Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek łatwy do zdmuchnięcia

Paweł Głowacki
Być może tylko nieutulony Siemiona Siemionowicza Podsiekalnikowa ciąg na pasztetówkę trzyma go w kupie, pozwala żyć, powoduje, że Podsiekalnikow przypomina ludzi. Ręce jego wciąż są tam, gdzie człowiek powinien mieć ręce, nogi tkwią w miejscu dla nóg a głowa - bezbłędnie na górze. Tak, wciąż jeszcze mu się udaje...

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Pasztetówka, maź w trupiobladym jelicie, podsmażana na obiad lub ciamkana tuż po wyjściu z mięsnego – zaciskasz zęby na jelicie, ssiesz, jesteś w siódmym niebie. Resztę chowasz do kieszeni i sprawdzasz, czy bezpieczna, czy nie wyleci przez dziurę, chowasz troskliwie, bo godzinę, co wybije za trzy godziny - też trzeba będzie jakoś przeżyć. Pasztetówka – marzenia na jawie i sny najpiękniejsze, pasztetówka – królowa podniebienia, pasztetówka – ojciec i matka, pasztetówka – wszystko. Gdy w prologu "Samobójcy” Nikołaja Erdmana Siemion Siemionowicz Podsiekalnikow nagle ocyka się pewnej nocy w małżeńskim wyrze i budzi żonę swoją Marię Łukianownę - pyta ją o istotę rzeczy. "Powiedz, czy nie zostało z obiadu nic z tej pasztetówki?”. Chce wiedzieć, musi wiedzieć, bo jeśli nic nie zostało - to rzeczywiście nic już nie zostało. Nie ma już świata, brzask będzie zbędny, po nic wstanie dzień.

W "Samobójcy” wyreżyserowanym przez Jerzego Trelę – dyplomie krakowskiej PWST – ten początek jest wielki. Bo nie daje nadziei, że zaraz race satyry na sowiecką epokę NEP-u trysną opętańczo, że kabaretowe bicze wychłoszczą tamtą odległą rzeczywistość, wreszcie, że mrąc ze śmiechu na widowni będzie można snuć analogie, w marionetkach sowieckiego świata sprzed lat dziewięćdziesięciu odnajdując nasze dzisiejsze marionetki nadwiślańskie. Nie. U Treli scena przebudzenia daje pewność, że oto zaczyna się komedia, jedna ze świetniejszych, cierpkich opowiastek o jednym małym losie, o człowieczku skazanym na marność, o ciemnościach świata. A wszystko to za sprawą maleńkiego studenta, Dominika Rybiałka.

Kiedy grany przezeń Podsiekalnikow budzi się w środku nocy, by zapytać o istotę rzeczy, o sens jego życia bez sensu, jest tak, jakby spod betów sypialnych chłopczyk się wydobywał, cudaczna pacynka, Pinokio może, ludzik, będący zdumiewającą cielesną mieszaniną Chaplina i Jacka Woszczerowicza. W pełnym świetle okaże się, że jest właśnie taki. Kruchy, mikry, bladawy, łatwy do zdmuchnięcia paź pasztetówki. Nic, nikt – a jest. Nic o oczach ufnego cielęcia, szukającego wzrokiem w powietrzu jakichkolwiek pocieszeń.

Twarz? Taka, że z punktu chcesz doń szepnąć: "Nie bój się, mały, no, nie bój się...” Lecz jest też w nim ta dziwaczna, miękka, ciepła siła ludzi taktownie pokornych. Inny niż inni wokół, w marynarczynie kusej i przykrótkich portkach, dziecięcymi palcami tylko dla niego słyszalne nokturny sobie na powietrzu plumkając, ledwo żywym głosem, intonacją jakby senną, pełną przeciągniętych samogłosek, przez trzy godziny, coraz bardziej samotny, będzie na różne sposoby tłumaczyć nachodzącym go indywiduom, że się dla dobra świata nie zabije, bo nawet życie bez sensu – istnienie dla pasztetówki – to jednak więcej jest niż brak życia.

Przedziwna rola, nietutejsza. Na tle wszystkiego, co się dziś w teatrach wyprawia – aktorstwo osobne, nie do przeoczenia. Rzecz jasna, rola ta nie jest gwarancją. Studencka dziwność obraca się czasem w Woszczerowicza lub Grzegorza Mielczarka, ale może też w nic się obrócić. Na razie nie ma innego wyboru: trzeba koniecznie pójść i zobaczyć jak świetnie Rybiałek jest lękiem Podsiekalnikowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski