Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czekam na nowe wyzwania

Rozmawiał Łukasz Madej
Akcje pochodzącego z Wieliczki boksera po zwycięstwie nad Tomaszem Adamkiem poszły w górę
Akcje pochodzącego z Wieliczki boksera po zwycięstwie nad Tomaszem Adamkiem poszły w górę Fot. Anna Kaczmarz
Boks. Artur Szpilka bardzo chce wyjechać do Stanów Zjednoczonych i trenować z Ronnie’em Shieldsem

– Były trener słynnych Mike’a Tysona i Evandera Holyfielda opiekunem Artura Szpilki – brzmi niesamowicie.

– Bardzo chciałbym, żeby sprawa dobrze się ułożyła.

– Z Ronnie’em Shieldsem wszystko jest już ustalone?

– Nie, na razie to tak naprawdę jedna z opcji, ale Shields to bardzo dobry trener, a ja jestem na „tak”. Więcej wiedzą jednak moi promotorzy. Oni wszystko mają załatwić. Ja jeszcze z nim nawet nie rozmawiałem.

– Podobno tej kandydaturze przyklasnął Fiodor Łapin.

– Zgadza się, przecież chce dla mnie jak najlepiej. Powiedział, że to jeden z tych trenerów, których widziałby w pracy ze mną. Bo tu nie chodzi o to, żebym miał szkoleniowca, który poza Szpilką prowadzić będzie jeszcze dziesięciu czy piętnastu innych zawodników.

– Amerykanin takim nie jest...

– No właśnie, a z tego co wiem, Shields trenuje tylko Larę (Erislandy Lara, mistrz świata federacji WBA w wadze junior średniej – przyp. red.) i kilku, ale młodych, zawodników. Teraz ewentualnie miałby jeszcze mnie. Chcę wyjechać do USA, żeby się rozwijać.

– Kiedy głośno powiedział Pan o planach wyjazdu do Stanów, zaiskrzyło między Panem a Fiodorem Łapinem. Wszystko jest już w porządku?

– Tak. Troszkę zawiniłem, jednak naprawdę nie chciałem, żeby moje słowa były źle odebrane, odbiły się na trenerze. Szkoda, bo wyszło inaczej. Fiodora Łapina przeprosiłem i wydaje mi się, że wszystko jest OK.

– Po listopadowym zwycięstwie nad Tomaszem Adamkiem bardzo szybko wrócił Pan do zajęć.

– Trzy dni po walce byłem już na sali. Zresztą, właśnie jestem po piętnastu kilometrach biegu z trenerem, wyszła godzina i dwadzieścia osiem minut. Z formą więć jakoś źle znowu nie jest, ale również nie jest zbyt rewelacyjnie. Wkrótce będą święta, pojedziemy z dziewczyną do Wrocławia trochę poodpoczywać. A tuż po tym znowu wracam do treningów.

– Wygrana z tak znanym zawodnikiem jak „Góral” odbiła się szerokim echem w USA?

– Co prawda mam w Stanach znajomych, promotora (Leona Margulesa – przyp.), ale, szczerze mówiąc, nawet o takie rzeczy nie pytałem. Nie interesują mnie. W tej chwili najważniejsze jest, jak ułoży się przyszłość.

– Niedawno można było przeczytać, że ze względów formalnych będzie kłopot z dłuższym pobytem za oceanem.

– Czytałem to, ale ja nie mam żadnego dożywotniego zakazu wjazdu do Stanów Zjednoczonych. Jedyne, co muszę zrobić, to przedłużyć wizę pracowniczą. W tym nie ma chyba nic dziwnego? Zresztą, najpierw pojechalibyśmy tam na pół roku, a po tym czasie na chwilę trzeba byłoby wrócić. Takie są zasady. Wyjazd to nadal mój priorytet.

– Przygląda się Pan rówieśnikom, o których też można usłyszeć, że to kandydaci na przyszłego czempiona?

– Jasne, ale nie będę mówić o nazwiskach. Ja po prostu mam jasno określone cele, do których chcę dążyć. Na końcu jest mistrzostwo świata, w które ciągle wierzę. Łatwo nie będzie, ale kto mówił inaczej? Zresztą, ja w ogóle jestem pięściarzem, który lubi boks. Ten sport to dla mnie wszystko. Waga musza, kogucia... Nie ma znaczenia. Oglądam wszystko.

– Wróćmy do walki z Adamkiem. Po wygranej z tak znanym zawodnikiem ludzie, którzy do tej pory nie widzieli w Panu materiału na czołowego pięściarza świata, teraz inaczej oceniają?

– Myślę, że tak, ale dla mnie znaczenie ma tylko i wyłącznie zdanie bliskich osób. Zawsze tak było, a opiniami innych ludzi nigdy się nie przejmowałem. Przecież to chyba ja wiem, co robię na sali.

– Dziś czuje się Pan najlepszym Polakiem wagi ciężkiej?

– Ogólnie tak, czuję się numerem jeden, ale żeby postawić kropkę nad i, pasowałoby jeszcze kogoś pokonać.

– Pewnie mowa o Mariuszu Wachu.

– To oczywiste. Nie wolno też zapominać o Andrzeju Wawrzyku. Ale to przyjaciel, więc z nim bym nie boksował. Jest jeszcze mój dobry kolega Marcin Rekowski. Jednak to starcie z Wachem byłoby o miano tego najlepszego Polaka. Jeśli chodzi o mnie, to chętnie podejmę rękawicę. Na razie nie wiem jednak, kiedy wyjdę na ring. Mówi się, że jeszcze na początku nowego roku, w Polsce. Jeśli rzeczywiście miałbym walczyć w kraju, to przygotuje mnie trener Łapin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski