Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek boży, a może szarlatan. Kim jest znachor z Nowego Sącza? [WIDEO]

Marcin Banasik
Proces przeciwko Markowi H. rozpocznie się 30 października w sądzie w Nowym Sączu
Proces przeciwko Markowi H. rozpocznie się 30 października w sądzie w Nowym Sączu Fot. Alicja Fałek
Marek H., mimo oskarżenia o współudział w zagłodzeniu półrocznej Magdy z Brzeznej, wciąż „działa cuda”. Tak twierdzą jego sąsiedzi. Prokuratura wcześniej zbagatelizowała śmierć dwóch osób, które leczyły się u znachora. Trzecia ofiara sprawiła, że o „Uzdrowicielu” z nowego Sącza usłyszał cały kraj.

Na parkingu, obok drewnianego domu z żółtobrązowych desek przy ul. Radzieckiej w Nowym Sączu, stoi samochód. Wysiada z niego kilkuletni chłopiec. Idzie wzdłuż kamiennego muru z kutym ogrodzeniem. Dochodzi do furtki i naciska klamkę. Zamknięte. Dziecko zagląda na podwórko przez metalowe pręty ogrodzenia. Okna domu są szczelnie zasłonięte. Nikt nie wychodzi. Chłopiec wraca do auta, gdzie oprócz kierowcy siedzi starsza kobieta w chustce.

Autor: Marcin Banasik

Po chwili samochód odjeżdża. - A nie mówiłem, że to kagieery - kiwa głową mieszkaniec ul. Radzieckiej, spoglądając na litery KGR (Gorlice) na rejestracji auta. - Cała Polska usłyszała, że od jego uzdrawiania dziecko zmarło z głodu, a ludzie ciągle do niego przyjeżdżają. Tym z Gorlickiego najbardziej namieszał w głowach. Oni wciąż mają tego oszusta za boga - dodaje.

Mieszkaniec drewnianego domu to Marek H., nazywany „Znachorem z Nowego Sącza”. Jego klienci mówią na niego również „Uzdrowiciel”, a nawet „Boży Człowiek”. Dla tych, którzy w jego cudowną moc nie uwierzyli, jest po prostu szarlatanem, a od wiosny 2014 nawet Diabłem.

Bogate dziecko umiera z... głodu
15 kwietnia 2014 r. z głodu zmarła półroczna Madzia z Brzeznej, miejscowości pod Nowym Sączem. Wiadomość ta zbulwersowała opinię społeczną w całym kraju, tym bardziej, że do śmierci głodowej dziecka doszło pod opieką zamożnych rodziców. W trakcie śledztwa Joanna i Michał P. przyznali się, że wychowywali córeczkę według wskazówek znachora. Te, według ustaleń śledczych, były delikatnie mówiąc, niestandardowe. Marek H. miał ustalić dietę dla kilkumiesięcznej dziewczynki w postaci koziego mleka rozcieńczonego nieprzegotowaną wodą i rozwodnionej kaszki. Skutek „ekologicznego” żywienia był taki, że dziecko w chwili śmierci ważyło 3,6 kg. Głodzenie dziewczynki, zdaniem biegłych, trwało około dwóch tygodni.

Według nieoficjalnych informacji półroczna Madzia zmarła w domu znachora. Ojciec Madzi zeznał, że Marek H., widząc martwe dziecko, miał stwierdzić, że nic więcej nie może dla niej zrobić, bo „Bóg tak chciał”. To on miał zasugerować rodzicom, żeby wrócili ze zwłokami dziecka do domu i dopiero zawiadomili policję.

Rodzice Joanna i Michał P. zostali oskarżeni o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka oraz znęcanie się nad nim ze szczególnym okrucieństwem. Oboje chcą dobrowolnie poddać się karze. Marek H. odpowie za „sprawstwo kierownicze” przy narażeniu dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i w konsekwencji jego zgon. Ciążą na nim również zarzuty świadczenia usług medycznych bez uprawnień blisko 60 osobom w zamian za korzyści majątkowe. Znachor twierdzi, że jest niewinny. Proces ma ruszyć 30 października.

- Sześćdziesiąt osób to tylko kropla w morzu. Do tego szarlatana ludzie przyjeżdżają co najmniej od 10 lat. Na początku ustawiały się do niego kolejki starszych ludzi, młodych, matek z dziećmi. Ten człowiek zbił fortunę na ludzkiej głupocie - twierdzi jedna z sąsiadek.

Żadna z osób, z którymi rozmawiałem, nie chce podać nazwiska. - To szalony człowieka. Jeśli ktoś nie wierzy w jego czary, to wmawia mu, że niedługo umrze. Niektórzy nawet mówią o groźbach z jego strony - zdradza jeden z mieszkańców ul. Radzieckiej.

Marek H. to były kierowca. Nie ma wykształcenia medycznego ani wiedzy. Ale ma „dar od Boga” - tak przynajmniej mówił swoim pacjentom. Niemal każdy z nich zna historię o tym, jak w młodości ukazała mu się w lesie Matka Boska. Wtedy miał poczuć swoją leczniczą moc. Przyjeżdżali do niego ludzie z całej Polski. - Pamiętam jak na podwórko wchodziły osoby z siatkami wypchanymi jajkami, mięsem, serami. Widać było, że to ludzie ze wsi, którzy przywozili mu, co tylko mieli - wspomina sąsiad Marka H.

Znachor miał „leczyć” w piwnicy. - Jest tam pomieszczenie z łóżkiem, na którym każe się kłaść. Później odprawia jakieś czary, przesuwając rękami nad ciałem pacjenta lub używając wahadełka. Nic szczególnego w tym nie ma. Jego siła przekonywania leży w tym, co i jak mówi - uważa kobieta, która była pacjentką znachora.

Marek H. miał opowiadać swoim klientom o uzdrowionych przez niego inwalidach, o wyleczonych z raka. Wszystko to miał mówić językiem pełnym emocji. W jednej chwili potrafił z samouwielbienia wpadać w gniew. Jeśli ktoś nabierał wątpliwości, potrafił nawrzeszczeć. „Wracaj do swoich lekarzy. Daję ci dwa tygodnie życia” - usłyszała ponoć niezdecydowana pacjentka.

Jedna z sąsiadek Marka H. opowiada o kobiecie, która wizytę u znachora prawie przepłaciła życiem. - Opowiadała, że kazał jej odłożyć leki na nadciśnienie, które lekarze zalecił brać regularnie. W zamian dał ziółka. Po dwóch dniach zabrało ją pogotowie - wspomina kobieta.

Moce od „Ojca” nie są karalne
Zagłodzona Madzia to nie pierwsze dziecko, którego śmierć ma związek z działalnością uzdrowiciela z Nowego Sącza. W 2007 r. Marek H. „leczył” pięcioletniego Przemka z Łukowicy (wsi kilkanaście kilometrów od Brzeznej). Lekarze wykryli wtedy u dziecka uszkodzenie nerek. Przemek tracił białko w organizmie, dochodziło do obrzęków. W szpitalu w Prokocimiu udało się doprowadzić go do dobrego stanu, matka dostała też wskazówki, jak dalej prowadzić syna. Kobieta nie pojawiła się jednak na kolejnej wizycie: poszła do sądeckiego znachora, odstawiła leki i uwierzyła w cuda. Nerki chłopca nie wytrzymały. Zmarł. Matka została skazana za nieumyślne spowodowanie śmierci przez zaniechanie leczenia.

Marek H. zeznał w prokuraturze, że nie „leczył” chłopca i go nie zna. Ale śledczy w protokole z oględzin zwłok Przemka zaznaczyli, że gdy przyjechali na miejsce, zastali znachora.

„Uzdrowicielowi” postawiono więc zarzut składania fałszywych zeznań. Bo skoro był w domu w Łukowicy, to nie mógł „nie znać” rodziny chłopca i jego samego. Dostał za to niski wyrok w zawieszeniu.

W 2004 r. na stacji benzynowej w Muszynie zmarł mężczyzna. Pękł mu tętniak w brzuchu. Okazało się, że pan Aleksander wracał właśnie od uzdrowiciela z Nowego Sącza. Córka zgłosiła się do prokuratury, informując śledczych, ze ojciec leczył się u szarlatana. Ten miał mu nakazać odłożenie leków. Marek H. tłumaczył na przesłuchaniu, że ze śmiercią mężczyzny nie ma nic wspólnego. Wyjaśniał, że doradzał i mówił choremu m.in., że „posiada moce nadprzyrodzone od Ojca Niebieskiego”. To, zdaniem prokuratury, nie jest karalne. W uzasadnieniu umorzenia prokurator wytyka zmarłemu, że nie chodził do lekarza.

Pomimo oskarżenia o współudział w zagłodzeniu dziecka Marek H. wciąż przyjmuje pacjentów. - Teraz do domu mogą wejść tylko osoby, które są jego stałymi klientami. Inni mogą jedynie pocałować klamkę. Znachor rzadko wychodzi z domu. Klientów wpuszcza na podwórko jego pomocnik. To wszystko wygląda jak jakaś sekta. Oni mają go za bożego człowieka, a on ich za ludzkich głupców - podsumowuje sąsiad znachora.

***

30 września w Sądzie Rejonowym w Nowym Sączu odbyła się pierwsza rozprawa w sprawie śmierci półrocznej Madzi z Brzeznej. Trwała zaledwie dwadzieścia kilka minut. Nie odczytano na niej aktu oskarżenia. Obrońcy Marka H. złożyli wniosek o zwrot sprawy prokuraturze, a obrońcy Joanny i Michała P. - rodziców zmarłego dziecka złożyli ich wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Decyzją sądu kolejna rozprawa została wyznaczona na 30 października. Proces jest niejawny.

Dom rodziców zmarłej Madzi stoi pusty. Sąsiedzi twierdzą, że właściciele pojawiają się tylko od czasu do czasu. Dziadek zagłodzonej dziewczynki jest lokalnym biznesmenem. Nie chce rozmawiać o sprawie. - Nie chcę mówić o znachorze, bo mówiłbym tylko źle. Niech wymiar sprawiedliwości go osądzi - usłyszeliśmy od Jana T.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski