Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy grozi nam armia europejska?

Paweł Kowal
OD KRAKOWA DO BRUKSELI. Zmowy Jean-Claude’a Junckera w Parlamencie Europejskim przebiły się do zachodnich mediów dwie sprawy: ogólne narzekanie na kryzys w Unii, a także - i to najważniejsze - zapowiedzi budowy wspólnej armii.

Przewodniczący Komisji Europejskiej pokazał dwie drogi, które mogą prowadzić do wzmocnienia Europy, poprzez wspólne dowodzenie, a w przyszłości może wspólną armię. Pierwsza propozycja Junckera nie powinna zaskakiwać: to stała współpraca strukturalna zapisana w traktacie lizbońskim, ukryta pod skrótem PESCO. Tłumacząc na góralski, to propozycja w istocie skierowana jest do tych członków Unii, którzy zdecydują się na przystąpienie do niej i chcą w przyszłości wspólnej europejskiej armii. Ma być omawiana już na najbliższym posiedzeniu unijnych ministrów obrony. Druga możliwość to wspólny unijny sztab. Ta propozycja brzmi poważnie, ale w tym przypadku chodzi w zasadzie o uzyskanie porozumienia wszystkich członków Unii. Ta propozycja nie idzie tak daleko jak PESCO, oznacza w gruncie rzeczy powstanie kolejnego urzędu w ramach unijnej struktury zajmującej się polityką zewnętrzną, czyli tzw. unijnym MSZ.

W czasie, kiedy w Polsce toczymy ogólną debatę, czy chcemy „kontrrewolucji” w UE - to propozycja złożona przed tygodniem w Krynicy przez premiera Węgier Viktora Orbana - w Brukseli zaczynają się konkretne dyskusje, jak Unia ma zareagować na problemy, przed którymi stanęła, a przede wszystkim kryzys z uchodźcami. Pomysły na integrację zachodnich państw Unii, czy się udadzą czy nie, będą się koncentrowały wokół prób zapewnienia bezpieczeństwa na południu kontynentu. Nic nie stanie się oczywiście od jutra. Szczególnie w dziedzinie obrony młyny mielą powoli, od politycznej debaty do politycznej decyzji, a potem do wykonania mija zwykle wiele miesięcy, a najczęściej kilka lat.

W tym konkretnym wypadku trzeba będzie odpowiadać sobie na pytania, jak wspólna europejska obrona ma się do współpracy w gruncie rzeczy tych samych państw w ramach NATO itd. Nie bez znaczenia dla rozwoju pomysłów, które wracają w Unii, będzie wynik wyborów w USA. Jeśli zwyciężą tam tendencje, które się ujawniły w ostatnim czasie, czyli izolacjonizm, Stany mogą niespodziewanie przyklasnąć idei, żeby Europa sama zajęła się swoim bezpieczeństwem, w tym bowiem duchu kilka już razy wypowiedział się Donald Trump. A wtedy polska polityka może stanąć przed poważnym dylematem, czy staramy się uczestniczyć w pomysłach Junckera, czy zostajemy, gdzie jesteśmy, z pełnymi konsekwencjami każdego z wyborów. Bo wtedy wciąż fantastycznie brzmiące pomysły szefa Komisji mogą stać się z dnia na dzień poważnym tematem do dyskusji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski