Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czesław Lang, dyrektor Tour de Pologne: Słowenia ma system

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Czesław Lang jest dyrektorem Tour de Pologne od 30 lat
Czesław Lang jest dyrektorem Tour de Pologne od 30 lat Sylwia Dabrowa
Dyrektor Tour de Pologne, były zawodowy kolarz Czesław Lang mówi o najbliższej edycji imprezy i o kondycji polskiego kolarstwa.

Wiadomo, że ta edycja wyścigu skończy się w Krakowie. Podpisaliście też z miastem list intencyjny na kolejne lata. Dlaczego akurat to miejsce?

Każdy wyścig kolarski to wielkie emocje sportowe dla kibiców, wielkie przeżycia, ale również promocja miast. Szukamy takich miejsc symbolicznych, pięknych, żeby nie skupiać się tylko na sporcie, ale poprzez sport promować takie miejsca. Uważam, że Kraków jest perełką, jest znany na całym świecie, ale cały czas trzeba się promować. Paryż też jest znany, a zawsze tam kończy się Tour de France. My mamy też takie miasto symbol, związane z Tour de Pologne. Chcemy pokazywać go, a nigdy nie jest tak samo, każdego roku jest coś innego.

Dla Krakowa jest to więc promocja, a dla Tour de Pologne?

Jesteśmy dumni jako Polacy, jako organizatorzy, że mamy tak piękne miasto, jest to wizytówka Polski. Pokazujemy ją. Przyjeżdżają zawodnicy prawie z 50 państw, są zachwyceni Krakowem, klimatem. To dla nas duży prestiż, mamy się czym pochwalić przy okazji tak dużej imprezy.

Jaka będzie ta najbliższa, 80. edycja?

Na pewno trudna. Zaczynamy w Poznaniu, ale potem jedziemy do Karpacza, gdzie mamy podjazd pod Orlinek, tam TdP jeździł osiem razy z rzędu, potem jest Dolny Śląsk, Bielsko-Biała. Mamy kilka etapów bardzo trudnych, takich, na których różnice wzniesień są ponad 3 tys. metrów, będzie „czasówka” i piękny finisz w Krakowie.

Trasa jest nowa, jakie są jeszcze nowości?

Będzie kilka nowości, ale wszystkich nie zdradzę. 19 czerwca będzie prezentacja trasy. Jest kilka etapów, na które się cieszę. Pamiętam, jak sam się ścigałem, Dolny Śląsk jest przepiękny, do odkrycia. Będzie tam etap, którego różnica poziomów będzie wynosiła ponad 3,5 tysiąca metrów z metą pod górę. Na pewno kibice zobaczą pięknie przygotowany wyścig, zapewnimy wiele emocji.

Czy w Małopolsce oprócz ostatniego etapu z Zabrza do Krakowa będzie jeszcze jakiś akcent?

Nie, już nie będzie. Małopolska jest na końcu. Będziemy kończyli na Błoniach, mieszkańcy Krakowa doskonale znają kształt finiszu. Będzie też Tour de Pologne junior dla dzieci i młodzieży. Rozstawimy telebimy, strefy kibica, będzie można oglądać peleton. Będzie możliwość spotkania się z zawodnikami po dekoracji, łowców autografów zapraszam do czynnego udziału.

Skąd pomysł, by w ogóle zmienić trasę. Bukowina Tatrzańska sprawdzała się przecież?

Są miasta, takie jak Kraków, które cenią wyścig, wiedzą, jaka to jest promocja, a są inne, gdzie nie ma takiej chęci współpracy. Od wielu lat chcieliśmy zrobić coś w Zakopanem, a nie ma chęci współpracy. W Bukowinie jest Bukovina Resort, a już gminy są tak jakby zmęczone tym wyścigiem. Nie chcemy nikogo męczyć, bo jeśli ktoś nie czuje, że to jest radość, wielka promocja, to może jak poczeka kilka lat, to może poczuje. Przy okazji Touru robiliśmy Tour de Pologne amatorów. Dwa tysiące ludzi przyjeżdżało dużo wcześniej w okolice Bukowiny, wynajmowało kwatery. Kilka tysięcy ludzi przyjeżdżało, by kibicować i nakręcać ruch turystyczny. Teraz im pewnie tego brakuje, ale trzeba dać ludziom czas, by sobie to przemyśleli. Jak reakcja będzie pozytywna, na pewno wrócimy.

Przejdźmy do gwiazd. Joao Almeida, zwycięzca TdP z 2021 r., na mecie Giro d’Italia, gdzie był trzeci, zadeklarował przyjazd na nasz wyścig. Kto jeszcze?

Bardzo się cieszę, że przyjedzie. Nie zabiegamy o kolarzy, nie mówimy, kto przyjedzie, bo jest zagrożenie covidowe, czasem słabsza forma, nie chcemy mówić na zapas. Nie martwimy się o obsadę, bo przyjeżdżają najlepsi z najlepszych. Nawet jak nie znamy jakiegoś nazwiska, okazuje się, że za rok czy dwa, że to jest wielki kolarz. Pamiętam początki, bo to już 30 lat jak robię wyścig w nowej formule, jak zabiegałem o takie nazwiska jak Maurizio Fondriest, Alessandro Ballan, mistrz świata, nawet osobne kontrakty się z nimi zawierało, żeby tu przyjechali. Teraz tego nie potrzebujemy, bo będąc w cyklu World Tour mamy zapewniony udział najlepszych drużyn, a one nie mają słabych kolarzy. To są najlepsi z najlepszych. Każdy, kto przyjedzie, jest super wartościowym zawodnikiem.

A jest szansa na to, że Rafał Majka czy Michał Kwiatkowski przyjadą na tę edycję? Oni są magnesem dla polskich kibiców.

Wiem, że Rafał w swoich planach ma Tour de Pologne, ale nie chcę tego ogłaszać, bo to on musi sam zrobić. Co do Michała to nie wiem. Trzymamy kciuki, gdyby im się udało przyjechać, będzie super. Na pewno będzie reprezentacja Polski.

Słoweniec Primoz Roglić wygrał Giro d’Italia, jego rodak Gal Glivar wygrał Orlen Wyścig Narodów. W wielu dyscyplinach sportu Słoweńcy są w ścisłej czołówce chociaż mieszkańców mają tyle co Warszawa. Jak oni to robią?

Musiałbym tam wysłać ministerstwo sportu, fachowców, by zobaczyć, jakie mają metody treningu. Bo to nie jest przypadek, że jest tyle talentów. Może zaczyna się to w szkołach, potem jest dobre prowadzenie zawodnika. My w Polsce mamy dużo talentów, ale jakoś to centralne szkolenie jest nie za bardzo. Pamiętam, gdy ja się ścigałem, wcześniej Ryszard Szurkowski, Stanisław Szozda, to była szkoła Henryka Łasaka. Opracował plan treningów. I tak, np. w grudniu i styczniu byliśmy w Zakopanem, nie tylko jeździliśmy na rowerach, także były narty biegowe po 30 km. Jeszcze z Józefem Łuszczkiem biegaliśmy, przyjaźniliśmy się bardzo. Były marszobiegi, bo w tym klimacie, gdzie mrozy były po minus 20 stopni Celsjusza, był to idealny moment, by budować ogólnorozwojówkę. Nie mieliśmy takich możliwości jak Hiszpanie, czy Włosi, którzy jeździli wiele kilometrów. Jak były pierwsze wyścigi w kwietniu we Włoszech w Bergamo, to my mieliśmy przejechane na rowerach 3 tys. kilometrów, a oni 15 tys. Ale jak wystartowaliśmy, to po dwóch etapach, w których nie mieliśmy jeszcze właściwego rytmu, oni słabli, a my pięliśmy się w górę. Pamiętam jak wygrałem wyścig Settimana Bergamasca, to w ciągu jednego dnia wygrałem dwa etapy – „czasówkę”, gdzie drugi kolarz przegrał ze mną prawie 2 minuty, a po południu wszyscy mnie atakowali, bo to był bardzo mocno obsadzony wyścig. W końcu ja zaatakowałem i w ciągu jednego dnia wygrałem dwa etapy. Czyli zmierzam do tego, że ta nasza szkoła była bardzo dobra. Patrząc na nasze wyniki w mistrzostwach świata, Wyścigach Pokoju i w wielu innych. To był Szurkowski, Szozda, potem moje pokolenie – Sójka, Jankiewicz, ja, potem Piasecki. To była dobra szkoła, ale musi być system, by talenty znajdować, dawać im pasję, chęć do pracy. Myślę, że w Słowenii to się dzieje.

No właśnie, a chyba można trochę z niepokojem patrzeć, bo tych następców Rafała Majki czy Michała Kwiatkowskiego nie za bardzo widać.

To jest trochę dziwne, bo jest wielkie zainteresowanie jazdą na rowerze, tyle jest imprez, dla młodzieży, a nie ma przełożenia. Jak otworzyliśmy zapisy na TdP junior to na każdą edycję zapisało się ponad 200 osób. Jest zainteresowanie, a nie ma systemu szkolenia. Teraz był ORLEN Wyścig Narodów i najlepiej w nim jechali Polacy, którzy znaleźli grupy za granicą we Francji, Monte Carlo. Są talenty, tylko trzeba znaleźć centralny system szkolenia, by ich nie zgubić.

Sądzi pan, że najbliższy wyścig wykreuje nową gwiazdę, czy wygra ktoś z uznanych już zawodników?

Zobaczymy, kto przyjedzie, ale nasz wyścig zawsze odkrywa nowe gwiazdy.

Ma pan jakieś deklaracje, kogo na pewno zobaczymy?

Nawet nie zbieramy tych deklaracji, tylko drużyny, rozdaliśmy „dzikie karty”. Nawiążę jeszcze do ORLEN Wyścigu Narodów, to wyścig, który bardzo sobie cenię i bardzo go będę rozwijał. Francuzi mają swoje wyścigi, podobnie Włosi, imprezy worldtourowe, ale dla zawodników do 23 lat jest nisza, którą postanowiłem wykorzystać. Młodzik czy junior ma się gdzie ścigać, orlikami nikt nie jest zainteresowany. A jest sytuacja, że jesteś dobrym juniorem, a jeszcze nie podpisałeś kontraktu i nie masz się gdzie pokazać. A więc ten wyścig daje szansę tym kolarzom. Przyjechało tu wielu łowców talentów i pokazywali się świetni zawodnicy. Orlen, który rozbudował sieć sprzedaży na południu Europy szukał sposobu na promocję, padło na kolarstwo, dzięki temu mogliśmy pojechać na Węgry, Słowację, do Czech. Myślę, że przyszłość tej imprezy będzie taka, że będziemy mieli nawet około 10 etapów także w Niemczech, Ukrainie, jak już będzie spokój. To będzie fajny wyścig w Europie środkowej. Zawodnicy startują ubrani w koszulki narodowe, które tak normalnie w kolarstwie funkcjonują tylko na mistrzostwach świata i Europy. A to nakręca, widzę przyszłość dla tej imprezy. Największe talenty będą się tutaj pojawiały.

      

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czesław Lang, dyrektor Tour de Pologne: Słowenia ma system - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski