Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek, który zmieni Borysa Szyca w legendarnego Kantora

Rozmawia Wacław Krupiński
Jan Hryniak
Jan Hryniak Fot. Archiwum
Przy pracy nad opowieścią o Tadeuszu Kantorze zamiast strachu potrzebna jest odwaga, choć dobrze wiem, że nie spełnię oczekiwań wielu, którzy go znali – mówi JAN HRYNIAK, reżyser, który dziś w Krakowie rozpoczyna zdjęcia do filmu pod roboczym tytułem „Nigdy tu już nie powrócę”

– Skąd pomysł nakręcenia fabularnego filmu o Kantorze?

– Podstawowy impuls był oczywisty; to fantastyczna postać, a przecież mało znana. Artysta światowego formatu – zbyt wielu takich nie mamy – który odniósł realny sukces w świecie, wciąż jest tam ceniony, a w Polsce trochę już zapomniany. Owszem, kojarzone są dwa jego spektakle „Umarła klasa” i „Wielopole, Wielopole”, ale już inne jego dokonania są umniejszane, pomijane. Dodatkowym bodźcem była setna rocznica urodzin artysty, która minęła w kwietniu; przyczyniając się do znalezienia dodatkowych inwestorów, gdyż film nie otrzymał wsparcia Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

– Wiem, że jego dyrektor, Agnieszka Odorowicz, środki ma dać.

– Tak, dyrektor instytutu wykazała się większą wrażliwością niż oceniający nasz projekt, którzy, jak wniosłem z rozmowy z nimi, przeczytali scenariusz dość nieuważnie. Zatem wdzięczni jesteśmy za dofinansowanie samej dyrektor, choć oczywiście ma ono już nie taki wymiar, jakiego oczekiwaliśmy.

– To powiedzmy, kto jest autorem scenariusza.

– Napisał go Łukasz M. Maciejewski (scenarzysta Czerwonego pająka), a częściowo i Maciej Pisuk, autor Paktofoniki, a w ostatnim etapie i ja wziąłem udział w pisaniu, by wyeksponować te wątki, które mnie najbardziej interesowały.

– Były konsultacje z rodziną, z aktorami Kantora?

– Tak, i z córką, i z pracownikami Cricoteki, z autorami jego biografii, także z Lesławem i Wacławem Janickimi. Głównie pilnowaliśmy faktów, także dotyczących zachowań Kantora, by film oddał prawdę o jego postaci. Czasami musieliśmy pewne wątki łączyć. Film rządzi się swoimi prawami, no i musi zamknąć w dwóch godzinach historię 69 lat życia bohatera. Wszystkiego pokazać się nie da.

– Zobaczymy młodziutkiego Kantora z okresu Wielopola?

– Tak, pojawi się jako sześciolatek, choć zdjęcia będziemy kręcić w Tykocinie, bo tam znaleźliśmy dworek, który przypomina plebanię Wielopola. Trafimy też do Tarnowa, gdzie nastoletni Kantor chodził do szkoły. To cofnięcie się do dzieciństwa i młodości jest konieczne. Sam Kantor przywoływał ten czas w swych sztukach; zatem chcę przypomnieć te inspiracje, bo one mogą być ciekawsze, niż same sztuki, już znane i opisane przez krytyków. Aż przeniesiemy się do Krakowa, gdzie w roku 1935 Kantor podjął studia w Akademii Sztuk Pięknych.

– I wtedy już wkroczy na plan Borys Szyc, który będzie grał dorosłego Kantora, aż do jego śmierci w roku 1990. Aktor na potrzeby filmu bardzo się odchudził.

– Poprosiłem go o to. A od jakiegoś czasu nosi aparat na szczęce, by ją jeszcze uwydatnić, co sprawi, że podobieństwo do bohatera będzie jeszcze bliższe.

– To Pan zobaczył podobieństwo pomiędzy nim a twórcą Cricot 2?

– Tak. Na początku pomysł ten wywołał lekką konsternację. Ale już podczas próbnych zdjęć, kiedy Borysa trochę ucharakteryzowałem, wszyscy stwierdzali, że podobieństwo jest uderzające. Bo co do talentu Borysa wątpliwości nikt nie miał. Zresztą on na tę rolę przystał z radością, okazało się bowiem, że wychowywał się w kulcie Kantora i wiele o nim wiedział – mama aktora była studentką Kantora w krakowskiej Akademii. I też – a przymierzałem do roli dwóch – trzech innych aktorów – Borys najlepiej oddaje charakter Kantora, jego temperament, złożoność jego charakteru, jego wewnętrzne rozedrganie. Przy tym nie boi się zmierzenia z postacią tego artysty.

– Skoro wszystkiego w filmie pomieścić się nie da, proszę powiedzieć, na czym Pan się skupi?

– Nie chciałem się koncentrować na spektaklach teatralnych, bo to bardzo pomniejsza wymiar tej postaci. One są szalenie istotne, ale sam Kantor mawiał do końca, że jest przede wszystkim malarzem. Chcę więc wiele miejsca poświęcić działaniom performatywnym, malarstwu i happeningom. Ale przede wszystkim – bo to dla mnie, a pewnie i dla widza, najciekawsze – chcę pokazać, jakim był człowiekiem – jego złożoną osobowość, niesamowitą zdolność autokreacji, czyli artystę kompletnego, którego życie prywatne i artystyczne przenikają się w sposób maksymalny, by nie rzec eks-tremalny.

– Fragmenty spektakli pokaże Pan z archiwaliów czy inscenizowane na nowo?

– Zrealizujemy je z udziałem naszych aktorów, ale absolutnie wiernie z oryginałami. Jak wiemy, Kantor nie życzył sobie, by modyfikować jego dzieła.

– Zdjęcia będą kręcone w Krakowie.

– Większość, ale też udamy się nad morze, by przywołać słynny panoramiczny happening morski zorganizowany w Łazach w sierpniu 1967 r. Planujemy również zdjęcia w Paryżu, we Florencji, w Nowym Jorku, czyli tam, gdzie sukces Kantora był najbardziej spektakularny, a jego kult wciąż trwa, czego przejawem była pomoc, jaką otrzymaliśmy w miejscach, gdzie ten twórca pokazywał swe prace. Udało nam się przy tym zaangażować artystów, którzy obecnie wiele znaczą, to m.in. Pippo Delbono, Romeo Castelucci. Pojawi się i Włodek Pawlik, jedyny polski laureat jazzowego Grammy, który będzie grał ze swoim zespołem w Krzysztoforach, oczywiście jazz sprzed dekad, a także napisze całą muzykę do filmu.

– Nie obawia się Pan zderzenia filmu z wieloma osobami, które Kantora znały, pracowały z nim, mają swój jego obraz?

– Jakbym się bał, to nie przystąpiłbym do pracy nad filmem. Tu zamiast strachu potrzebna jest odwaga. Mam świadomość, że nie spełnię oczekiwań wszystkich, że wiele z osób, które pracowały z Kantorem, ma swoją, odmienną wizję tego artysty. Musiałoby powstać kilka filmów, żeby wszyscy byli usatysfakcjonowani. Koncentrowałem się zatem na faktach, czasami interpretację zostawiając samemu sobie, bo to ja jestem twórcą tego filmu.

Wiem – bo z wieloma osobami się przecież spotkałem – że opinie osób z Cricoteki nie do końca pokrywają się z tym, co sądzą spadkobiercy, co uznają historycy teatru czy osoby piszące o Kantorze. Te relacje nigdy nie będą spójne. Zatem zamiast przyjąć czyjś pojedynczy punkt widzenia, wolałem przyjąć własny, zawierając owe różne postrzegania.

– Czuł Pan ducha Kantora podczas przygotowań do filmu?

– W ogóle żyję z Kantorem od miesięcy, z każdego telewizora lecą jego spektakle lub filmy o nim, jego zdjęcia mam porozwieszane na wszystkich ścianach mieszkania. Poszukiwałem go w miejscach, z którymi był związany. I w niektórych czułem, że brak tam jego aury. Za to za moment znajdowaliśmy inny obiekt, jeszcze lepszy. Kiedy oglądaliśmy hotel we Florencji, jeden z obiektów, urwała się winda, którą jechaliśmy. Zatrzymała się jednak po sekundzie, nikomu nic się nie stało, a ja już wiedziałem, że to ten właściwy obiekt. Zresztą temu filmowi od początku towarzyszyło tyle zmian, tyle roszad personalnych, tyle rozmaitych zaskoczeń jakby za nimi stał właśnie duch Kantora. Było cały czas pod górkę. Co też traktuję jako wyzwanie rzucone przez ducha Kantora.

***

Jan Hryniak (ur.1969) – absolwent łódzkiej Filmówki, wcześniej ukończył architekturę na Politechnice Warszawskiej. Laureat Złotego Orła za serial „Czas Honoru. Powstanie”. Autor i współautor wielu scenariuszy realizacji filmowych, teatralnych, reklamowych, także słuchowisk radiowych, oraz kilkudziesięciu filmów dokumentalnych.

W filmie zobaczymy wielu aktorów krakowskich. Autorem scenografii też jest twórca z Krakowa – Ryszard Melliwa.

Zdjęcia do filmu mają zakończyć się w listopadzie. Premierę Jan Hryniak przewiduje w kwietniu 2016 roku, w 101. rocznicę urodzin Tadeusza Kantora, w Krakowie

i odchudzony główny bohater przy pracy nad filmem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski