Wacław Krupiński: KULTURAŁKI
Unikałem, jak mogłem, omijałem z lewa i prawa, z prawa bardziej, wiedziałem, że szkoda oczu – już nie te, czasu – wszak mam już z górki, nerwów – jednak z lekka przez życie zszarganych, że lepiej sięgnąć po jakąś z książek, tych nigdy nie przeczytanych. Że cóż to za przyjemność z kontaktu z pałką, kastetem czy tylko plwociną. Niemniej stało się. Sam chciałeś Grzegorzu Dyndało, wszedłeś do Empiku i czort cię skusił, i kupiłeś wydanie specjalne "Do Rzeczy” z napisem "Ludzie”. Cóż, nazwiska "bohaterów i antybohaterów” zrobiły swoje: Geremek, Kaczmarski, Kisielewski, Michnik, ks. Tischner, Wajda, Wałęsa... Bo nazwiska autorów wątpliwości nie zostawiały: Ziemkiewicz, Wildstein, Cenckiewicz, Gontarczyk, Horubała, Semka... Wszystko jasne. Złudzeń żadnych.
Dalej podobnie. Pierwsze zdanie tekstu "Wajda jak PRL” Andrzeja Horubały ileż mówi: "Zakłamany i służalczy”. Dalej już żadnych zaskoczeń. "Wajda, poruszający się z genialną intuicją pasożyta wykorzystującego wszystko, co najlepsze, co najżywsze w polskiej kulturze...”, fakt, nakręcił genialną "Ziemię obiecaną”, tyle że "zdeformowaną na marksistowską modłę”. Już chciałem się zastanawiać, czy może być coś genialne, skoro jest marksistowsko zdeformowane, ale doczytawszy dalej dowiedziałem się, że właściwie cała twórczość tego reżysera była efektem nie talentu, nie twórczej przenikliwości, nie filmowej wyobraźni, a istnienia – i tu, przyznać muszę, jednak mnie autor wziął z flanki – istnienia Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. To "na zlecenie Józefa Tejchmy, liberalnego członka Biura Politycznego KC PZPR, zrealizował reżyser »Człowieka z marmuru«”, ale "też dawał widzom olśniewającą adaptację Iwaszkiewiczowskich »Panien z wilka«, »Dyrygenta« z udziałem Johna Gielguda oraz »Bez znieczulenia« – dziwnie zakłamany i zarazem zastanawiająco szczery film o dziennikarzu w PRL, pokazujący cały fałsz kina moralnego niepokoju”. Fakt, był Tejchma niegdyś i znakomitym ministrem kultury, ale że miał na nią wpływ aż tak twórczy, dopiero Horubała ogłasza.
Niestety, nadszedł 1989 rok, a po nim styczeń roku następnego, sztandar PZPR wyprowadzono i Wajda się skończył. "Związek paradoksalny, dziwnie zaświadczony przez nieudane dzieła stworzone po roku 1989, będące dla wielu dowodem na to, że bez symbiozy z partią, bez jej wytycznych, bez nacisku, nastąpiła dramatyczna atrofia jego talentu” – stwierdza Horubała. Są przykłady: "Zarówno »Zemsta«, jak i »Pan Tadeusz« – źle skręcone, marnie zagrane, ilustracyjne...”. To się dowiedzieli Andrzej Seweryn czy Marek Kondrat, to poznali bilans swych marnych możliwości Jerzy Trela, Władysław Kowalski; dobrze, że Jerzy Bińczycki nie doczekał.
Oto strzelistość myśli prawicowych orłów piszących "do rzeczy”, oto efekt ich nieprzejednanej nieugiętości: to partia, tak im nienawistna, stworzyła geniusz Wajdy. Takiego dowodu na sens istnienia PZPR nie wymyśliliby nawet naukowcy z działającej przy KC PZPR Wyższej Szkoły Nauk Społecznych. Horubały trzeba było. Ale rozumiem jego ból; urodzony w 1962 roku już się na symbiozę z partią nie załapał. Zostały mu realizacje "Wieczoru z wampirem”, "Wieczoru z Jagielskim”, jakieś filmy dokumentalne, powieści, a teraz wypłynął jako zastępca naczelnego w "Do Rzeczu” – w zlewni kompleksów, zawiści, bzdury.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?