Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek, który skrywał dramat

Redakcja
Kazimierz Moczarski Fot. archiwum
Kazimierz Moczarski Fot. archiwum
Postać Kazimierza Moczarskiego kojarzy się głównie z jego książką "Rozmowy z katem" i karą więzienia, jaką odbywał po wojnie. Tymczasem mniej pamięta się o jego pięknej karcie okupacyjnej i działalności podziemnej.

Kazimierz Moczarski Fot. archiwum

Z ANNĄ MACHCEWICZ, autorką biografii Kazimierza Moczarskiego rozmawia Paweł Stachnik

- Paradoksalnie najpierw komuniści starali się wymazać konspiracyjny dorobek Moczarskiego, a później po prostu o nim zapomniano. Musiało minąć kilkanaście lat, byśmy uznali, że warto powrócić do tej postaci.
Moczarski już w 1940 r. znalazł się w konspiracji, w Biurze Informacji i Propagandy zajmował się zbieraniem wiadomości i pisaniem raportów na temat podziemnego życia politycznego. Jako przedstawiciel BIP-u spotykał się z członkami działających w konspiracji partii politycznych i stronnictw i uzyskiwał od nich dane na temat programów, planów działania, składu osobowego itd. W końcu 1943 r. Moczarskiemu zaproponowano pracę w Kierownictwie Walki Podziemnej, które zajmowało się zwalczaniem kolaboracji, donosicielstwa i szmalcownictwa. Spełniał tu zadania przedwojennego sędziego śledczego, tzn. zbierał dowody przestępstwa, a następnie przekazywał je podziemnemu sądowi specjalnemu.
- Godna uwagi jest aktywność Kazimierza Moczarskiego podczas powstania warszawskiego.
- Przed wybuchem powstania, razem z Jerzym Wolniewiczem, wpadli na pomysł uruchomienia łączności opartej na krótkofalówkach. Przez kilka tygodni na własną rękę budowali w piwnicy ukaefowe zestawy nadawczo-odbiorcze. Gdy system już działał, zaprezentowano go szefowi Wydziału Informacji BIP Aleksandrowi Gieysztorowi, który, zachwycony, podjął decyzję o zaopatrzeniu w radiostacje wszystkich powstańczych placówek BIP-u. Łączność pomysłu Moczarskiego szybko ujawniła swoją przydatność. Jedna z radiostacji znajdowała się w pobliżu kwatery gen. Chruściela "Montera". Nim uruchomiono łączność wojskową w pierwszych dniach powstania, korzystał on z ukaefów BIP-u, przekazując nimi blisko połowę meldunków i rozkazów dla dowódców oddziałów walczących w śródmieściu. Podczas powstania Moczarski wykazał się przedsiębiorczością i sporym talentem organizacyjnym, przez co zwrócił na siebie uwagę przełożonych. To pewnie było jedną z przyczyn nieoczekiwanej decyzji szefa BIP, płk. Jana Rzepeckiego, podjętej w ostatnich dniach powstania. Udając się do niemieckiej niewoli, Rzepecki mianował go swoim następcą z zadaniem odbudowania BIP-u przy nowej Komendzie Głównej AK. Moczarski wraz z grupą współpracowników z BIP (m.in. Władysławem Bartoszewskim) wydostał się z Warszawy i zameldował się u gen. Leopolda Okulickiego. Ten zatwierdził rozkaz Rzepeckiego, w wyniku czego Moczarski przez kilka miesięcy, aż do rozwiązania Armii Krajowej, pełnił funkcję szefa Biura.
- W tym okresie Moczarski stał się bliskim współpracownikiem nowego dowódcy Armii Krajowej.
- Na rozkaz Okulickiego Moczarski został przy jego konspiracyjnym sztabie w Częstochowie i przystąpił do odbudowywania struktur biura. Gen. Okulickiemu i członkom jego sztabu dostarczał raporty z oceną sytuacji politycznej. Towarzyszył Okulickiemu w niektórych wyjazdach. Jego stosunki z gen. "Niedźwiadkiem" stopniowo stawały się mniej formalne. Przed fatalnym w skutkach wyjazdem ostatniego komendanta AK na spotkanie z radzieckim generałem Sierowem w Pruszkowie, Moczarski przekazywał jego ostatnie rozkazy i zadbał nawet, by przełożony miał na tę okazję wyprasowane spodnie. Po aresztowaniu Okulickiego i pozostałych przywódców podziemia przez NKWD Moczarski przechodzi do pracy w nowej konspiracyjnej organizacji pod nazwą Delegatura Sił Zbrojnych, kierowanej przez płk. Jana Rzepeckiego. Zajmuje się tam informacją i propagandą, a zatem kontynuuje swą działalność z okresu BIP-u.
- Ale już w 1945 r. zostaje aresztowany przez UB i trafia do więzienia.
- Moczarski był jedną z osób będących w bliskim kontakcie z Rzepeckim, który uciekł z niewoli, więc aresztowanie wcześniej czy później musiało nastąpić, zwłaszcza że jego personalia były prawdopodobnie znane tajnej policji na skutek donosów agenta (którym okazał się Włodzimierz Lechowicz, człowiek zaufany, towarzysz konspiracji okupacyjnej). Dramat tego aresztowania potęguje fakt, że Moczarski szykował się wtedy do ujawnienia, chciał wrócić do normalnego życia i skończyć z konspiracją. Początkowo był przesłuchiwany i sądzony w sprawie Delegatury Sił Zbrojnych. W tym procesie został skazany na dziesięć lat więzienia, następnie wyrok, w wyniku amnestii, obniżono mu do lat pięciu. Niestety, w 1948 r. sytuacja polityczna w Polsce zmieniła się. Rozpoczęły się aresztowania i procesy nie tylko osób związanych z podziemiem antykomunistycznym, ale także członków komunistycznego establishmentu. Do więzienia trafił m.in. Włodzimierz Lechowicz. Moczarski został wplątany w tę sprawę. W sądzie Kierownictwo Walki Podziemnej zostało przedstawione jako organizacja, która współpracowała z gestapo w zwalczaniu polskich komunistów.
- Śledztwo, jakiemu go poddano było bardzo ciężkie.
- Poddano go morderczym przesłuchaniom połączonym z torturami. Naczelnik Wydziału Śledczego X Departementu, płk Józef Dusza, zapowiedział mu, że będzie to "piekielne śledztwo" i słowa dotrzymał. Ubecy stosowali tortury zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Podczas jednego z przesłuchań Moczarski usłyszał od płk. Różańskiego, że jego żona Zofia też została aresztowana i nie przeżyła przesłuchań. Nie było to prawdą, a Różański chciał w ten sposób złamać swą ofiarę. Moczarski odmówił jednak współpracy i nie zgodził się na składanie fałszywych zeznań. W procesie oskarżono go o mordowanie komunistów i współpracę z gestapo, a następnie skazano na karę śmierci. Po kilku miesiącach nastąpiła zmiana sytuacji politycznej, zmarł Stalin i pojawiły się początki odwilży, a karę zamieniono na dożywocie. Moczarskiemu nie powiedziano tego od razu, jeszcze kilka miesięcy spędził w celi śmierci.
- W 1956 r. wychodzi na wolność i rozpoczyna walkę o rehabilitację.
- Po zwolnieniu Moczarski nie przyjął amnestii, lecz domagał się jawnej rozprawy rehabilitacyjnej. Po wielu kłopotach udało się do niej doprowadzić, a dzięki przyjaciołom Moczarskiego została ona odpowiednio nagłośniona. Przybyła nań liczna publiczność, wielu dziennikarzy, w tym także zagraniczni korespondenci. Relację z procesu nadało Radio Wolna Europa. Moczarskiego reprezentowali Władysław Winawer i Aniela Steinsbergowa, adwokaci znani z obrony niesłusznie skazanych. Proces był głośny, bo Moczarski był jednym z najdłużej przetrzymywanych więźniów (siedział prawie jedenaście lat, od 1945 do 1956 r.), w dodatku skazanym na karę śmierci. Wielu jego towarzyszy z konspiracji miało poczucie, że to, co go spotkało, było dla nich osobiście ważne, a poza tym wyjątkowo niesprawiedliwe. Akurat w tym czasie przebywał w Polsce znany francuski fotografik i reportażysta Henri Cartier-Bresson, który zamieścił później w brytyjskim miesięczniku "Picture Post" dwukolumnowy fotoreportaż z rozprawy.
- W więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie Moczarski zetknął się z generałem SS Jürgenem Stroopem, dowódcą akcji pacyfikującej powstanie w getcie.
- To był rodzaj kolejnej tortury psychicznej, próby upokorzenia i złamania więźnia. Moczarski nie był jedyną osobą spośród więźniów politycznych, którzy znaleźli się w jednej celi z nazistą. Taki sam los spotkał np. Bogdana Deczkowskiego czy Władysława Bartoszewskiego, który przebywał w celi z gestapowcem Erichem Engelsem. Na tym polegał tragiczny paradoks czasów, że w jednym więzieniu, w jednej celi, znaleźli się i bohaterowie Polski Podziemnej, i niemieccy zbrodniarze. W ciągu dziewięciu miesięcy dzielenia celi ze Stroopem Moczarski, sam naznaczony wojennym doświadczeniem, stara się poznać i zrozumieć tajniki duszy nazisty. Późniejsze długie lata izolacji sprawiły, że słowa Stoopa głęboko wryły się w jego pamięć.
- Czy wiadomo, jak narodził się pomysł napisania książki "Rozmowy z katem"?
- Moczarski myślał o tym w zasadzie od razu, od momentu wyjścia z więzienia. Już w 1957 r. starał się o udostępnienie materiałów ze śledztwa przeciwko Stroopowi. Zwracał się w tej sprawie do Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, ale oczywiście mu odmówiono. Sam zaraz po zwolnieniu poczynił około tysiąca stron notatek, zapisując z pamięci słowa Niemca. Następnie wiele czasu poświęcił na ich zweryfikowanie. Konfrontował je z dokumentami, prasą, książkami. Dzięki temu "Rozmowy z katem" to nie tylko prosty zapis rozmowy ze Stroopem, ale coś znacznie więcej. Myślę, że Moczarski po wyjściu z więzienia miał poczucie, że spotkanie z hitlerowcem było niezwykłym doświadczeniem, o którym nie wolno mu zapomnieć.
- Władze PRL długo i uparcie sprzeciwiały się wydaniu jego książki.
- Pojawienie się pracy od razu bowiem prowokowało pytania, jak możliwe stało się spotkanie tak różnych rozmówców w takich okolicznościach. Pierwszy fragment "Rozmów" ukazał się w 1968 r. w tygodniku "Polityka", a później drukowano je w odcinkach w miesięczniku "Odra". Władze konsekwentnie odmawiały wydania książkowego. Ukazało się ono dopiero w 1977 r., dwa lata po śmierci autora. Za granicą "Rozmowy" wyszły najpierw w Niemczech Zachodnich, jednocześnie z pierwszym polskim wydaniem. Było to zasługą Andrzeja Szczypiorskiego, który mocno przyczynił się do nagłośnienia "Rozmów". Książka odniosła tam wielki sukces. Podobnie było w Polsce, gdzie czytelnicy wprost ją rozchwytywali. Było to niemiłe zaskoczenie dla władz. Tuż przed ukazaniem się "Rozmów" zainteresował się nimi Zygmunt Hübner, dyrektor Teatru Powszechnego w Warszawie, który przygotował sceniczną adaptację. Spektakl, ostatecznie wyreżyserowany przez Andrzeja Wajdę (Hübner zagrał rolę Moczarskiego), przyciągał tłumy i stał się ważnym wydarzeniem integrującym dla sporej części warszawskiej inteligencji. Historia Moczarskiego zaczęła wtedy żyć własnym życiem.
- Rozmawiała Pani z ludźmi, którzy znali Kazimierza Moczarskiego. Jaki był?
- Wspominają go jako człowieka zaskakująco skromnego i spokojnego. Wiele osób mówiło mi, że ukazanie się "Rozmów z katem" było dla nich wielkim zaskoczeniem, bo nigdy by się nie spodziewały, że Moczarski - człowiek niezwykle pogodny, miły i wesoły, otwarty i ciepły wobec innych ludzi - nosi w sobie tak dramatyczną historię.
\*
Anna Machcewicz - Historyk, dziennikarka, autorka reportaży i artykułów popularnonaukowych publikowanych w "Więzi", "Rzeczpospolitej" i "Tygodniku Powszechnym", scenarzystka filmów dokumentalnych, pracuje w TVP Historia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski