Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czerwony Dany

Redakcja
Gościem honorowym obchodów rocznicy Marca '68 był zaproszony przez Adama Michnika Daniel Cohn-Bendit, niemiecki eurodeputowany z frakcji Zielonych, jeden z przywódców rewolty paryskiej w 1968 r., wydalony z Francji jako niebezpieczny radykał.

Daniel Cohn-Bendit kreuje się na symbol europejskiej radykalnej lewicy

"Czerwony Dany" to postać kontrowersyjna, dawny pomocnik niemieckich terrorystów z Frakcji Czerwonej Armii (RAF), pedofil, który przed laty starał się "odpowiedzieć na seksualne potrzeby dzieci". Reprezentuje w Parlamencie Europejskim frakcję Zielonych i słynie z płomiennych tyrad. "Błazen", jak krótko kwitują jego poczynania młodzi przedstawiciele niemieckiej lewicy.

W obronie Michnika

W przedmowie do książki o naczelnym "Gazety Wyborczej" Cyrila Boyeura, Cohn- Bendit napisał: "Dla studentów francuskich z generacji '68 Adam Michnik był jednym z nas, człowiekiem lewicy walczącym przeciwko totalitaryzmowi o demokrację". W jednym z licznych wywiadów z troską mówił: "W ostatnich latach odniosłem wrażenie, że Adam przeżywa coś w rodzaju dramatu historii. Cierpi z powodu cofania się swojego kraju. W dzisiejszej Polsce nie ma już miejsca dla wolnego człowieka, intelektualisty".
Martwił się też o Geremka: "Walczyłem wspólnie z Geremkiem ze stalinizmem i teraz musimy bez wahania chronić naszego kolegę przed rządem, który zachowuje się w sposób stalinowski i faszystowski" - deklarował.
W 40. rocznicę antyreżimowych wystąpień polskich studentów dokonano odkrycia: Marzec '68 był w całej Europie protestem przeciwko opresji państwa, ruchem łączącym ideowo zachodnich zrewoltowanych lewaków, komunistów, trockistów i maoistów z młodzieżą skazaną na życie w PRL, która nie chciała sowieckich rządów, i z Czechami, których za pomysł "socjalizmu z ludzką twarzą" z rozkazu Moskwy zajechały czołgi. Wcześniej w protestach Marca '68 widziano spontaniczną reakcję patriotycznej młodzieży na przedstawienie "Dziadów"; dopatrywano się w nich prowokacji Moczara; interpretowano je jako cząstkę polskiej tradycji niepodległościowej, sięgającej powstań przeciw Moskalom.

Ideologiczne wariactwa

Zeszłego lata, po udaremnieniu przez niemieckie służby zamachu na bazę amerykańską Ramstein oraz lotnisko we Frankfurcie nad Menem, Cohn- Bendita zaproszono do udziału w dyskusji telewizyjnej z chadeckim ministrem spraw wewnętrznych RFN, Wolfgangiem Schaeuble, krytykowanym przez Zielonych za wprowadzenie nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa, które "ograniczały wolność jednostki". Minister bronił swych decyzji. - To jest wojna. Rząd ma obowiązek bronić kraju - mówił Schaeuble.
- A co pan uznałby za słuszne? - zwrócił się do Cohn-Bendita. - Ja nie wiem, co jest słuszne, a co jest złe. W takim momencie należy rozważyć wiele aspektów, poznać zdanie większości… - usłyszał Schaeuble.
Zapytany o współodpowiedzialność za narodziny terroryzmu, eurodeputowany odrzekł: - No cóż, oczywiście, nasze pokolenie stworzyło warunki dla tych, którzy posklejali strzępy różnych ideologii rewolucyjnych i uczynili z nich podstawę intelektualną do działania. Terror RAF był jednak wymierzony w konkretne osoby z establishmentu, a ten uderza na ślepo, w niewinnych ludzi.
- Przed czterdziestoma laty możliwe było sformułowanie każdego ideologicznego wariactwa. Jednym ze skutków była rewolucja kulturalna w Chinach, obojętnie, ile ofiar za sobą poniosła, innym totalitarny ustrój na Kubie. Byliśmy, jak to zwykłem mawiać, bardzo prometejscy - świat należał tylko do nas, mogliśmy go na swój sposób od nowa kreować - mówił przy innej okazji.

Przyjaciel terrorystów

"Tamten" terror nie budził jego sprzeciwu. Kiedy Hans-Joachim Klein, który uczestniczył pod wodzą Carlosa ("Szakala") w napadzie w 1975 r. na wiedeńskie zebranie członków OPEC, pojmaniu 70 zakładników i zamordowaniu trzech ministrów, postanowił wycofać się z "walki zbrojnej", z pomocą pospieszyli starzy znajomi. Znaleźli mu w Normandii schronienie na 19 lat - przed policją i przed byłymi towarzyszami. Przyjaciółmi, którzy zadbali o bezpieczeństwo terrorysty, byli Cohn-Bendit i Joschka Fischer. "Czerwony Dany" płacił nawet czynsz za mieszkanie.
Cohn-Bendit, który po wydaleniu z Francji zamieszkał we Frankfurcie i zaprzyjaźnił się z Fischerem, w 1994 r. już jako polityk wszedł z ramienia francuskich Zielonych do Parlamentu Europejskiego, gdzie od 2004 r. reprezentuje niemieckich Zielonych. Fischer w 1985 r. został pierwszym ministrem partii Zielonych w rządzie krajowym, następnie pierwszym politykiem, którego podarte tenisówki trafiły jako eksponat do Muzeum Historii Niemiec w Bonn, i wreszcie pierwszym zielonym ministrem spraw zagranicznych Niemiec (1998- 2005).
Dziś Dany tłumaczy się ze spotkania z parą lewackich terrorystów, Andreasem Baaderem i Ulrike Meinhof, pojmanych i uwięzionych w Stammheim. Wybrali się w doborowym towarzystwie - z Hansem-Joachimem Kleinem jako kierowcą - żeby sprawdzić, czy terroryści mają dobre warunki w celach. - _W 1974 roku Sartre poprosił mnie, żebym pojechał jako jego tłumacz - _mówi.

Dany i małe dziewczynki

Cohn-Bendit kreuje się na symbol europejskiej radykalnej lewicy. Gdy w parlamencie rozpoczyna się dyskusja na temat ekologii, praw człowieka czy homoseksualistów, natychmiast zabiera głos, broniąc w płomiennych przemówieniach praw mniejszości seksualnych do szacunku społecznego czy praw dzieci do decydowania o sobie bez ingerencji dorosłych.
W 2000 r. we francuskim tygodniku "L'Express" pojawił się artykuł na temat jego skłonności pedofilskich. Gazeta cytowała autobiografię Cohn-Bendita "Wielki bazar". Dany opisał doznania seksualne, jakich zaznał w kontaktach z pięcioletnimi dziećmi.
"Miałem ochotę zajmować się dziećmi" - pisał. W 1972 r. złożyłem podanie o pracę w alternatywnym przedszkolu we Frankfurcie nad Menem. Pracowałem tam ponad dwa lata. Mój ciągły flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały, jak mnie podrywać. Kilka razy zdarzyło się, że dzieci rozpięły mi rozporek i zaczęły mnie głaskać. Ich życzenie było dla mnie problematyczne. Jednak często mimo wszystko i ja je głaskałem".
Deputowany musiał się z tych słów gęsto tłumaczyć. A robił to pokrętnie, napomykając o modnych w latach 60. teoriach wychowawczych i o "przełamywaniu tabu". W 2001 r. były minister spraw zagranicznych Klaus Kinkel w liście otwartym zażądał od Cohn-Bendita oświadczenia, że "w jego kontaktach z dziećmi nigdy nie doszło do aktów seksualnych". "Nie miałem wtedy świadomości tego problemu" - odpisał indagowany. - "Poszukiwałem nowej definicji moralności w seksie".
Bettina Roehl, córka lewackiej terrorystki Ulrike Meinhof, w wydanej niedawno książce "Zabawa w komunizm" wspomina, że w młodości stykała się z Danym. "Państwo płaciło mu wtedy za to, że zajmował się dziećmi innych lewaków. Oprócz uprawiania pedofilii spacerował wówczas z maluchami i psem o imieniu Kałasznikow przez ulice miasta, zmuszając dzieci do rzucania kamieniami w członków partii chrześcijańsko-demokratycznej" - pisze.
Warto przypomnieć jego niedawne słowa: "Jestem przerażony tym, co się obecnie dzieje w Polsce. Sytuacja jest dramatyczna. Wydarzenia rozwijają się w bardzo niebezpiecznym kierunku". Zdaniem Cohn-Bendita, tylko ciągły nacisk polityczny na Polskę, choćby w sprawie emancypacji mniejszości seksualnych, ratuje nas przed wszechwładzą kleru i powstrzymuje przed runięciem w kulturową przepaść. Wie dobrze, o czym mówi. Przecież jego partia dopiero w połowie lat 80. przestała zajadle zwalczać ustawy przeciwko wykorzystywaniu seksualnemu nieletnich ograniczające prawa dzieci…
ANNA ZECHENTER

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski