Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czego świat nie wie o Annie N.

Redakcja
Przede wszystkim niewiele jest osób, które wiedzą, że Anna N. istniała. Ale to się zmienia. Coraz większy krąg ludzi, w pół wieku od jej śmierci, ze zdumieniem i z podziwem otwiera oczy (i umysł) na widok tego rodzaju charakteru, siły, możliwości…

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

Arcybiskup Tokarczuk, zjawiwszy się na miejscu życia Anny, gdzie dziś klasztor sióstr józefitek, na Radnej Górze (skraj Sandomierszczyzny i Lubelszczyzny), zachwycony tą osobowością (zachowanymi utworami, listami, świadectwami innych) z własnej inicjatywy (i kieszeni) czym prędzej funduje w pobliskim zaklikowskim kościele tablicę pamiątkową. To osoba, która z dystansu lat jawi się jako postać wyjątkowo piękna, silna, szlachetna, dobra, radosna, utalentowana, skromna… Która wszystkie te walory i możliwości świadomie jakby oddaliła, wybierając życie ascetyczne, "życie przeźroczyste”, życie tuż przy Ziemi, a w łączności z Bogiem.

Piszę te słowa w przededniu beatyfikacji Jana Pawa II. I oprócz całej wdzięczności dla niego, w jego też stronę kieruję tę mała prośbę: aby przyczynił się do odsłonięcia postaci Anny pokoleniom dziś żyjącym. Bo wierzę, że w oczach Boga jest Anna dostrzegana właściwie. I mocne jest we mnie przekonanie, że spośród ludzi, jakich zdołałem poznać, kogóż bym bardziej mógł określić mianem "świętej”, jak nie ją?

Anna Nagórska (1882–1963). Pochodziła z ziemi sieradzkiej, z zamożnej rodziny ziemiańskiej. Od dwudziestolecia międzywojennego żyła na Lubelszczyźnie, koło miasteczka Zaklików, w mająteczku Radna Góra, przeprowadziwszy się tam w rodzinne strony matki (Aldony z Korwin Wierzbickich). Chorowite dziecko, obwożone po lekarzach po całej Europie, udało się uratować od gruźlicy kości. Przystosowana jednak do tej swojej słabej i drobnej fizyczności, prowadziła żywot spartański. Była jedną z pierwszych Polek studiujących na Sorbonie. Świetnie wyedukowana, posiadała nieprzeciętne talenta. Zajmowała się literaturą, malarstwem, w młodości znakomicie grała na fortepianie. Po odzyskaniu niepodległości, w dźwigającym się kraju zgłasza się do pracy, czyli do służby krajowi. Tam, gdzie potrzeby najpierwsze. Jako nauczycielka literatury i języków podejmuję pracę na Polesiu – jako wolontariuszka, bez wynagrodzenia. Po nieszczęściach domowych (ojciec umiera nagle, młodszy i jedyny brat topi się, ratując nieznanego człowieka) poświęca się opiece nad matką. Z walizką bezwartościowych papierów, w czas dewaluacji, sprzedawszy majątek w sieradzkim, te dwie niezaradne kobiety wracają w rodzinne strony matki, w Lubelskie.

Anna przechodzi niezwykłą transformację duchową. Porzuca światowe stroje i wygody, wybiera życie ascetyczne. Z własnego wyboru żyje w skrajnym ubóstwie, pracując fizycznie na cmentarzu, rezygnując z więzi społecznych, z dawnych koneksji. Postanawia zniknąć dla świata. Po II wojnie zamieszkuje w pobliskim Zaklikowie, ofiarowawszy swój mająteczek wyrzuconym ze Lwowa siostrom józefitkom… Organizuje powojenne szkolnictwo, uczy bezpłatnie młodzież. Rozdaje wszystko, co posiada. Ze światem utrzymuje łączność tylko korespondencją. Także z wybitnymi osobistościami – m.in. z prof. Kotarbińskim, z kardynałem Wyszyńskim, który dwukrotnie odwiedza ją na Radnej Górze. Jej życie, wypełnione medytacją, oddane jest realnie Bogu, ojczyźnie i bliźnim. Codziennie przystępuje do komunii świętej. Chodzi w ubogiej sukienczynie, bosa. Ludzie biorą ją za "nieszkodliwą wariatkę”. Ale ktoś uważniejszy, kto by jej posłuchał, ze zdumieniem pojmował jej klasę.

Miałem szczęście. Byłem jej wybranym uczniem i wychowankiem. Od chwili spotkania, kiedy miałem sześć lat, aż do końca jej życia, to jest do końca moich studiów,uczyła mnie wszystkiego. Muzyki, literatury, języków, przyrody, tzw. obycia… W maleńkim prowincjonalnym miasteczku odebrałem najlepszą edukację w starym stylu.

Zdawało się, że zniknąwszy z powierzchni ziemi, Anna zginęła i z pamięci ludzi. A tymczasem dzieje się, i jak intensywnie, odwrotnie. Po latach wraca z siłą i urokiem niezwykłego odkrycia. Powstają publikacje, książki. Podaję tytuł jednej z ostatnich publikacji: Haliny Kazio–Kłyszowej "Opowieść o Annie Nagórskiej” (wydawnictwo Gaudium). Rzecz napisana z sercem, starannie i odpowiedzialnie. Mam nadzieję, że zachęciłem do poznania postaci "bosej Anny”, autorki takiego drobiazgu: "Jesteśmy jak okręty spuszczone ze stoczni/płyniemy póki trzeba/aż Bóg rzeknie: spocznij…”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski