Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czkawka po nacjonalizacji

Redakcja
Wytwórczo-Usługowa Spółdzielnia Pracy główną siedzibę ma w Bochni przy ulicy Wiśnickiej. Ma w posiadaniu jeszcze kilka obiektów. Ponadto dysponuje oddziałami w Dąbrowie Tarnowskiej i w Tarnowie. W tym drugim oddziale zatrudnionych jest 12 osób, które w każdej chwili mogą stracić pracę. Wszystko z powodu zgubnych skutków PRL-owskiej nacjonalizacji.

BOCHNIA-TARNÓW. Kto (i komu) ma płacić odszkodowanie?

   Żeby pojąc tę zawiłą sprawę, trzeba się cofnąć w czasie aż do 1940 roku. Wtedy to bracia Józef i Marian B. rozpoczęli gospodarczą działalność na terenie swojej posesji przy ulicy Dąbrowskiego. Firma prosperowała spokojnie do 1951 roku, kiedy to Prezes Centralnego Urzędu Drobnej Wytwórczości nałożył objął zakład przymusowym zarządem państwowym. W wyniku nacjonalizacji niemal z dnia na dzień firma panów B. zmieniła nazwę na Tarnowskie Zakłady Przemysłu Terenowego, zaś właścicielem majątku został Skarb Państwa. TZPT przejęły majątek na stałe w 1958 roku, wtedy też w wyniku reorganizacji TZPT zmieniła się nazwa firmy. W 1976 roku na mocy decyzji ówczesnego wojewody tarnowskiego, Jana Sokołowskiego, teren przejęło Rejonowe Przedsiębiorstwo Usług z siedzibą w Bochni (ówczesna nazwa bocheńskiej WUSP), zaś Rada Ministrów podjęła decyzję, że bocheńska firma przejmie majątek odpłatnie. Tak też się stało, wartość nabytego majątku wyceniona została przez ówczesnych rzeczoznawców na 33 miliony starych złotych. To była wówczas niebagatelna kwota, spółdzielnia zmuszona była zaciągnąć kredyt, by sprostać wymaganiom - blisko 20 milionów spłacanych w ratach z funduszu inwestycyjnego. Ciekawostką jest fakt, że dzisiaj trudno w centralnych archiwach znaleźć faktury poświadczające dokonanie transakcji. Włodzimierz Michalczyk, nieżyjący już dzisiaj zastępca głównego księgowego spółdzielni w latach 1977-81, zdążył przed śmiercią złożyć w obecności notariusza oświadczenie, że taka transakcja miała miejsce. Obecny prezes spółdzielni, Franciszek Pączek nie ustaje w poszukiwaniach ważnych dokumentów. Ponad wszelką wątpliwość WUSP nabyła jednak majątek od Skarbu Państwa, który na mocy obowiązujących wtedy przepisów był właścicielem terenu od 2 września 1960 roku.
   Zaraz po ustrojowej transformacji w naszym kraju spadkobiercy Józefa i Mariana B. rozpoczęli starania o odzyskanie majątku swoich przodków zabranych im bezprawnie przez władze PRL. Sprawa ciągnie się aż do tej pory, chociaż w międzyczasie Naczelny Sąd Administracyjny wydał decyzję, na mocy której majątek niemal w całości trafił do rąk prawowitych właścicieli.
   Wyjaśnijmy tutaj, że sporna posesja przy ulicy Dąbrowskiego w Tarnowie składa się z pięciu działek. Na czterech działkach, które są już legalną własnością dziewięciorga spadkobierców braci B., nadal działa bocheńska spółdzielnia (toczy się właśnie sprawa o eksmisję). Bardziej skomplikowana jest sprawa piątej działki. Skomplikowana, chociaż według Franciszka Pączka powinna być dziecinnie prosta. Rzecz w tym, że tę piątą działkę bracia B. niegdyś dobrowolnie sprzedali spółdzielni, co udokumentowane jest aktem notarialnym sporządzonym na tę okoliczność. Dlatego prezes Pączek widząc, co się święci, natychmiast wystąpił do prezydenta Tarnowa o wydanie decyzji zezwalającej spółdzielni na wieczyste użytkowanie owej piątej działki. Wielkie było zdziwienie wnioskodawców, kiedy otrzymali odpowiedź od prezydenta, który informuje, że wstrzymuje postępowanie w tej sprawie, bo spadkobiercy braci B. prowadzą postępowanie roszczeniowe również w sprawie tej działki. Wygląda na to, że chcą przejąć majątek, którego kiedyś bracia B. pozbyli się świadomie i dobrowolnie.
   - Ja rozumiem roszczenia spadkobierców braci B. Sam zapewne walczyłbym o odzyskanie majątku zabranego moim przodkom przez PRL. Nie mogę się jednak zgodzić ze wszystkimi roszczeniami - _irytuje się prezes Pączek.
   W sprawie pisma prezydenta prezes złożył odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Uczynił to 16 stycznia, oczywiście poprzez organ I instancji, czyli przez prezydenta. Kiedy 27 stycznia sprawdzałem, czy pismo dotarło już do SKO, otrzymałem odpowiedź przeczącą (ustawowo prezydent ma na to 7 dni). Niestety, na tym problemy bocheńskiej spółdzielni się nie kończą. Prezes Pączek uważa, że jego pracownicy opuszczą teren należący już prawnie do spadkobierców braci B., jeśli ci zwrócą im 590 tysięcy złotych, czyli koszty poniesionych na modernizacje i tzw. nakłady konieczne. Taki wniosek złożyła spółdzielnia do sądu. Riposta spadkobierców braci B. była niezwykle zaskakująca. Okazuje się, że odzyskanie zabranych niegdyś terenów nie do końca ich satysfakcjonuje. Ich rzeczoznawcy obliczyli, że począwszy od 1981 roku do dziś mogli osiągnąć dochód w wysokości 1.144.128 złotych. I takiego właśnie odszkodowania żądają od spółdzielni.
   W związku z tym Franciszek Pączek pyta: - _Dlaczego, skoro kupiliśmy majątek od Skarbu Państwa, to my jesteśmy stroną w sądzie, a nie Skarb Państwa? Dlaczego rzeczoznawcy spadkobierców braci B. dokonali wyceny dopiero od 1981 roku? Przecież majątek był im zabrany 30 lat wcześniej. A może zdają sobie sprawę, że ze Skarbem Państwa nie wygrają?

   Tarnowski Sąd Okręgowy zwrócił się do Ministra Gospodarki, Pracy i Polityki Socjalnej, przekazując mu sugestię prezesa Spółdzielni, że to Skarb Państwa powinien być stroną w tej sprawie. Odpowiedź jest jednoznaczna: "udział Skarbu Państwa jest całkowicie niezasadny". Jednakże Minister w tym samym piśmie przyznaje, że odszkodowanie przysługuje od organu, który wydał decyzję z naruszeniem prawa, a także, że "powodowie nie złożyli wniosku o przyznanie odszkodowania". Wynika więc z tego, że powodowie mogli tak uczynić, a jednak wolą skarżyć o odszkodowanie ubogą spółdzielnię (chociaż, czy dzisiaj Skarb Państwa można jeszcze zwać skarbem?). Tymczasem już 3 lutego odbędzie się w tarnowskim Sądzie Okręgowym rozprawa, której przedmiotem będzie eksmisja i odszkodowanie. Podobno może paść propozycja zawarcia porozumienia - Spółdzielnia zrzeknie się swoich roszczeń odszkodowawczych i vice versa. Eksmisja oczywiście jest nieunikniona. _- Pracownicy w Tarnowie są zdesperowani. Zapowiadają, że dobrowolnie zakładu nie opuszczą i ja ich w tym popieram. Ugody zawierać nie mam zamiaru - _zapowiada prezes. Waldemar PĄczek
   PS Zbieżność nazwisk prezesa spółdzielni i autora jest zupełnie przypadkowa

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski