Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czerwony „Płomyk” i wielki strajk

Michał Wenklar
„Płomyk” z marca 1936 r. Na okładce „Dziewczęta sowieckie”
„Płomyk” z marca 1936 r. Na okładce „Dziewczęta sowieckie” Archiwum WBP w Krakowie
29 września 1937. Władze zawiesiły Zarząd Główny Związku Nauczycielstwa Polskiego. W odpowiedzi rozpoczął się największy przed wojną strajk nauczycieli, który objął wiele ośrodków w kraju. Opinia publiczna była po stronie ZNP. Rząd musiał ustąpić, choć nie do końca...

Na okładce dwie radosne dziewczynki podpisane: „Dziewczęta sowieckie”. W środku list pioniera sowieckiego uzasadniający tysiące ofiar wielkich inwestycji w ZSRS i szarada ze zręcznie wplecionym nazwiskiem „sławnego komunisty, zmarłego wodza rewolucji” - Włodzimierza Lenina. Tak wyglądał w marcu 1936 r. „Płomyk”, pismo dla dzieci wydawane przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. Zawarte w nim treści, nagłośnione procesem sądowym, dołączyły do innych zarzutów i skłoniły władze do zawieszenia Zarządu Głównego ZNP. Stało się to niemal dokładnie 80 lat temu, 29 września 1937 r. W odpowiedzi rozpoczął się największy przed wojną strajk nauczycielski.

Szaleństwo czy zbrodnia?

Odpowiedzialna za ten numer „Płomyka” była Wanda Wasilewska, pracownik Wydziału Wydawnictw ZNP, wówczas związana z lewym skrzydłem Polskiej Partii Socjalistycznej. Czy rzeczywiście była tam propaganda komunistyczna? Przyjaciółka i współpracowniczka Wasilewskiej, Janina Broniewska, napisze później: „Z latami narosła legenda i wśród lewicy na temat owego numeru »Płomyka«, że był aż tak rewolucyjny, jak niestety nie był”.

W środku znalazły się m.in. artykuły o moskiewskim teatrze dla dzieci, wspomniany list rzekomego pioniera do angielskiego skauta, antybiurokratyczna humoreska Michała Zoszczenki, artykuły o tajdze, ale też o śmierci na zesłaniu i Polakach na Kremlu. Był i patriotyczny wiersz Or-Ota, z którego dziwnym trafem zniknęła akurat ta zwrotka, w której mówiono o czerpaniu nadziei na Syberii z wiary i Pisma Świętego. Dwa lata później nawiązywał do tego w przemówieniu sejmowym premier Felicjan Sławoj-Składkowski: „Jakieś brudne, bezczelne ręce opuszczają tę strofkę, wyrzucają ją tendencyjnie, żeby dziecku polskiemu nie dać o tej wierze przeczytać…”.

Znalazły się również w tym „Płomyku” treści, które można potraktować jako kreowanie pozytywnego wizerunku ZSRS, np. pochwała zetatyzowanej polityki kulturalnej. We wspomnianym liście pioniera przeczytamy tłumaczenie militaryzmu ZSRS oraz uzasadnienie polityki represji i nadludzkiego wysiłku robotników. Biorąc pod uwagę znane nam dziś dane o ofiarach wielkich sowieckich inwestycji (np. budowa kanału białomorskiego - według różnych źródeł od 25 do 250 tys. ofiar) złowieszczo brzmią słowa: „Czemżeż jest pojedynczy człowiek, czem jest nawet setka, nawet tysiąc ludzi. Człowiek ginie, dzieło jego pracy pozostaje. Gdyby nie gigantyczny wysiłek mózgu naszych inżynierów i mięśni naszych robotników, gdyby nie tysiące poległych przy pracy, to czyż mielibyśmy taki Magnitogorsk, taki Dnieprostroj, albo Kanał Bałtycko-Białomorski”.

Przegrany proces

Gdy ten numer pisma został ostro skrytykowany w artykule „Szaleństwo czy zbrodnia?” na łamach popularnego krakowskiego dziennika „Ilustrowany Kurier Codzienny”, wydawcy „Płomyka” wytoczyli „IKC-owi” proces. Nie była to przemyślana decyzja, sądy potwierdzały słuszność krytyki. Sąd Okręgowy w Warszawie stwierdził: „Niewątpliwie wszystko, co dotyczy ZSRR w nr 25 »Płomyka« przedstawione jest w niezmiernie korzystnym świetle […]. O tym, że obraz taki nie jest zgodny z rzeczywistością nie trzeba mówić tym, którzy w przeciwieństwie do dzieci V i VII oddziałów Szkoły Powszechnej mogą choćby z codziennej prasy i innych źródeł czerpać wiadomości”.

Jeszcze dosadniej wypowiedział się Sąd Apelacyjny: „Podejście do dzieci z takimi artykułami i fotografiami, jakie zamieszczone są w N. 25 »Płomyka« jest sączeniem jadu bolszewickiego, zatruwaniem dusz dziecięcych, a więc jest zbrodnią z punktu widzenia polskiej racji stanu”.

W szczerej rozmowie z partyjnymi historykami w latach 60. Wasilewska właściwie potwierdzała stawiane wówczas oskarżenia: „IKC miał stuprocentową rację ze swojego punktu widzenia, bo to była bezczelna sowiecka propaganda”. I dalej kontynuowała: „A więc ze strony IKC, ze strony rządu, racji stanu oni mieli rację. Dziwiło mnie tylko, że oni nas wszystkich do paki nie zabrali”.

Strajk

Sprawa sowieckiego numeru „Płomyka” nie była jedynym źródłem kontrowersji wokół ZNP w latach 30. Zarzuty ze strony krytyków związku dotyczyły głównie antyklerykalizmu oraz postawy opozycyjnej wobec rządu i kontaktów z lewicą „jednolitofrontową”, czyli dopuszczającą współpracę z komunistami. ZNP był uznawany za część lewicy sanacyjnej. W latach 30. mocniejsze stały się w nim tendencje wyraźnie lewicowe. Przedstawiciele lewego skrzydła weszli wiosną 1937 r. do prezydium ZNP.

Wyraźnym dowodem zaangażowania politycznego był udział w wydawaniu lewicowego „Dziennika Porannego”. Ponadto ZNP odrzucił propozycję dołączenia do sanacyjnego Obozu Zjednoczenia Narodowego (OZON), a w prasie związku pojawiały się artykuły wyraźnie krytyczne wobec tego ugrupowania. Ostatecznie skłoniło rząd do działania opublikowanie w „Głosie Nauczycielskim” artykułu z niewypowiedzianą wprost, acz czytelną tezą, że państwa zaborcze lepiej traktowały nauczycieli niż obecny rząd polski.

Zarząd ZNP został zawieszony 28 września, dzień później wyznaczono kuratora. Został nim Paweł Musioł, nauczyciel, śląski działacz społeczny, kulturalny i polityczny. Związany niegdyś z Obozem Narodowo-Radykalnym, był wówczas Musioł członkiem Związku Młodej Polski, ugrupowania, które oderwawszy się od ruchu narodowo-radykalnego współpracowało z sanacyjnym OZON-em. Nowy kurator natrafił jednak na opór. Wanda Wasilewska i Janina Broniewska wspólnie z drukarzami i zecerami z wydziału wydawnictw zarządu wszczęły strajk okupacyjny. Około 350 osób zaczęło okupować gmach ZNP, ukonstytuował się Komitet Strajkowy. Kiedy 3 października strajkujący zostali wyprowadzeni z gmachu ZNP przez policję, przenieśli się do pomieszczeń udostępnionych im przez Związek Zawodowy Kolejarzy.

Co z tym komunizmem?

Taktyka propagandowa rządu polegała na atakowaniu kierownictwa ZNP - za związki z komunizmem i przekręty finansowe. Władze chciały oderwać masy nauczycielskie, w większości antykomunistyczne i lojalne wobec państwa, od centrali związku. Strajkującym zależało z kolei na pozyskaniu jak najszerszego poparcia i utrwaleniu wrażenia, że zawieszenie zarządu to dyktatorski, faszystowski wręcz atak na wolności związkowe.

Pretekstu dostarczały im błędy Musioła, takie jak zapieczętowanie kasy zarządu znaczkiem Związku Młodej Polski. Zdjęcia tej pieczęci przedostały się później do prasy. Jak wspominała Broniewska, dało to pretekst do głosów o przejęciu ZNP przez ZMP: „Już teraz i my mogliśmy zacząć używać terminu »faszystowski zamach na związki zawodowe« bez obawy, czy z tak »klasową« terminologią w tym konkretnym wypadku pogodzą się nasze miłe, lecz dalekie nawet od socjalizmu urzędniczki”.

Żeby nie zrazić rzesz nauczycielskich, strajkujący jak ognia unikali wszystkiego, co mogłoby ich łączyć z komunizmem. Tłumacząc się Broniewskiej z łagodnego języka Wasilewska mówiła: „Ha, trudno. Gdyby tak zacząć naszym językiem połowa wróciłaby pod Musioła ze strachu przed komunizmem”. Ale związki strajku z Komunistyczną Partią Polski były ewidentne, opierając się na bezpośrednich kontaktach Wasilewskiej z Szymonem Natansonem, znanym jej z redakcji „jednolitofrontowego” „Dziennika Popularnego”.

Pierwsze spotkanie odbyło się już pierwszego dnia strajku. „Omówiliśmy sprawę pomocy ze strony KPP” - wspominała Wasilewska. „Mogła być ona tylko niesłychanie ostrożna i anonimowa. Każda ulotka, każda wydrukowana uchwała, każda przychylna ocena w partyjnej prasie mogła nas zgubić. Z góry było wiadomo, że naszej akcji zechcą przyczepić markę komunistyczną, za wszelką cenę trzeba było unikać wszystkiego, co by mogło dać policji choćby pozory dowodów”.

Strajkujący wygrali tę kampanię. Wspierały ich zarówno środowiska nauczycielskie, jak i inne centrale związkowe. Do strajku dołączyło wiele szkół w Warszawie i reszcie kraju. Główna demonstracja poparcia dla strajku w Warszawie nosiła patriotyczny charakter, z udziałem legionistek i peowiaczek na czele, ze składaniem kwiatów ku pamięci Józefa Piłsudskiego. Podobne demonstracje odbywały się m.in. w Wilnie i na Lubelszczyźnie. Podsumowując propagandowy sukces strajkujących urzędnik Ministerstwa Wyznań i Oświecenia Publicznego Seweryn Maciszewski pisał: „Opinia publiczna kół radykalnych i inteligencji, nie podlegającej wpływom endecji, była całkowicie po stronie ZNP i zawieszonego Zarządu Głównego”.

W końcu rząd odwołał Musioła z funkcji. Na jego miejsce minister Wojciech Świętosławski wyznaczył nowego kuratora, wspomnianego Maciszewskiego. Ten, postępując w koncyliacyjny sposób, doprowadził do nadzwyczajnego zjazdu delegatów ZNP, który miał wyłonić nowe władze związku. Zjazd odbył się 2 lutego 1938 r. w Krakowie. Przebiegał w retoryce patriotycznej, wręcz prorządowej, jakby związkowcy chcieli zatrzeć oskarżenia o brak patriotyzmu czy tendencje prokomunistyczne.

Na nowego prezesa zarządu głównego został wybrany dotychczasowy prezes Jan Kolanko, co znaczyło, że członkowie ZNP odrzucają zarzuty i udzielają legitymacji zawieszonym władzom. Ale jednocześnie żeby uniknąć upokorzenia rządu wykonano gest - Kolanko sam zrezygnował ze stanowiska. Prezesem został wtedy jego dotychczasowy zastępca Zygmunt Nowicki. Pozostała zatem u steru związku kadra sprzed zawieszenia zarządu głównego. Udało się jedynie nie dopuścić do powrotu do pracy w zarządzie i pismach ZNP dwóch osób - Wasilewskiej i Broniewskiej.

Swoisty epilog do starcia dwóch głównych oponentów z 1937 r. - niefortunnego kuratora ZNP Pawła Musioła i organizatorki strajku Wandy Wasilewskiej - dopisała II wojna światowa. W lutym 1943 r. Wasilewska współtworzyła w ZSRS Związek Patriotów Polskich, narzędzie Stalina do podporządkowania sobie Polski. W tym samym czasie, 19 lutego, Musioł - wielokrotnie oskarżany o faszyzm - kładł głowę pod gilotyną w niemieckim więzieniu w Katowicach, skazany za działalność w ZWZ.

WIDEO: Barometr Bartusia - dr Marek Benio - (odc. 3)

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski