MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czerwień to jej kolor

Redakcja
Fot. Anna Kaczmarz
Fot. Anna Kaczmarz
BIEGI NARCIARSKIE. Justyna Kowalczyk jest po morderczych treningach w górach Hiszpanii, teraz jedzie na lodowiec w Austrii

Fot. Anna Kaczmarz

Wróciła Pani z treningów w Sierra Nevada. Słyszałem Pani wypowiedź, że to była rzeź... - pytam złotą olimpijską medalistkę w biegach narciarskich z Vancouver Justynę Kowalczyk.

- Było bardzo ciężko. Trening w Sierra Nevada był na najwyższych obrotach. Miałam około 20 treningów, musiałam albo na rowerze albo na rolkach pokonywać ponad 20-kilometrowe podejście o nachyleniu 10 stopni. Taki trening porównywalny jest do obciążeń, jakiemu poddawana jestem podczas biegu na 30 kilometrów. To daje wyobrażenie o skali trudności. Ale wiedziałam, co mnie w Sierra Nevada czeka, jeździmy tam od paru lat i tam w Hiszpanii buduję bazę wytrzymałościową na cały sezon. Pogoda dopisała, nie było za ciepło.

- Teraz kolejny etap treningowy, gdzie?

- Jedziemy do Ramsau, będę ćwiczyć na sąsiednim lodowcu Dachstein. Stęskniłam się już za bieganiem na nartach, za normalnym treningiem, w którym będą także zjazdy. Bo do tej pory ani przez sekundę nie zjeżdżałam, cały czas tylko pod górę. Już mi się to sprzykrzyło.

- Zakopane przegrało rywalizację o narciarskie mistrzostwa świata w 2015 roku. Nie pomogła agitacja Pani i Adama Małysza. Było Pani smutno po ogłoszeniu werdyktu?

- Bardzo. Nasza kandydatura naprawdę nie była gorsza od szwedzkiego Falun, które dostało mistrzostwa.

- Co zadecydowało?

- Decyduje Rada FIS, a w niej zasiadają osoby starsze, które - takie jest moje zdanie - mogą mieć ciągle uprzedzenia do Polski. Przykre to, ale prawdziwe.

- Czy po igrzyskach olimpijskich w Soczi (2014 rok) pomyśli Pani o zakończeniu kariery sportowej?

- Zobaczymy, jakie będą miała wtedy marzenia. Będę miała wtedy 31 lat. Od sześciu sezonów jestem na najwyższym, sportowych obrotach, po Soczi dojdą kolejne cztery lata. To będzie bardzo duże obciążenie dla organizmu, zobaczymy jak zniesie. Ważne będą też wyniki. Po takich rezultatach, jakie teraz osiągam, bieganie na słabszym poziomie nie będzie mnie bawić, nie da mi żadnej satysfakcji.

- Czy prawdziwa jest Pani wypowiedź, że w tym sezonie najważniejszy jest Puchar Świata, a o mistrzostwach świata w Oslo pomyśli Pani później...

- Taka jest filozofia mojego biegania. Jeśli dobrze jesteś dobrze przygotowany do sezonu, jeśli przez 4-5 miesięcy utrzymujesz się w światowej czołówce, to dlaczego nie mam walczyć o medale na najważniejszej imprezie roku. Oczywiście, warunek jest jeden, że muszę być dobrze przygotowana do sezonu. Wtedy w jego trakcie będziemy mogli z trenerem tak regulować formą, aby przypadła w najważniejszym momencie, czyli na przełomie lutego i marca 2011 roku.

- Wystartuje Pani w Tour de Ski? Trener Wierietielny w styczniu tego roku, kiedy bezapelacyjnie była Pani pierwsza, zastanawiał się czy stanie Pani na starcie w tej piekielnie trudniej imprezie w grudniu tego roku...

- To były tylko słowa, trener tak sobie powiedział. Oczywiście, że wezmę udział w najbliższym Tour de Ski.
- Skoro mowa o trenerze Wierietielnym, ostro walczyła Pani o finansowe dodatki dla trenera...

- Chciałam tylko przypomnieć, że trenerowi to się absolutnie należy. On jest głównym autorem moich sukcesów. Nie mieściło mi się w głowie, żeby trener nie dostał takiego dodatku. I z tego co wiem, dostał!

- Gratuluję, została Pani wybrana kobietą roku przez czytelniczki miesięcznika "Glamour"...

- To tytuł inny niż dotychczasowe, dla mnie zupełnie nowa sytuacja. Do nagród sportowych jestem już przyzwyczajona. Fajnie, że w takim piśmie, związanym z modą, młode czytelniczki w wieku od 18 do 25 lat wskazały, że stałam się dla nich może nie idolką, ale osobą ważną.

- Wywiad ilustrowany jest Pani bardzo efektownymi zdjęciami. Długo trwała sesja zdjęciowa?

- Raptem półtorej godziny. Wszystko odbyło się w biegu miedzy spotkaniem u prezydenta a wyjazdem na Kamczatkę.

- Dostała Pani od marszałka województwa małopolskiego Marka Nawary czerwone korale. Czerwień to podobno Pani kolor?

- Tak. Jak będę wybierała się na oficjalne wizyty, na których będę promowała Małopolskę, na pewno je założę.

- Czy treningiem uzupełniającym dla narciarzy jest piłka nożna?

- Rzadko, bo jest kontuzjogenna.

- Moje pytanie bierze się stąd, że w RPA odbywały się piłkarskie mistrzostwa świata. Komu Pani kibicowała?

- Brazylii, ale niestety zbyt szybko odpadła...

Rozmawiał Andrzej Stanowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski