Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Himmler użyłby przeciw ZSRR bomby atomowej

Redakcja
Varner był zaskoczony szczerością mężczyzny. Uwagi Stauffenberga niebezpiecznie graniczyły z krytyką Hitlera, co nie było mądrą rzeczą, zwłaszcza dla niskiego stopniem oficera sztabowego, niezależnie od tego, czy był bohaterem, czy nie. Inne zdanie niebezpiecznie często uznawano za zdradę. Niektórzy wysoko postawieni generałowie sprzeczali się z Führerem i przepadli gdzieś w mrokach.

Moda na historię alternatywną nie słabnie. Pisarze coraz śmielej zabierają się do korygowania historii świata.

On i Stauffenberg, choć przyjaźnie do siebie nastawieni i serdeczni, nie byli na tyle blisko, aby dzielić się prywatnymi przemyśleniami i Varner zastanawiał się, co tamten pułkownik sobie myśli. Czy był sprawdzany, a jeśli tak, to w jakim celu? Krążyły plotki, że Stauffenberg nie był entuzjastą zarówno Hitlera, jak i partii. Cóż, Varner miał teraz swoje własne wątpliwości (...).

Niby przez przypadek odeszli od budynku, w którym odbywało się spotkanie. Był to kompleks kwatery głównej i centrum dowodzenia, znajdujący się niedaleko pruskiego miasta Rastenberg. Hitler lubił przyjeżdżać tu, aby być z dala od Berlina, miasta, którego szczerze nienawidził, gdyż uważał je za dekadenckie. (...)

Nagle rozległy się syreny i działa przeciwlotnicze otworzyły ogień. Pojawił się samolot, lecący nisko i szybko. Bombowiec, amerykański B-17.

Obaj oficerowie pobiegli w stronę płytkiego okopu i zanurkowali do niego w tej samej chwili, kiedy zaczęły wybuchać bomby. Od eksplozji drżała ziemia, a Varner poczuł, że znów znajduje się w Rosji i spadają na niego pociski radzieckiej artylerii. Przechodziły go fale kolejnych wstrząsów, zorientował się, że nie słyszy. Piach sypał się na niego.

Wreszcie poczuł, że panuje cisza i uniósł głowę. Stauffenberg leżał nieruchomo na dnie okopu. Czaszkę zmiażdżył mu spadający kawałek metalu, jedyne oko wypadło z oczodołu. Varner wyczołgał się z okopu i jęknął z przerażenia, widząc ogrom zniszczeń. Wtedy do głowy przyszła mu myśl: co z Hitlerem?

Zataczając się, ruszył w stronę budynku, z którego właśnie wyszedł. Leżał w ruinie. Były wielkie kłęby dymu, lecz nie wydostawało się z niego wiele płomieni. Ocaleli chodzili chwiejnie wokół, garstka ludzi próbowała wyciągnąć innych z gruzów. Panował całkowity chaos, a potem, kiedy wrócił mu słuch, zorientował się, że kilku z nich coś krzyczało. (...)

Wydawało się, że ratowanie ludzi ze zniszczonego budynku posuwa się naprzód. Sanitariusze przedzierali się przez ruiny. Jeden z nich trzymał czyjąś nogę, na ziemi leżał już rząd ciał. Kilku ocalałych w porwanych mundurach krążyło jak w malignie.

Varner zmusił się do spojrzenia na trupy. Keitel, człowiek, którego uważał za padalca, leżał z wyrazem wiecznego zdziwienia. Sanitariusz powiedział mu, że Jodl jest ciężko ranny, stracił obie nogi i umrze w ciągu kilku minut.

Zamierzał właśnie zapytać o Hitlera, kiedy ludzie przeszukujący ruiny wydali pełen desperacji krzyk i skowyt emocjonalnego bólu. Znaleźli Führera.

Usunięto zwalisko, lekarz stanął obok bladego i skurczonego ciała Adolfa Hitlera. Varner poszedł za nim. Oczy Hitlera były otwarte i spoglądały w niebo. Nie poruszał się.

- Żyje? - spytał Varner. Lekarz ze smutkiem pokręcił głową. Znów nadeszła chwila, aby działać, i Varner uświadomił sobie, co należy uczynić.

- Doktorze, myli się pan - szepnął. - Powie pan, że jest ciężko ranny i musi zostać zabrany do szpitala. Proszę wykonać natychmiast i tak, aby nikt nie zorientował się, jak jest naprawdę.
Oszołomiony lekarz zamierzał się sprzeciwić, kiedy do jego świadomości dotarło to, co Varner naprawdę chciał mu powiedzieć.

- Nosze! - krzyknął. - Natychmiast! Natychmiast przenieść Hitlera do szpitala. Jego życie od tego zależy.

Bezwładne ciało wodza zostało złożone na noszach i okryte kocem, odsłaniając jedynie głowę i tworząc wrażenie, jakby wciąż żył. Noszowi niemal pobiegli do szpitala z lekarzem obok. Varner był teraz spokojny, że tylko on i doktor wiedzieli, że Adolf Hitler jest martwy. (...)

***

Słowo "kreml" to nic innego jak nazwa fortecy - powiedział Skor-zeny do zupełnie obojętnego na jego wypowiedzi Heisenberga. - W Rosji jest kilka kremli.

Heisenberg ignorował go. Był zbyt zajęty nadzorowaniem swoich ludzi składających bombę. Znajdowali się w magazynie naprzeciwko Kremla, tego prawdziwego, po drugiej stronie rzeki Moskwy. To było zaledwie kilkaset metrów. (...)

Dwie ciężarówki zostały zestawione tyłem do siebie, bomba spoczywała teraz na nich. Heisenberg składał ją od dwóch dni i robił się nawet bardziej nerwowy niż zazwyczaj. Ukrywali się w samym środku Związku Sowieckiego, mając nadzieję, że oznaczenia NKWD odciągną ciekawskich na tyle, aby mogli wykonać swoją robotę, a za trzema mężczyznami zamkniętymi w magazynku nikt nie będzie płakał.

Niektórzy oficerowie NKWD zaglądali z zaciekawieniem; mówiono im, że to specjalny projekt dla samego Ławrientija Berii i jeśli mają jakieś pytania, powinni zwrócić się do niego. Oczywiście, nikt się na to nie odważył. Beria, morderca i pedofil, był drugą w kolejności osobą, której obawiano się w Związku Sowieckim.

- Gotowe - powiedział Heisenberg. Skorzeny skinął głową. - Nastaw licznik i natychmiast stąd wyjeżdżamy.

Dawidow widział, jak samochody, mogące należeć tylko do Stalina i pozostałych, wjeżdżały na Kreml godzinę wcześniej. Bomba musi wybuchnąć, zanim Stalin wyjedzie.

- Pół godziny? - spytał Heisenberg i Skorzeny zgodził się. To powinno dać im czas na oddalenie się na bezpieczną odległość.

(...) Minęło może piętnaście minut jazdy przez niemożliwie powolny ruch miejski, kiedy świat oświetlił blask tak jasny, że krzyknęli i próbowali zasłonić oczy. Kilka sekund później dotarła do nich fala uderzeniowa, przewracając autobus i wbijając samochód w ścianę.

Na Kremlu Ławrientij Beria stał przy oknie, zdziwiony informacją, którą otrzymał, dotyczącą jakiegoś projektu, który rzekomo w jego imieniu był montowany po drugiej stronie rzeki. Właśnie miał zamiar wydać rozkaz sprawdzenia tego, kiedy objął go piekielny ogień i zmienił w popiół.

Wybuch i fala uderzeniowa zamieniły w parę część rzeki i całkowicie zniszczyły mauzoleum Lenina wraz z tą częścią kamiennego muru, która była zwrócona ku rzece.

W swoim biurze, choć niezwróconym w stronę rzeki, Józef Stalin siedział przy biurku, podczas gdy Wiaczesław Mołotow i kilku wysokich rangą generałów oczekiwało w napięciu. Wybuch zaskoczył ich, lecz ich umysły miały zaledwie sekundę na zarejestrowanie tego faktu, kiedy fala uderzeniowa cisnęła wszystkich na ścianę i poza nią.
Prawie cztery kilometry dalej Skorzeny wydostał się z samochodu. Heisenberg był ciężko ranny, ręka Dawidowa zwisała bezwładnie. - Co się stało? - spytał Skorzeny, spoglądając na rosnącą chmurę gęstego dymu i płomieni, wznoszącą się nad nimi niczym rozgniewane bóstwo piekieł.

- Zadziałała - powiedział słabo Heisenberg. - Bomba atomowa. Zrobiłem to. (...)

- Wybuchła przedwcześnie - powiedział Heisenberg, podając całkowicie bezwartościową informację. Zastanawiał się, czy dostanie kolejnego Nobla z fizyki.

Skorzeny zaklął i wbiegł do najbliższego budynku, przedzierając się przez falę ludzi próbujących się z niego wydostać. Wobec bezmyślnej paniki jego mundur nie miał znaczenia, toteż minęło kilka minut, zanim dotarł na miejsce, skąd widać było Kreml.

Nie było go. Na tym miejscu był tylko ogień i ruina, a chmura czarnego dymu dalej wznosiła się w niebo. (...)

Skorzeny pobiegł do przewróconego autobusu. Kilku pasażerów było martwych, inni ciężko ranni. Brzydził się tym, lecz nie mogli pozostawić nikogo, kto podałby Rosjanom jakieś informacje. Wyciągnął pistolet i zaczął strzelać rannym w głowy.

ROBERT CONROY, pisarz

Skróty od redakcji

KSIĄŻKA

Robert Conroy, "Ostatnia wojna Himmlera", Czerwone i Czarne, Warszawa 2013, cena 36,49 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski