Cztery gole na zakończenie zgrupowania

Bramki zaczęły padać dopiero po przerwie. Dla zwycięzców zdobywali je Bartłomiej Socha, Mariusz Mężyk, Marcin Staniek i Rafał Zawiślan, zaś honorowe trafienie dla limanowian to zasługa Marcina Miśkowca. Wyjątkowej urody był gol Zawiślana. Ten pozyskany z Sandecji skrzydłowy zdecydował się na indywidualną akcję, kończąc ją kapitalnym uderzeniem z 16 m, po którym bramkarz rywali Sotnicki mógł tylko wzrokiem odprowadzić wpadającą do siatki piłkę.

Trener stróżan Marek Motyka nie krył po meczu zadowolenia zarówno z pracy wykonanej przez jego podopiecznych na zgrupowaniu, jak i ze zwyżkującej ich dyspozycji.

- Różnie można oceniać klasę naszych sparingpartnerów, niemniej spora ilość strzelanych przez nas bramek dobrze wróży przed rozpoczynającymi się za tydzień bojami o mistrzowskie punkty - przekonywał Motyka. - Najważniejsze jest to, że piłkarze tworzą kolektyw, że w grupie panuje jedność, że "Kowalski" gotów jest iść w ogień za "Nowakiem". Boisko, jakim dysponowaliśmy pod Tatrami, było co prawda zmrożone, nie udało się nam zrealizować wszystkich transferów, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. W dzisiejszym meczu nie wystąpili kontuzjowany Szymon Gruca oraz Łukasz Jarosiewicz, któremu zezwoliłem na wcześniejszy powrót do domu. W sumie, na inaugurujący rundę wiosenną mecz z Podbeskidziem w Bielsku-Białej czekam z umiarkowanym optymizmem. Najbliższych przeciwników podpatrywał będę we wtorek w Krakowie podczas ich pucharowej potyczki z Wisłą.

Niedosyt towarzyszył natomiast szkoleniowcowi Limanovii Marianowi Tajdusiowi.

- Przy stanie 0-2 zdobyliśmy kontaktowego gola, chłopcy zwietrzyli szansę na remis, zanadto się odkryli i zostali natychmiast skontrowani - mówił trener. - Trochę szkoda, bo wynik poszedł w świat, a jest on krzywdzący dla mojej drużyny. Do wznowienia rozgrywek pozostały jeszcze 3 tygodnie. Wykorzystamy je głównie na zgranie zespołu, w którym pojawiło się wielu nowych zawodników. (DW)