Voastko. – Na co dzień broni barw Sparty Praga, występującej w czeskiej ekstraklasie. To także poczytuję sobie jako osiągnięcie w __sportowej karierze.
Oświęcimski „Dziadek” z powodzeniem odnalazł się w polskiej ekstraklasie, wielokrotnie udowadniając, że wciąż jest jeszcze w formie. Perfekcyjnie wykonuje rzuty karne, co pokazał w kilku meczach. – Karne w hokeju trudniej strzelić niż w piłce nożnej, ale wcale się tym nie stresuję – twierdzi Vosatko. – W Czechach często strzelałem karne. Tam trenerzy stawiają na obrońców. W __Polsce szkoleniowcy zwykle ufają napastnikom, więc być może dlatego oświęcimskim kibicom wydaje się, że robię coś nadzwyczanjego.
Nie zamierza się rozwodzić nad receptą skutecznego wykonania rzutu karnego. – Każdy przypadek jest inny _– tłumaczy. – Trzeba do końca obserwować bramkarza i wyczuć moment, aby go oszukać._
Do przeprowadzki do Oświęcimia przekonał go Josef Dobosz. – Miałem okazję z nim już współpracować w Slezanie Opava, to dlatego, kiedy do mnie zadzownił po moim rozstaniu z Prostejovem, od razu ruszyłem do Oświęcimia _– podkreśla obrońca. – _Wiedziałem, że w Unii jest tendencja do tego, aby budować linię defensywną w oparciu o doświadczonych zawodników. Przed rokiem grał tutaj Tomaš Jakeš.Teraz jestem ja, Grzegorz Piekarski i Jerzy Gabryś. Wspólnie staramy się pomagać nieco młodszym graczom.
A jak stał się „Dziadkiem”? – Zawdzięczam to dwóm osobom _– śmieje się Vosatko. – _Mój krajan, Michał Fikrt, kilka razy tak się do mnie zwrócił, bo jestem od niego starszy. Podchwycił to Filip Komorski i __tak to zaczął rozpowszechniać, że zostałem 37-letnim dziadkiem. To całkiem sympatyczne. Dobrze, jeśli dwa pokolenia zawodników znajdują wspólny język
Czy oświęcimski „Dziadek” zdoła ukształtować jednego z młodych oświęcimian? – Może w przyszłym sezonie trener ustawi mnie od początku z jednym z młodych graczy Unii. Jestem po rozmowie z prezesem, który powiedział, że bardzo chętnie widziałby mnie w __przyszłorocznym składzie Unii – zdradza Vosatko. – Jeśli tylko zdrowie dopisze, nie odmówię. Bardzo dobrze czuję się w __Oświęcimiu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?