MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czuję się naprawdę wolny

Redakcja
Największa nadzieja rodzimej elektroniki - Gathaspar Fot. NK
Największa nadzieja rodzimej elektroniki - Gathaspar Fot. NK
- Większość elektronicznych producentów zaczyna od didże-jowania, aby dopiero potem przejść do tworzenia własnej muzyki. W Twoim przypadku też tak było?

Największa nadzieja rodzimej elektroniki - Gathaspar Fot. NK

Rozmowa z najciekawszym polskim producentem techno GATHASPAREM, który wystąpi 18 i 19.10 podczas Unsound Festivalu

- Też didżejowałem - dwa miesiące w swoim pokoju. Stwierdziłem, że to nie dla mnie. Jednak chciałem zajmować się muzyką i zacząłem spędzać dużo czasu przy Abletonie. Po dwóch latach powstał materiał na album "Artificial Res-piration". Didżejowanie to nie dla mnie. I'm not a DJ, i'm Gathaspar!

- Twój płytowy debiut był od razu wielkim wydarzeniem: bo nagrałeś wspólną płytę ze znanym niemieckim producentem MRI, która została opublikowana nakładem jego wytwórni Resopal Schallware. Jak doszło do tej kolaboracji?

- Kolaboracja miała być bardziej dla celów promocyjnych. Ostatecznie płytę nagrałem sam. Odnoszę wrażenie, że ludzie poznają ją dopiero teraz w związku z moimi nowymi wydawnictwami. Wówczas miałem przeświadczenie, że będzie to szeroko zauważone wydarzenie, a jednak nie wywołało ono większego zainteresowania. Na polskich portalach muzycznych ukazała się tylko Twoja recenzja, która była bardzo pochlebna i za którą dziękuję.

- Właściwie do dzisiaj Twoje płyty ukazują się nakładem wyłącznie zachodnich wytwórni. Jak udało Ci się dotrzeć do Numbolic czy Thema?

- Wysyłałem 6-7 utworów i obie wytwórnie były zainteresowane wszystkimi produkcjami. Podkreślały, że są to świeże brzmienia i że mają swoją wartość. Z Numbolic była to tylko jednorazowa współpraca. Z kolei nowojorska Thema wydała już dwie moje EP-ki i zapewne coś jeszcze w niej wydam. Mimo że jest to niewielka wytwórnia, to ma swoją jakość i jest ceniona. To właśnie z ostatnio wydanej tam płyty utwór "She's Not From Here" trafił na nową kompilację "The Sound of The Thirteenth Season" Svena Vätha.

- Świadomie omijasz polski rynek fonograficzny?

- Będę brutalny i zapytam: czy taki rynek istnieje? Nie widzę żadnej wytwórni z wizją konsekwentnego działania.

- Obecnie jesteś jednym z producentów związanych ze słynną niemiecką firmą Freude am Tanzen. Odpowiada Ci jej profil artystyczny?

- Przede wszystkim odpowiadają mi ich profesjonalizm i podejście do artysty. Czuję się naprawdę wolny, tworząc dla Freude am Tanzen. Podkreślają tam, że zależy im na producentach, którzy wydają muzykę z sygnaturą. Umożliwiają mi pozostanie na swojej drodze i pełną swobodę. Oprócz tego panuje tam rodzinna atmosfera, co bardzo mi odpowiada, i uważam, że jest to bardzo ważny czynnik współpracy między wytwórnią a artystą.

- Twój debiut dla Resopal Schallware był mocno osadzony w klimatach post-techno rodem z końca lat 90. w stylu wytwórni Mille Plateaux. Takie dźwięki fascynowały Cię w pierwszym okresie działalności?

- W tamtym okresie duży wpływ wywarła na mnie muzyka Andreasa Tilliandera. Takie brzmienie fascynowało mnie i fascynuje cały czas. Kiedyś określane jako brzmienie Mille Plateaux, dziś raczej jako Modern Love. Ostatnie utwory, nad którymi pracuję, nawiązują do tych brzmień z pierwszego albumu. Zresztą mam kilka produkcji, które są w tej stylistyce, a nie zostały wydane. Takie brzmienia powracają i mam nadzieję, że będą coraz mocniej odczuwalne na scenie.
- Już wydany przez Numbolic rok później "Hurry Up Pony" pokazał Twój zwrot w stronę mocno dubowych brzmień. Co go spowodowało?

- Zapewne inspiracje. Dub jest dla mnie wszechobecny. Ze względu na mój krótki staż z produkcją w tamtym czasie dużo eksperymentowałem z dźwiękiem, poznawałem nowe rejony. W mojej twórczości można zauważyć zwroty w różne regiony brzmieniowe. To dlatego że muzyka sama do mnie przychodzi. Ja jej nie szukam. Nigdy się nie ograniczam, tylko staram się czerpać z całej palety dźwiękowej i tego, co w danym momencie czuję.

- No właśnie: potem objawiłeś zainteresowanie folklorem - i to polskim. Nie bałeś się, że wyjdzie z tego przysłowiowa "cepelia"?

- Wierzę w swoją muzykę. Nie miałem takich obaw. Założyłem, że tylko w połączeniu z mrocznym, eksperymentalnym techno przyniesie to pożądany efekt. Przy emocjonalności i prawdziwości tych pieśni - Józefa Myszki z Błazin - surowość eksperymentalnej elektroniki będzie wartością dodaną i nie przyniesie efektu "przesłodzenia". Każda sztuka się obroni, kiedy jest prawdziwa.

- Mimo że sięgasz po techno i house, traktujesz te estetyki w eksperymentalny sposób. Skąd u Ciebie taka niepokorna postawa?

- Nie używam prostych, sprawdzonych chwytów, które dają tylko klubową funkcjonalność. Nie byłoby to dla mnie żadnym wyzwaniem. Wyzwanie dla mnie stanowi budowanie utworu przy użyciu niekonwencjonalnych dźwięków. Szczególnie jeśli chodzi o sekwencje perkusyjne i linie basowe. Lubię eksperymentować. Poruszam się w takim obszarze, w jakim dobrze się czuję. Mam swoją drogę i jest ona dla mnie naturalna. To pytanie bardzo pasuje też do opisu muzyki Villalobosa. Bardzo go cenię jako producenta.

- Miałeś okazję zagrać w wielu znanych klubach zachodniej Europy. Jakie widzisz różnice między polską a zagraniczną sceną elektroniczną?

- Niemiecka scena przoduje. To nic nowego. To tak samo jakby porównać polską i niemiecką gospodarkę czy infrastrukturę. Tutaj wsiadasz w auto i autostradą dojeżdżasz, gdzie chcesz, u nas... w pole. Niemiecka scena to nie tylko Berlin. Dobre kluby są także w Hamburgu, Monachium, Kolonii. U nas trudno doszukać się regularnych klubów w takich miastach, jak Wrocław, Łódź czy Kraków. Na pewno trzeba docenić festiwale, które stoją na wysokim poziomie - Unsound, Audioriver, Nowa Muzyka czy ostatnio także Uptodate.

- Na najbliższym Unsoundzie wystąpisz dwukrotnie. Czym będą się różnić te dwa sety?

- Zagram w czwartek i piątek. Pierwszy live będzie interpretacją pieśni folkowych Józefa Myszki z Błazin z Zespołem. Taki mixtape przygotowałem dla magazynu "Glissando", a Unsound poprosił mnie o wykonanie tej interpretacji na żywo. Są to wybrane przyśpiewki ludowe w połączeniu z mrocznymi ciężkimi brzmieniami oscylującymi wokół eksperymentalnego techno. Drugi live będzie w pełni mój. To w większości nowy materiał, nad którym pracuję, a także parę rzeczy, które już ukończyłem. Będzie dubby, będzie deep, będzie techno.

Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski