Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek potrzebuje głasków

Rozmawiała Majka Lisińska-Kozioł
Marzanna Herzig, psycholog sportu
Marzanna Herzig, psycholog sportu Andrzej Banaś
Psychologia sportu. Dlaczego wybitni sportowcy bywają samotni i nieszczęśliwi? - wyjaśnia Marzanna Herzig

- Justyna Kowalczyk okazała się inna niż sądziliśmy, a jej promienny uśmiech to była fasada. Nikt nie zauważył, że mistrzyni w biegach narciarskich ma problem. Czy człowiek jest w stanie się tak zasłonić?

- W środowisku sportowym liczy się twardość, zawodnik ma sobie radzić z problemami. Najlepiej sam. Justyna uprawia sport od dwudziestu lat. Przez ten czas przywykła do takich oczekiwań. Nie wykluczam zresztą, że ktoś zauważył, że coś z nią jest nie tak, ale potraktował to jako chwilową niedyspozycję, która wynika z gorszego dnia, złego samopoczucia, zmęczenia treningiem.

- Czego uczy psycholog sportu?

- Aplikuje sportowcom tzw. trening mentalny. W ciągu kilku miesięcy jest w stanie nauczyć ich koncentrowania się, radzenia sobie ze stresem, wyznaczania właściwych celów i motywowania się do pracy. A że chodzi też o to, żeby zawodnik umiał wykorzystać w rywalizacji cały swój potencjał, był na starcie samodzielny i wiedział, jak pokonać stres - psycholog sportu uczy go startować tak, żeby wygrywał, ale także umiał radzić sobie ze sportowymi porażkami. Nie musi w tym celu sięgać głębiej w sferę prywatnego życia zawodnika, w dzieciństwo, sytuację w rodzinie itd., jak to czyni psychoterapeuta.

- Opinia publiczna, kibice zakładają, że skoro taki zawodnik jak Kowalczyk ma sukcesy, popularność, pieniądze - to ma wszystko. A naprawdę bywa różnie.

- Psycholog powinien umieć zaobserwować sygnały wskazujące na istnienie pozasportowego problemu i rozszerzyć spektrum działania wobec zawodnika o terapię. Aby jednak mógł on szerzej spojrzeć na człowieka-sportowca, musi mieć czas. A wzywa się nas na ogół do rozwiązania konkretnego problemu; na poziomie reprezentacji kontakt z zawodnikiem mamy krótki i przeznaczamy go na nauczenie sportowca wykorzystywania zasobów jego organizmu, a ściślej głowy.

Tymczasem zarówno historia Justyny Kowalczyk, jak i na przykład niemieckiego skoczka narciarskiego Svena Hannawalda pokazują, że po to, aby psycholog mógł skutecznie pomagać zawodnikowi, także w przypadku kłopotów natury osobistej, musi umieć pozyskać jego zaufanie. Obcemu, rzadko pojawiającemu się człowiekowi zawodnik nie opowie o swoich konfliktach z trenerem, o problemach rodzinnych, innych rozterkach.

- W sporcie, jeśli ma się talent i solidnie trenuje pod okiem dobrego trenera, większy lub mniejszy sukces przychodzi prędzej czy później. Życie natomiast jest mniej sterowalne niż sport. Wielu mistrzów ma tytuły i medale, ale nie są szczęśliwi.

- Szczęście jest stanem wewnętrznym, nie jest przypisane do zewnętrznych atrybutów, czyli posiadania czegokolwiek. Często bywa tak, że za zaangażowanie w swoją pasję, pracę, karierę - płaci się wysoką cenę. Paul Gauguin, zanim został malarzem, był pracownikiem banku, wspaniale prosperował, miał żonę i pięcioro dzieci. Do czasu, gdy w wieku trzydziestu paru lat postanowił, że będzie malował.

Wtedy jego życie prywatne się skończyło. Determinacja w jednej dziedzinie życia pociąga za sobą koszty psychiczne, fizyczne, społeczne. Sportowcy także płacą za swoje zaangażowanie. A nam się wydaje, że z definicji powinni być szczęśliwi, bo są sławni, bogaci, atrakcyjni, jeżdżą po świecie. A oni przecież na ogół zwiedzają przede wszystkim sale treningowe, boiska i lotniska.

- Mało kto zastanawia się, jacy są naprawdę.

- Dowodem był wpis Justyny Kowalczyk - "Straciłam dzieciątko". Ani kibice, ani nawet dziennikarze nie potraktowali tego wyznania dosłownie. Jakby niemożliwe było takie zdarzenie w przypadku doskonałej sportsmenki. Każdy doszukiwał się w tym prostym i szczerym komunikacie jakiegoś kamuflażu, drugiego dna.

- Może dlatego, że Kowalczyk była stojącym na piedestale wzorem dla wielu osób?

- Może. Pisali do niej nieznajomi ludzie, że dzięki jej niezłomności i oni stają się niezłomni. Myślę, że nie chciała ich zawieść ujawniając, że bywa słaba jak oni, że też jest normalną dziewczyną, która ma zmartwienia.

- Czy, Pani zdaniem, narciarka stała się zakładniczką wizerunku, który został utrwalony przez media, przez kibiców, jej konkurentki, a także sponsorów? Ci ostatni na jej uśmiechu i sile charakteru budowali kampanie, których była i jest twarzą.

- W pewien sposób tak. Bo przecież każdy z nas, podejmując próby wyjścia z opresji, opiera się na tym, co zna. Jeśli w jednej sferze życia pewne rozwiązania się sprawdzają, to przenosimy je - w sposób nie zawsze w pełni kontrolowany - do innych dziedzin. Tak mogło być w przypadku Justyny, która uznała, że skoro radzi sobie w sporcie, to w życiu prywatnym też sobie da radę. Że skoro potrafi przetrzymać i pokonać towarzyszący jej treningowi czy startom strach, stres, ból fizyczny, to oswoi też ból psychiczny.

- No i schowała się za uśmiech.
- Nauczyła się tego. W sporcie, na różnym poziomie odbywają się procesy, często fatalne, sterowane przez dorosłych, którzy uczą dziecko, jak ma udawać.

- Jak uczą?

- Jeśli trener mówi młodocianemu sportowcowi: możesz mi powiedzieć wszystko, a potem to na forum publicznym wykorzystuje - daje sygnał, że nie wolno być szczerym. Lepiej trzymać gardę - dystans, niż się odsłonić.

- W końcu jednak Kowalczyk wyznała, że dłużej nie potrafi żyć w kłamstwie, doszła do ściany, której nie mogła przebić, więc swoim bólem podzieliła się z dziennikarzem.

- Strata dziecka to sytuacja kryzysowa dla każdej kobiety. A nie da się uśmierzyć tego bólu środkami farmakologicznymi. Trzeba go przegadać i przeżyć. Tymczasem życie sportowca jest na ogół samotne. Relacja trener - zawodnik nie zawsze bywa na tyle bliska, by ów trener był też powiernikiem. Żeby odsunąć od siebie problemy, Kowalczyk rzuciła się w wir morderczego treningu. Byłam wioślarką i pamiętam, że to na chwilę pomaga. Gdy odbijałam od brzegu i wiosłowałam do utraty tchu, to problemy, które mnie osaczały w życiu, na tym brzegu zostawały.

- Potem jednak Pani do brzegu znów przybijała.

- Ale do spraw trudnych zyskiwałam większy dystans.

- Czy to, że wielu wybitnych zawodników boryka się z problemami osobistymi, z depresjami jest sygnałem, że psychologowie powinni się temu zjawisku uważniej przyjrzeć?

- Tak sadzę. Nawet ciężki trening, jeśli na chwilę pomoże, kiedyś się kończy. Nierozwiązane sprawy osaczą nas prędzej czy później. I niektórych zwalą z nóg. Zwłaszcza wtedy, gdy ci niektórzy przestaną żyć w uporządkowanym sportowym rytmie. Problemy sportowe, z którymi się mierzą, są na ogół czytelne i proste.

- Takie czytelne nie jest na ogół zwyczajne życie po zakończeniu kariery, bo gdy gasną jupitery, gwiazda sportu zmienia się w szarego obywatela.

- Odchodzenie ze sportu, gdy się było mistrzem na pełny etat, jest trudne. Dobrze, jeśli nowa rzeczywistość jest przyjazna , bo to buduje perspektywę życia. Naturalne jest, że chce się mieć wtedy obok kogoś kochającego i razem iść w to normalne życie. Na ogół przecież posiadanie dziewczyny czy chłopaka w okresie intensywnego trenowania jest uważane za przeszkodę, która rozprasza. Justyna miała kogoś i planowała koniec kariery z tą osobą u boku. Nie udało się, więc odłożyła odejście.

- Znów trening jest jej życiem.

- Ostatnio chwali się psem Marianem. Mówi, że ma wreszcie coś własnego. Człowiek potrzebuje drugiej istoty do kochania, głaskania, dotykania. Tylko taki kontakt daje ukojenie duszy. Koncepcja analizy transakcyjnej Erica Berne'a, zakłada, że jeśli człowiek nie dostaje głasków, to jego rdzeń kręgowy usycha. Także sportowiec musi mieć ciepły, prawdziwy kontakt z innym człowiekiem, za którym idzie poczucie bliskości i bezpieczeństwa. Niezależnie od tego, jak wielkie rzeczy osiąga na sportowej arenie.

- Czym się różni psychika sportowca od psychiki zwykłego człowieka?

- Zwykły człowiek nie ma aż tak dużych obciążeń. Sportowiec natomiast dobrze wie, że jest niemal jak jednoosobowa firma, w której wszystko musi działać - i ciało, i głowa - żeby przynosiła profity. Poza tym sportowcy to, moim zdaniem, zwyczajni ludzie, tyle że wypracowali specyficzne umiejętności, jak zadaniowość, obowiązkowość, precyzja, wytrwałość. To mogą być, także za metą, ich atuty. Ale te umiejętności mogą też zaniknąć, jeśli życie poza sportem ich nie wymaga.

- Sven Hannawald opowiadał, że bał się nawet, gdy wygrywał. Najpierw po takiej wygranej była poza radości, a potem osaczał go strach. Czuł się wypalony. Nie spał po nocach, stracił sens nie tylko skakania, ale i życia. Nie on jeden. Jakiś czas temu jedna z młodych gimnastyczek artystycznych zakończyła karierę, bo zauważyła, że ma obsesję diety; nawet jedząc jabłko, zaczynała się bać, że przytyje.

- Tego typu rzeczy się dzieją. Nawet jeśli jest dobrze w sporcie i w domu, są zawodnicy, którzy zaczynają się bać. Nie dają rady. Bo organizm każdego człowieka ma ograniczone możliwości i określoną wytrzymałość. A bywa, że wymagania, jakie sobie sami stawiamy, przerastają nas. Są obciążeniem dla naszego układu nerwowego ponad jego możliwości przystosowawcze.

- Jesteśmy przestymulowani?

- Można tak to ująć. Bo przecież wmawia nam się, że nawet 80-latka może wyglądać jak nastolatka. Przekaz jest najczęściej taki: wszystko jest możliwe, jeśli tylko będziesz chcieć. Otóż warto sobie uświadomić, że jednak nie wszystko i nie dla wszystkich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski