Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiecza pociecha

Redakcja
Oberże dawały schronienie ludziom wyjętym spod prawa, którym pozostawała już tylko gorzałka, stryczek albo katowski topór

Michał Rożek

Michał Rożek

Oberże dawały schronienie ludziom wyjętym spod prawa,

którym pozostawała już tylko gorzałka, stryczek

albo katowski topór

   Hejnał świta, nie próżnujmy
   Lecz pod wiechę się gotujmy...
   Ten śpiewa o świętym Krzyzie,
   Ten śledziową głowę gryzie,
   Ten usnąwszy stół liże.
   Takie oto widoki towarzyszyły mieszkańcom Krakowa, gdy - w dawnych wiekach - z rana podążali do swojej pracy, albo na targ. Goszczący pod Wawelem na początku XVII wieku Marton Csombor tak charakteryzował ludyczność podwawelskiego grodu: Jeśli idzie o obyczajność, to nie sądzę, żeby w Sodomie i Gomorze większa była swoboda niż w Krakowie. Gdzie spojrzysz, ujrzysz bez liku wszeteczności. Gdzie skierujesz kroki, w ślad za tobą sunie cały poczet rozpustnic (...). Zaś z lubieżnicami z taką gadają zakonnicy śmiałością, jak powaśnieni z Bogiem Kozacy czy żołdacy.
   Największym wzięciem cieszyły się otwarte nieustannie wszelkiej maści szynki i oberże. Aqua vitae et ultima consolatio - woda życia i ostatnia pociecha - tak nazywano w średniowieczu mocny alkohol, nie przewidując, iż tak zwana okowita (aqua vitae) nie tylko da człowiekowi zapomnienie i pocieszenie, lecz także zatruje gorliwego orędownika tego trunku. W naszym mieście alkoholu nigdy nie brakowało. Do lżejszych trunków zaliczano piwo oraz wino, które od wieków średnich stanowiło ważny element handlu. Przywożono pod Wawel rozmaite wina, a to węgierskie, czeskie, morawskie, reńskie, francuskie, zaś z włoskich win można się było napić w Krakowie rivola, muskatelę oraz małmazję. Przywożono także wina dalmatyńskie i hiszpańskie. Zatem dbali kupcy o podniebienia najrozmaitszego typu klienteli.
   Z lżejszych trunków masowo pito piwo, gdzie obok znakomitego piwa świdnickiego szynkowano piwo miejscowego wyrobu. Browary mieściły się w kwartale rzeźniczym, przy ulicy Świńskiej (taką dawniej nazwę nosiła ul. św. Krzyża), obok szpitala św. Ducha. W średniowieczu było tutaj około 25 browarów, co jest liczbą znaczącą, zważywszy na liczbę ludności Krakowa. Zarówno nad produkcją, jak i konsumpcją tego złocistego trunku czuwała rada miejska. Król Kazimierz Wielki wydał nawet przywilej, że nikt w promieniu pół mili od Krakowa nie miał prawa wyszynku. Już w roku 1423 karczmarze i piwowarzy utworzyli odrębny cech. Z upływem lat namnożyło się w Krakowie rozmaitych piwnic, gdzie można było nurzać się w oparach alkoholu. Słynęły z wszelakiej maści hultajstwa, które podpite łatwo wszczynało burdy. By zapobiec awanturom, w roku 1682 wydano zakaz szynkowania trunków w piwnicach, bo dawały przytułek hultajstwu. Spod zakazu wyjęto Piwnicę Świdnicką oraz w Smoczej Jamie pod Wawelem.
   Podejrzane spelunki sąsiadowały z cmentarzem przy kościele Mariackim. Jedna z nich stała się przyczyną zgorszenia pobożnych niewiast i na interwencję archiprezbitera kościoła Mariackiego została w roku 1524 zamknięta. Prawie we wszystkich gospodach można było zastać krakowskich żaków. Już na początku XV wieku Stanisław ze Skalbmierza, rektor Akademii Krakowskiej, ostrzegał młodzież przed nadużywaniem trunków, a dziekani wszechnicy ostro ganili wszelkie przejawy pijaństwa, wytykając studentom, iż częściej obcują z pijanicami i wszetecznicami, miast z uczonymi mężami. A dziewki wszeteczne tylko czyhały na pijanego studenta. Jan Kochanowski pisał:
   W postaci złotego deszczu,
   nie chcę zamkniętej uwodzić.
   Nie chcę w rzecznego łabędzia
   ani w byka wchodzić.
   Jowiszowi pozostawiam te igraszki i kawały.
   Szkoda zbytnich zabiegów:
   Na diabła by mi się zdały.
   Dawszy Korynnie dwa grosze
   wszystkie osiągnę rozkosze.
   Zatem ostatnią pociechą stawało się pijackie upojenie i seksualna rozkosz, która niejednokrotnie kończyła się nieuleczalną chorobą, zwłaszcza od początku XVI stulecia, kiedy to za igraszki z Wenerą płacono niejednokrotnie życiem, albo w najlepszym wypadku okrutną nieuleczalną chorobą weneryczną. Te rozpustne zabawy ostro potępiał w XVII wieku rajca i lekarz w jednej osobie Sebastian Śleszkowski. Nocami ulicami krążyli opoje, nieraz z naturaliami na wierzchu, wzbudzając tak zgrozę, jak i pośmiewisko. Zakłóceniom spokoju w niczym nie pomagały zalecenia monarsze, jak i uchwały (wilkierze) rady miejskiej. Nie pomogło też obłożenie trunków wysokimi podatkami, stanowiącymi w I połowie XVI wieku aż trzydzieści procent wpływów do budżetu Krakowa. Prawo prawem, a życie toczyło się dalej. Nadal bawiono się, nie skąpiąc grosza na trunki.
   Niezwykłą sławą cieszyła się wśród amatorów okowity i win Piwnica Świdnicka, znajdująca się pod ratuszem, nieraz zwana Indyją. Krótką charakterystykę tego szczególnego miejsca w dawnym Krakowie dał w XVI stuleciu Andrzej Frycz Modrzewski: "Ludzie próżnujący cały dzień tam przeleżą, a żywią się z nierządnicami bardzo rozpustnie: dzieweczek i niewiast uczciwych pod zasłoną tańca albo jakiej innej gry do siebie proszą, a w ten czas o ich stateczność pilnie starają. Opinia ta przetrwała przez stulecia. Jeszcze na początku XVIII wieku naszą piwnicę nazywano "spelunca latronum" - łotrowska jaskinia. Tak ją widział z początkiem XIX stulecia Ambroży Grabowski: Była to izba podziemna (...). W tej izbie był szynk wódek i piwa wielce odwiedzany, bo na dobrym miejscu, wśród rynku, gdzie stek ludzi. Zwykle w niedzielę i święta grywała tam muzyka i odbywały się tańce, gdzie hulało pospólstwo, parobki, dziewki, lokaje, kucharki itp. hołota (...) Nieraz w porze lata, przechodząc wieczorem, stawałem nad oknem i nachyliwszy się słuchałem rubasznych śpiewek, krakowiaków i przypatrywałem się wesołej drużynie. Lud zaś prosty mówią zwykle: pójdziemy do Indyi na wódkę, na piwo, tańcowałem w Indyi itp., a położenie podziemne tego miejsca dało początek nazwaniu; do Indyi wchodziło się po schodkach z rynku krakowskiego.
   W XVI stuleciu dużym wzięciem cieszyły się szynki niejakiego Błażka, knajpa Waszykowej przy ulicy Szczepańskiej, winiarnia Ziemianina przy Szpitalnej, Pod Murzyny na Floriańskiej czy knajpa Jana Medyka na ulicy Wiślnej. Niemal w każdej uliczce mieściła się jakaś knajpeczka, gospoda czy też podziemny szynk zwany pospolicie piwnicą, z wejściem po schodkach z ulicy lub z sieni posesji. Zdarzało się że w sieniach domów stawiano długie drewniane stoły, przy których - jak pisał współczesny - siedzieli ludzie i wódkę alias gorzałkę pijący. Wiszące na zewnątrz godła zapraszały na kielich gorzałki, garniec miodu lub kufel piwa. Wiecha nad drzwiami oznaczała piwiarnię, wieniec - winiarnię, a krzyżyk - miodosytnię. Znakowania te regulowały odpowiednie zarządzenia, w tym wojewody krakowskiego Mikołaja Firleja, który w drugiej połowie XVI wieku uregulował oznakowania szynków i gospód.
   Krakowskie gospody i winiarnie kwitły na Rzeczypospolitej Obojga Narodów, skupiając w oparach okowity wszystkie i stany i obydwie płcie. Uwagę przykuwały baby przy gorzałce, zwłaszcza te, które wkraczały w tak zwany wiek kanoniczny, gdy już o prokreacji dawno zapomniano, aczkolwiek pożądliwości nadal istniały. Z początkiem XVII wieku Jurek Potański tak charakteryzował zachowanie owych - niegdyś pięknych i ponętnych - istot:
   Miała baba żaka,
   Czystego junaka,
   Z zawiesistym wąsem,
   Penal z piórem miąszem.
   Kiedy się napiła,
   Firleje stroiła
   Z onym swoim żakiem,
   Rozkosznym śpiewakiem.
   Baba stara, ale jara,
   Rybałt też nie słaby,
   Solmizował, repetował w szpargale u baby,
   Więc tu krzywda żakom,
   a zwłaszcza śpiewakom:
   Pić za babie grosze,
   Głaszcząc ją po trosze.
   Wy, smykowie, mendykowie, takowych szukajcie,
   Byle dała, choć zgrzybiała, takowych szukajcie.
   Obcy przybysz, kupiec, mógł się pożywić i wypić coś mocniejszego w licznych piwnicach, gdzie szynkowano wódkę, piwo, miód, jak również podawano gorącą strawę. Gospody dla biedoty prowadzili faryniarze. W szynkach rej wodzili pijacy, hultaje, złoczyńcy. Nie brakło wszetecznych dziewek, oferujących swe wdzięki podchmielonym kompanom. W krakowskich szynkach wystawny styl życia wiedli - zwłaszcza w XVI stuleciu - krakowscy humaniści, oddając się rozkoszom stołu i pożądliwościom cielesnym, nie dbając przy tym o opinię i o zdrowie. To tutaj zrodziło się osławione bractwo opilców i oźralców (bibones et comedones), któremu zgodnie patronowali z jednej strony opasły Bachus, a z drugiej nie skrywająca wstydliwie swych wdzięków piękna i pożądliwa Wenera. Do tej wesołej hulaszczej kompanii przystali Korybut Koszyrski, Mikołaj Nipszyc, późniejszy prymas Andrzej Krzycki i Jak Dantyszek (potem biskup warmiński), by tylko poprzestać na wspomnieniu najważniejszych braci i sióstr w Bachusie. Gdy odszedł z tego padołu Korybut Koszyrski, te słowa poświęcił mu Andrzej Krzycki:
   Ty bez chwili odpoczynku,
   W każdymś się rozwalał szynku
   I wypijał kufli moc.
   Po zamtuzach staleś biegał
   I tam ze zdzirami legał
   Umartwiając ciało tak.
   Bachus za to cię przed czasem
   Obdarował siwym włosem,
   Wenus wrzodem Gallów znów.
   Pijaństwo w dawnych wiekach to prawdziwa plaga Krakowa. Pijanice wszczynali burdy, zatrzymywali przechodniów, turbując ich. Wedle rajcy Sebastiana Śleszkowskiego to w XVII wieku sam poseł cesarski musiał salwować się ucieczką przed pijakami, wychodzącymi z jednego z kleparskich szynków. Pijaństwo - zdaniem Śleszkowskiego - powodowało rozpustne zabawy, zazwyczaj źle kończące się dla przygodnie poznanych niewiast. Alkohol rozluźniając obyczaje nieraz doprowadzał do tragedii. Ten znakomity lekarz powiada, że nieraz zdarzało się spotkać - wieczorną porą - na ulicy nagą służącą, która stawała się obiektem niewybrednych żartów opojów. Gorzałka dawała pocieszenie. Przy niej zapominano o codziennej, trudnej rzeczywistości. Oberże dawały schronienie ludziom wyjętym spod prawa, którym pozostawała już tylko gorzałka, stryczek albo katowski topór. Nocą szynki dawały schronienie ludziom wyjętym spod prawa. I wszyscy zgodnie wyznawali pijackie credo:
   Bracia na poły szaleje,
   Kiedy brzucha nie doleje
   I nie mógłbych smaczno usnąć,
   Gdybych nie miał konwie musnąć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski