Czerwona kropka, czyli historia sztuki w wersji komiksowej

Praca Justyny Gryglewicz pokazuje dowcip i inteligencję artystki FOT. MATERIAŁY GALERII

Komiks to temat modny w świecie mody. I to nie od dziś. Lubi po tę formę sięgać Adam Dant, na polskim gruncie zasłynęli z jej umiejętnego wykorzystania malarze tej miary, co Wilhelm Sasnal czy Marcin Maciejowski. Komiks stał się efektem tak częstego flirtu sztuki zwanej wysoką i tej pop. Zresztą, co tu dużo mówić - na aukcjach plansze komiksowe świetnie się sprzedają.

W Zderzaku (ul. Floriańska 3 w Krakowie) to próba inteligentnego spojrzenia na świat sztuki przez lupę komiksową. Te obrazkowe historie, to rysowane komentarze socjologiczne. Specyficzne, bo na różne sposoby włamujące się w myślenie o sztuce. Obok twórców komiksów, jak Przemysław "Trust" Truściński czy Jacek Świdziński, są prace artystów, którzy z taką formą romansują tylko okazjonalnie, nigdy oficjalnie i wprost. Całość wypada ciekawie, pewnie także dzięki aranżacji Kuby Woynarowskiego (jego "komiks kuratorski", łączący rysunkowe okienka poszczególnych autorów w spójną całość - interesujące!).

Z rzeczy, na które zwrócić uwagę trzeba koniecznie, polecam Justynę Gryglewicz. To gra skojarzeń. Intelignetna i dowcipna. Za każdym razem trzy obrazki w komplecie, idące od oczywistości, przez abstrakt, po... dzieło współczesnego artysty. Od jajka sadzonego, przez pień po "Epicenter" Franza Ackermanna. Rewelacyjne (i bystre) spojrzenie na abstrakcję.

Historie z życia codziennego artysty (od nocnych imprez po pracę w agencjach reklamy i w korporacjach) świetnie portretuje Krzysztof Gawronkiewicz. A Agnieszka Piksa pyta swoim rysunkiem, czym jest sztuka. I można zagłosować czerwoną kropką z tuszu. Czerwoną - kolorem, który oznacza, że dzieło sztuki zostało sprzedane. I ja wystawę w Zderzaku też kupuję. W całości.