MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek, zegarek i mapa...

Redakcja
Całe podium mistrzostw świata dla Polski! Od lewej stoją: srebrni medaliści Michał Osowski i Michał Wieczorek, następnie złoci - Zbigniew Chrząszcz i Janusz Darocha oraz brązowi - Krzysztof Wieczorek i Krzysztof Skrętowicz Fot. Marcin Chrząszcz, pilot kadry
Całe podium mistrzostw świata dla Polski! Od lewej stoją: srebrni medaliści Michał Osowski i Michał Wieczorek, następnie złoci - Zbigniew Chrząszcz i Janusz Darocha oraz brązowi - Krzysztof Wieczorek i Krzysztof Skrętowicz Fot. Marcin Chrząszcz, pilot kadry
Gratuluję srebrnego medalu, który w rajdowych mistrzostwach świata w Dubnicy zdobył Pan - pilot Aeroklub Krakowskiego - wraz z nawigatorem Michałem Osowskim z Częstochowy. Całe podium zajęli Polacy, wygrali Janusz Darocha (Częstochowa) z nawigatorem Zbigniewem Chrząszczem (Wrocław), na trzecim miejscu znalazł Pana wujek pilot Krzysztof Wieczorek z nawigatorem Krzysztofem Skrętowiczem (Opole). Dlaczego Polacy w sporcie samolotowym mogą, a piłce nożnej - nie?!

Całe podium mistrzostw świata dla Polski! Od lewej stoją: srebrni medaliści Michał Osowski i Michał Wieczorek, następnie złoci - Zbigniew Chrząszcz i Janusz Darocha oraz brązowi - Krzysztof Wieczorek i Krzysztof Skrętowicz Fot. Marcin Chrząszcz, pilot kadry

SPORT SAMOLOTOWY. Wicemistrz świata Michał Wieczorek kontynuuje tradycje rodzinne

- Trudno mi oceniać piłkarzy - mówi Michał Wieczorek. - Mogę mówić o nas, pilotach. Latamy z pasją, lubimy to, jesteśmy bardzo zaangażowani w rywalizację. Wcześniej sporo trenujemy, tak by na zawodach żadne warunki nas nie zaskoczyły. Nie traktujemy tego sportu jako źródło zarobku. Zawody to dla nas wielka przygoda, a nadto okazja do spotkania się z przyjaciółmi-pilotami z całego świata.

- Piloci sportowi długo byli amatorami, jak jest teraz?

- Na mistrzostwach Europy czy świata odbiera się tylko - ale i aż - medal. Nagród nie ma. Z kolei od kilku lat Ministerstwo Sportu zaczęło premiować medalistów. Za srebrny medal było bodaj 1800 zł brutto, a kto stanął na podium, otrzymywał stypendium, które pozwalało spokojnie przygotować się do następnych mistrzostw. Tak naprawdę zarabiamy gdzie indziej. Większość z nas to piloci komunikacyjni, ale są wyjątki. Janusz Darocha, który obronił tytuł rajdowego mistrza sprzed dwóch z Ried (Austria), jest zawodowym strażakiem.

- Dubnica jest miejscem dla Pana wyjątkowo szczęśliwym!

- Tak się złożyło. Pięć lat temu debiutowałem tam, na mistrzostwach Europy i jako nawigator z pilotem, moim ojcem Wacławem Wieczorkiem zdobyliśmy złoto. Tym razem latałem już jako pilot. Z tatą zakończyliśmy wspólne loty w 2006 roku, kiedy zdobyliśmy we Francji rajdowe mistrzostwo świata. Chciałem spróbować swych sił jako pilot, tata też mnie zachęcał. Z Michałem Osowskim znamy się wiele lat i od 2008 roku startujemy razem. Zostałem w tej parze pilotem, bo w rankingu krajowym jestem sklasyfikowany wyżej od mego kolegi. Tej zasady niemal wszyscy się trzymają, a Michał chyba już zasmakował jako nawigator, idzie nam nieźle, więc pewnie w naszej parze w najbliższym czasie nic się nie zmieni.

- Jechał Pan do szczęśliwej Dubnicy po pewny medal?

- Nie, bo konkurencja była bardzo duża. Trudno wygrać choćby z krajowymi rywalami, a o sile Polaków świadczy nie tylko całe zdobyte podium ale i sześć (na siedem) naszych załóg było w Dubnicy w pierwszej dziesiątce. Medal był więc celem, nawet z brązu ucieszyłbym się bardzo. W trakcie zawodów okazało się, że do podium jednak daleka droga.

- To było po dwóch dniach, duet Michałów spadł na czwarte miejsce...

- Tak, a zaczęliśmy mistrzostwa bardzo dobrze, po pierwszym dniu byliśmy na drugiej pozycji. Prowadzili bracia Filipowie z Czech. Na drugi dzień podczas lotu nie odnaleźliśmy dwóch zdjęć, słabo lądowaliśmy. Przed trzecią, ostatnią konkurencją, sprawa nie była prosta. Jednak w piątek trzynastego znakomicie udał się nam przelot, identyfikacja zdjęć, lądowanie i wysunęliśmy się na miejsce srebrne. Tylko niezawodny Janusz Darocha nas wyprzedził. Warunki rozgrywania mistrzostw były bardzo różne, od łatwiejszych przelotów po bardzo trudne, bo okolica zmieniała się, z równiny nagle wlatywaliśmy w góry. Na szczęście jako mieszkaniec oraz pilot z Krakowa jestem zaznajomiony z taką okolicą, bo mamy i płaskie tereny, i na południe od Krakowa górzyste.
- Kto Panu szczególnie gratulował?

- Ojciec. Na mistrzostwach w Dubnicy był sędzią. Nie oznacza to, że miałem taryfę ulgową. Jak tata uczył mnie latać, a potem razem startowaliśmy, był zawsze bardziej wymagający od innych. W sędziowaniu są twarde reguły, punktacja, karne punkty za popełniane błędy i tu nie ma niedomówień. Trzeba solidnie zapracować na sukces. Cieszę się, że kontynuuję medalową tradycję rodzinną.

- Wygraliście w piątek, trzynastego. Piloci mają jakieś przesądy przed zawodami?

- Na ogół nie. Tylko kiedy ktoś mi życzy sukcesu, mówię: nie dziękuję!

- Nasza kadra lata w amerykańskich cessnach, stare wilgi odeszły do lamusa?

- Tak, startowałem w cessnie 152, której bazą jest Kraków. Polskie wilgi to już historia. Miały pewne zalety, doskonałą widoczność z kabiny, ale były ciężkie przy lądowaniu, tu tracono punkty za brak precyzji. Cessną manewruje się lepiej, ale jednak widok z kabiny podczas zawodów nie jest tak rozległy. Muszę się wiele nagimnastykować, aby zidentyfikować zdjęcia. Lot trwa dwie godziny i wychodzimy z samolotu bardzo wyczerpani. Sport samolotowy wymaga więcej wysiłku niż latanie zawodowe, w komunikacji pasażerskiej, gdzie wspomaga nas elektronika. Latanie sportowe w małych samolocikach to wracanie do epoki minionej, bardziej romantycznej w przestworzach. Liczyć trzeba wyłącznie na siebie. W zawodach sportowych jest tylko człowiek, zegarek i mapa, żadnej elektroniki. Dlatego decydujące są umiejętności pilota i nawigatora, nasz refleks, opanowanie. Przyznam jednak, że zawody wywołują niemało stresu. Każdy chce wypaść jak najlepiej.

- Jakie jeszcze zawody w tym sezonie przed Wami?

- Cała czołówka krajowa spotka się w pierwszej dekadzie września na lotniku w Pobiedniku pod Krakowem. Tutaj rozegramy mistrzostwa Polski w lataniu precyzyjnym, czyli startować będziemy indywidualnie, bez nawigatorów.

- Prosimy jeszcze wicemistrza świata o kilka słów o sobie.

- Mam 29 lat, ukończyłem ogólniak, studiowałem odlewnictwo na AGH, ale zająłem się pilotażem, chyba jednak tradycja rodzinna zwyciężyła (ojciec i wujkowie Marian oraz Krzysztof Wieczorkowie - pracownicy PLL Lot i wielokrotni medaliści MŚ i ME). Latam od 1997 roku, a na zawodach sportowych od 2000. Poza wymienionymi trofeami zdobyłem jeszcze rok temu złoto w mistrzostwach świata w lądowaniu precyzyjnym. Od czerwca zatrudniony jestem w liniach Air Italy Polska, jako pilot liniowy samolotowy obsługuję czartery, głównie wycieczki, np. do Turcji, Egiptu. Moją narzeczoną jest Magdalena, kiedyś stewardessa, teraz pracuje w Polskiej Akcji Humanitarnej. Z powodów służbowych (nie jest łatwo o pracę w lotnictwie) musiałem przenieść się i wynająć mieszkanie w Warszawie, ale liczę na rozwój firmy, że otworzy oddział w Krakowie i wrócę do swego miasta.

Rozmawiał: JAN OTAŁĘGA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski