Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czuję się niezastąpiony

Rozmawiali w Santosie: Krzysztof Kawa, Remigiusz Półtorak
Rozmowa z JUNIOREM DIAZEM, obrońcą reprezentacji Kostaryki, która jutro zmierzy się w 1/8 finału MŚ z Grecją

- Pański ojciec Enrique Diaz grał na tej samej pozycji, co Pan i był całkiem dobrym zawodnikiem, ale nie miał szansy zagrać na mundialu tak jak Pan.

- Już kiedy byłem małym chłopcem, myślałem o tym, by zagrać na tak wielkiej imprezie. Jestem z tego dumny i wiem, że mój ojciec również. To było marzenie, które stało się rzeczywistością. Żałuję tylko, że ojcu nigdy się to nie udało, ale przynajmniej ja jestem reprezentantem rodziny na mistrzostwach świata.

- Ojciec obserwuje Pana mecze na miejscu?

- Niestety, nie mógł przyjechać do Brazylii, ogląda je w Kostaryce. Ale na sobotni mecz z Grecją przyleci moja mama.

- Kostaryka jest jedną z największych niespodzianek na mundialu. Jakie są przyczyny tego sukcesu?

- Stanowimy grupę dobrych zawodników, którzy świetnie rozumieją się na boisku. A przede wszystkim każdy jest w stanie poświęcać się dla drugiego. I widzę, jakie jest ogromne zaangażowanie każdego z nas. Nie mamy wielkich indywidualności, ale stanowimy zgrany zespół, który chce zajść na mundialu jak najdalej. Chcemy pokazać światu, że w Kostaryce też rodzą się bardzo dobrzy piłkarze.

- Jak to się stało, że Kostaryka, uważana za najsłabszy zespół "grupy śmierci", okazała się lepsza od Urugwaju, Włoch i Anglii?

- Słyszeliśmy przed mundialem takie opinie, że jedziemy do Brazylii tylko na trzy mecze, stracimy trochę goli i szybko wrócimy do domu. To wyzwoliło w nas jeszcze większą mobilizację. Chcieliśmy pokazać, że praca, którą wykonujemy od dwóch lat z trenerem Jorge Luisem Pinto, przyniesie rezultaty. I tak się rzeczywiście stało.

- Ma Pan wrażenie, że uczestniczy w czymś historycznym dla swojego kraju?

- Chyba wszyscy moi koledzy zdają sobie z tego sprawę, ale nastroje w zespole są takie, że nikt nie myśli, jak wiele już osiągnęliśmy, przechodząc do drugiej rundy, tylko chcemy jeszcze więcej. Nikt się nie podnieca. Idziemy krok po kroku. Jesteśmy bardzo blisko tego, by osiągnąć coś niezwykłego, ponieważ nasi poprzednicy nigdy nie dostali się do ćwierćfinału.

- Czujecie się faworytami w spotkaniu z Grecją?

- Nie, traktujemy Grecję z ogromnym szacunkiem. To drużyna, która jest bardzo doświadczona. Nie sądzę, żeby to było łatwe spotkanie. Kluczem będzie odpowiednia koncentracja, tak jak przed poprzednimi meczami.

- Jaka jest atmosfera w drużynie?

- Powiedziałbym, że spokojnie podchodzimy do sukcesu, który osiągnęliśmy. Trener cały czas nas mobilizuje.

- Rozmawiacie między sobą, że to jeden z najlepszych mundiali w ostatnich dekadach?
- Tak, tym bardziej się cieszymy, że możemy tworzyć jego historię. Pada dużo goli, a poziom jest wysoki, szczególnie biorąc pod uwagę warunki klimatyczne. Z Kostaryki przyjechało bardzo wielu kibiców i to też tworzy dla nas klimat mistrzostw świata, bo czujemy się pewniej. Mam wrażenie, że zyskaliśmy również wielu sympatyków w Brazylii. Nie chcemy więc zatrzymywać się na tym etapie.

- Zgodzi się Pan, że Kostaryka jest największą niespodzianką mundialu?

- Myślę, że tak. Żadna z dotychczasowych drużyn, które nie były uznawane za faworytów, nie spisuje się tak dobrze. Okazaliśmy się lepsi od trzech zespołów, które zdobyły mistrzostwo świata.

- Rozmawiamy w wyjątkowym mieście, w którym grali kiedyś Pele i Neymar. Ma to dla was znaczenie?

- Historię czuje się tutaj na każdym kroku, bo trenujemy na obiektach Santosu, gdzie grali jedni z największych piłkarzy na świecie. Za każdym razem, gdy tam jedziemy, kibice nam o tym przypominają. Miejscowi przyjęli nas znakomicie, dowody sympatii dają nam na każdym kroku. Bardzo się ucieszyłem, gdy usłyszałem, że będziemy mieszkać w Santosie.

Nie przeszkadza wam usytuowanie hotelu Mendes Plaza w samym centrum, gdzie obok kwitnie nocne życie miasta. W hotelu mieszkają też zwykli turyści, a tuż obok funkcjonuje olbrzymia galeria handlowa... Jest dużo swobody i każdy może tutaj wejść, ale miejsce jest bardzo dobrze zabezpieczone i czujemy się znakomicie. Widzimy, że ludzie chcą poznać, kim są ci gracze z Kostaryki, ale nikt dotychczas nie próbował nam zakłócić spokoju.

- Mieliście okazję, żeby zobaczyć miasto albo wyjść na znajdującą się niedaleko plażę?

- Dopiero po meczu z Anglią, kiedy okazało się, że wygraliśmy grupę, dostaliśmy trochę wolnego czasu. Po treningu pierwszy raz mogliśmy sami iść na plażę. Mam nadzieję, że trener pozwoli nam na podobny spacer po meczu z Grecją (śmiech).

- Jaki był Pana najlepszy mecz w turnieju?

- Trudno mi wybrać jeden, bo wydaje mi się, że we wszystkich trzech zagrałem na dobrym poziomie. Ale gdybym musiał wybrać ten jeden, to byłoby to spotkanie przeciw Włochom. Wywalczyliśmy wtedy nie tylko awans, ale w powszechnym odczuciu byliśmy zdecydowanie lepsi od naszych rywali, którzy we wcześniejszym spotkaniu z Anglikami spisali się bardzo dobrze.

- Czuje się Pan niezastąpiony w tej drużynie?

- Tak. Dla drużyny, która gra obecnie - zdecydowanie tak. Jak to się mówi, trener nie powinien zmieniać zwycięskiego składu. Mam wrażenie, że wywalczyłem sobie pewne miejsce u trenera Pinto i cieszę się jego zaufaniem.

- Gdy graliście z Urugwajem, w składzie nie było Luisa Suareza. Po dyskwalifikacji na dziewięć spotkań zabraknie go też na mecz z Kolumbią. Co Pan sądzi o decyzji FIFA?

- Jeżeli ją podjęła, to widocznie miała do tego podstawy.

- Urugwaj bez Suareza to zupełnie inny zespół?

- To jeden z tych napastników, którzy nie potrzebują wiele, by rozstrzygnąć wynik meczu.

- Czy jest Pan pod wrażeniem jakiegoś konkretnego piłkarza, przeciwko któremu zagrał na mundialu?

- Najbardziej dali nam się we znaki Anglicy: Rooney, Sturridge i Sterling.

- Widzimy, że ściął Pan włosy, bo gdy występował Pan w Polsce, miał je znacznie dłuższe...

- Zmieniłem fryzurę, przenosząc się z Bruggi do Mainz. W Niemczech chciałem coś u siebie zmienić. Czuję, że wyszło mi to na dobre, jest mi wygodniej.

- Czy ma Pan jeszcze kontakt z kolegami z Krakowa, z którymi grał Pan w Wiśle?

- Przede wszystkim z obcokrajowcami, których wtedy poznałem: Mauro Cantoro, Cleberem, Andre Baretto. Czasami wysyłamy do siebie SMS-y, albo kontaktujemy się przez skape'a lub Facebooka. Chociaż nie jest to kontakt bardzo częsty.

- Śledzi Pan poczynania Wisły? Wie Pan, że Wisła nie gra tak dobrze, jak w czasach, gdy Pan w niej występował.

- Bardzo miło wspominam tamten czas. Zdobyliśmy dwa tytuły mistrzowskie, graliśmy też w Pucharze UEFA i otarliśmy się nawet o Ligę Mistrzów. Natomiast słyszałem ostatnio, że klub ma problemy finansowe i nie idzie mu tak dobrze, jak za moich czasów. Wiem też, że ostatni sezon nie był najgorszy i drużyna spisała się całkiem nieźle. Na pewno nie jest to jednak ta sama Wisła, co cztery lata temu, gdy walczyła o mistrzostwo kraju.

- Jakie Pan ma wspomnienia po dwukrotnym pobycie w Krakowie?

- Przede wszystkim zdobyłem tam swoje pierwsze mistrzostwo w karierze. Zaledwie sześć miesięcy po przyjeździe do Krakowa, więc zapamiętam to na długo. Nigdy nie zapomnę, że trenerem, który mnie ściągnął do Krakowa, był Maciej Skorża.

- Teraz Skorża komentuje mecze na mundialu, więc obserwuje również Pana grę.

- Gratuluję mu! Bardzo się z tego cieszę. Zawsze byłem przekonany, że jest dobrym trenerem, więc jeśli możecie go w ten sposób pozdrowić, to bardzo proszę. A Kraków to jedno z ładniejszych miast, jakie odwiedziłem. Żona i dzieci byli zachwyceni. Słyszałem nieraz od żony, że jeśli mielibyśmy wrócić do Polski, to tylko do Krakowa.

- A myślał Pan o powrocie?

- Nie mogę tego wykluczyć, nigdy nie mówi się nigdy. W każdym razie w Krakowie spędziłem jedne z najprzyjemniejszych chwil w karierze piłkarskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski