Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czułem się dobrze

zab
Jednym z trzech hokeistów występujących na co dzień za granicą był Leszek Laszkiewicz. Trener kadry Wiktor Pysz liczył, że hokeista, który cały sezon grał w czeskiej ekstraklasie, będzie motorem napędowym reprezentacji Polski podczas mistrzostw świata dywizji I.

Leszek Laszkiewicz

   Laszkiewicz występował w pierwszym ataku kadry narodowej prowadzonej przez Adriana Parzyszka. Nie ma się czemu dziwić, że szkoleniowiec ustawił go w oświęcimskiej formacji. Wszak wcześniej przez dwa lata bronił barw Dworów Unii. - To prawda, że końcówka sezonu w Czechach była dla mnie fatalna, bo do dzisiaj nie wiem, dlaczego trener, który przyszedł do Havirzova dwa dni przed meczami o utrzymanie, posadził mnie na ławce rezerwowych. Nie odbiło się to jednak niekorzystnie na mojej formie. Podczas budapesztańskich mistrzostw świata czułem się bardzo dobrze. Nie powiedziałbym, żebym minął się z formą - uważa Leszek Laszkiewicz.
   Jego dorobek bramkowy zamknął się dwoma trafieniami. - Podczas mistrzostw wykazałem się 50 procentową__skute_cz_nością. Nie udało mi się wykorzystać jeszcze dwóch niezłych pozycji w meczu przeciwko Rumunii. Nie mam wielkiego pola manewru w wyborze ładniejszej bramki, ale wydaje mi się, że efektowniejsze było trafienie do holenderskiej siatki. Najeżdżając z lewej strony, widziałem lepiej ustawionego Waldka Klisiaka, zamarkowałem podanie do niego, a widząc, że bramkarz odsłonił bliższy róg, posłałem krążek w "okienko" - relacjonuje hokeista.
   Laszkiewicz nie może pogodzić się z opinią, że oświęcimska formacja nie trafiła z formą na mistrzostwa. - Trener ustalił, że w trakcie turnieju będą krótkie zmiany, ale w naszym przypadku były one poniżej średniej drużyny. Ile można zwojować na lodzie, kiedy przebywa się na nim zaledwie 15 sekund. Poza tym w poprzednich turniejach mistrzowskich na grę w przewadze wychodziły zawsze tylko dwie piątki. W Budapeszcie szkoleniowiec dał szansę wszystkim czterem atakom. Być może szybko, bo już po pierwszym meczu, skreślił naszą formację. Szkoda, że bramki nie udało się strzelić Adrianowi Parzyszkowi, któremu potem chcieliśmy pomóc za wszelką__cenę w jej zdobyciu grając na niego. Pozostał z zerowym dorobkiem bramkowym. W kilku przypadkach miał lepiej ustawionego kolegę i mógł mu podać dla spokoju sumienia. Postanowił sam rozstrzygnąć sytuację i wcale mu się nie dziwię, bo chciał zdjąć z siebie miano pechowca. Niestety, wszystko obróciło się przeciwko niemu - mówi hokeista.
   Po mistrzostwach Leszek Laszkiewicz miał określić swoją przynależność klubową na przyszły sezon. Na razie nie był jeszcze na rozmowach w Dworach Unii, bo wyjechał na chrzciny do kuzyna. Po długim majowym weekendzie okaże się, czy wróci do Oświęcimia, czy też pojawią się oferty z innych klubów.
(zab)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski