Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Kreml zabójstwem Niemcowa nie straszy czasem oligarchów?

Włodzimierz Knap
Putin bardziej musi się lękać rosyjskich magnatów niż opozycjonistów Dysponują pieniędzmi i mogą stworzyć dość liczną antyputinowską frondę, bo imperialna polityka „cara” ich najmocniej może dotknąć. Mają świadomość, że Putin może się z nimi rozprawić.

W 2004 r. nauczyciele uczący czwartoklasistów w Rosji dostali polecenie, by lekcję dotyczącą tego, kto stoi na czele państwa rosyjskiego, poprowadzić w następujący w sposób: „Uczniowie mają popatrzeć na przywódców państwa i pomyśleć o tym, jak przyczynili się oni do jego rozwoju (Iwan IV, Piotr I, W.W. Putin).

Uczniowie odpowiadają: Iwan IV był pierwszym carem rosyjskim, Piotr I pierwszym imperatorem Rosji, Putin jest obecnym prezydentem Rosji”.

Trzy lata później nauczyciele otrzymali plan lekcji, który zakładał, by uczniowie przebrani za Iwana Groźnego, Piotra Wielkiego i Władimira Putina po kolei na środku klasy recytowali rymowankę: „Długo Rosją rządziłem / Jej wrogów zwalczałem / Zawsze broniłem rosyjskiej niezależności/ I na zawsze godny jestem waszej miłości”. Również w 2007 r. w Moskwie na konferencji oświatowej zaprezentowany został podręcznik metodyczny dla nauczycieli „Noweiszaja istoria Rossii 1945–2006”. Na prezentacji był obecny Putin. Cechą charakterystyczną podręcznika jest podkreślanie i gloryfikowanie rosyjskich triumfów.

Dotyczy to także oceny Stalina. Nauczyciele mają obowiązek m.in. podawać uczniom opinię o nim autorstwa Winstona Churchilla: „Przejął Rosję w epoce drewnianego pługa, a zostawił ją w epoce broni atomowej”. Uczyć mają tego, by na władców rosyjskich, w tym Stalina, Putina, patrzeć głównie przez pryzmat ich osiągnięć na rzecz umacniania Rosji. Warto zresztą zwrócić uwagę, że uznawani za najwybitniejszych panujących w tym kraju, czyli Iwan Groźny, Piotr I, Stalin, zasłynęli wyjątkowym okrucieństwem wobec własnych poddanych.

Należy o takich rzeczach wiedzieć, by lepiej zrozumieć także to, dlaczego dzisiaj imperialna polityka prezydenta Putina i on sam cieszą się tak ogromną popularnością, a opozycja jest słaba, a nawet postrzegana jako zdrajca Rosji.

Propaganda płynąca z rosyjskich mediów pada zatem na przygotowany od najmłodszych lat kult wodza i państwa. Władimir Sorokin, współczesny rosyjski pisarz, twierdzi, że Rosja jest podzielona na państwo i poddanych: „Lud nie identyfikuje się z państwem; ono jest rodzajem idola”. Równie silnie Rosjanie identyfikują się z aktualnie panującym. Niedawno rosyjski dziennik „Wiedomosti” napisał, że „więcej Rosjan wierzy w Putina niż w Boga”.

– Rosja jest czymś swoistym, i o tym nie powinniśmy zapominać– podkreśla prof. Adam Daniel Rotfeld, współprzewodniczący Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych. Obecna sytua­cja w tym kraju, po zabójstwie Borysa Niemcowa, przypomina profesorowi okres po zastrzeleniu 1 grudnia 1934 r. w Leningradzie Siergieja Kirowa, członka Biura Politycznego, tzw. ulubieńca partii.

Po jego śmierci Stalin rozpętał terror na jeszcze większą skalę. Faktem jest jednak, że niedługo przed śmiercią Kirow na XVII zjeździe partii dostał więcej głosów w wyborach do jej władz najwyższych niż Stalin. Ponadto na jego cześć owacja trwała dłużej niż dla generalissimusa.

Dziś Putinowi oficjalnie nikt nie zagraża, nie ma konkurenta we własnych szeregach. Oczywiście nie wiemy, jaki jest realny układ sił na Kremlu, jaką rzeczywistą władzę sprawuje Putin, a w jakim zakresie jest kontrolowany przez grupę tzw. szarych eminencji, wywodzących się głównie z szeregów służb specjalnych.

Można dywagować, kto wydał rozkaz zabicia Niemcowa i jaki miał cel. Najczęściej pojawia się teza, że śmierć byłego wicepremiera miała na celu osłabienie opozycji. – I taki też skutek przyniesie – przewiduje Piotr Niemczyk, wiceszef wywiadu UOP. Ale pada też inna teza, mówiąca, że zabicie Niemcowa ma być ostrzeżeniem ze strony Kremla pod adresem oligarchów. Ich bardziej niż opozycjonistów musi lękać się Putin. Dysponują pieniędzmi i mogą stworzyć dość liczną antyputinowską frondę, bo imperialna polityka „cara” ich najmocniej może dotknąć. Mają świadomość, że Putin radzi sobie z nimi, bo uderzał dotychczas w pojedynczych magnatów, np. w Chodorkowskiego czy Bieriezowskiego.

Należy pamiętać, że przejmowanie władzy w Rosji zwykle odbywało się na drodze intryg ze strony osób możnych i wpływowych lub drobnych ruchawek, jak w przypadku przewrotu bolszewickiego. Nastroje społeczne nie były, i zapewne nie są, w Rosji nadmiernie ważne, choć każdy dyktator, w tym Putin, z natury rzeczy lęka się gniewu mas.

Z pewnością poparcie dla cara Mikołaja II na samym początku 1917 r. okazywałoby co najmniej 90 proc. jego poddanych, a jednak wkrótce został z łatwością pozbawiony władzy. I wcale nie z powodu gniewu ludu, udręczonego wojną, cierpiącego głód. Socjolog Aleksiej Lewinson z Centrum Lewady twierdzi, że Rosjanie w sondażach mówią to, co chce usłyszeć władza. Jednocześnie przyznaje, że w zdecydowanej większości przyjmują taki punkt widzenia, jaki ma władza, a tego dowiadują się głównie z telewizji.

Dlaczego Rosjanie popierają kogoś, kto wplątuje ich w konflikt z sąsiadem, utrzymuje państwo na pozycji gospodarczego karła, a w dodatku za jego panowania alkoholizm i korupcja sięgają nieznanego wcześniej w Rosji poziomu, co samo w sobie jest rzeczą niezwykłą? Prof. Józef Smaga, znawca Rosji z PAU, mówi: – Rosjanie potrzebują silnego człowieka u władzy.

Zwraca uwagę, że biedny Rosjanin syci się siłą swojej armii czy strachu innych nacji przed Rosją. Dr Łukasz Adamski z Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia przekonuje: – Rosjanie od setek lat są niewolnikami myślenia imperialnego. Prawie cała tradycja państwowa i intelektualna to tradycja imperialna.

W jej ramach nie ma równości państw. Są tylko państwa mniejsze i większe. Mniejsze powinny podporządkować się większym. Widać to choćby w stosunku Rosji do Ukrainy. Również prof. Rotfeld twierdzi, że Rosjanie krzepią się kultem wielkorosyjskiego imperializmu połączonego z myśleniem nacjonalistycznym. Dr Adamski podkreśla, że 80 proc. Rosjan nigdy nie było za granicą.

Bolszewicy mogli dojść do władzy, bo – co zgodnie przyznają najwybitniejsi znawcy Rosji – w swoich szeregach mieli Lenina i Troc­kiego. To były dwa potężne „silniki”, które stosunkowo słabe stronnictwo doprowadziły do panowania nad Rosją. W szeregach dzisiejszej opozycji nie widać nikogo, kto mógłby być drugim Leninem lub Trockim, choć oni też w roku 1917 dla Rosjan byli niemal nieznani.

Dzisiejsi przywódcy opozycji są znani, bo wiadomo, kim jest Garri Kasparow, były mistrz świata w szachach, przebywający w USA, gdyż w Rosji grozi mu więzienie. Michaił Chodorkowski też nie z własnej woli przebywa na emigracji. Aleksiej Nawalny, znany bloger, który w ostatnich wyborach na mera Moskwy zdobył 27 proc. głosów, co dało mu drugie miejsce, dziś ma wyjść z więzienia.

Został skazany na 15 dni za udział w nielegalnej demonstracji. Jednak nawet rosyjscy opozycjoniści, w tym Chodorkowski i Nawalny, w gruncie rzeczy chwalili Putina za zagarnięcie Krymu. Na ich tle Niemcow wyróżniał się istotnie, bo potępił aneksję Krymu i wojnę na Ukrainie. Jednak na nim, ale też np. na Michaile Kasjanowie, ciąży „grzech” – w oczach Rosjan – sprawowania władzy w dekadzie lat 90., postrzeganych jako okres swego rodzaju smuty.

Po śmierci Niemcowa demonstrowało ok. 50 tys. ludzi w około 12-milionowej Moskwie i kilka tysięcy w 5-milionowym Sankt Peters­burgu. To i tak całkiem sporo, lecz już 24 grudnia 2011 r. przeciwko fałszerstwom w wyborach parlamentarnych w Moskwie, przeciwko Putinowi, demonstrowało ok. 100 tys. osób, najwięcej od początku lat 90. Wtedy część analityków przekonywała, że opozycja zaczyna być zagrożeniem dla Kremla. Od zajęcia Krymu Putin jest niemal ubóstwiany.

Jaką zatem realną siłą dysponuje obecnie rosyjska opozycja? Niewielką, a ponadto jest podzielona. Taki stan rzeczy to skutek kilku czynników: działań potężnego aparatu propagandowego Kremla, prawa, które służy władzy i potężnie ogranicza działalność opozycji, słabości niezależnych mediów, braku demokratycznych tradycji, stosowania przez władzę terroru, w tym uciekania się do zabójstw, no i mentalności Rosjan przekonanych, że na czele państwa powinien stać jeden człowiek dysponujący władzą.

Prof. Jurij Afanasjew, rosyjski historyk i polityk, przekonuje, że nawet gdyby w Rosji do władzy doszedł demokrata, to – gdyby chciał skutecznie rządzić – musiałby dostosować się do wymagań i potrzeb większości Rosjan, chcących rządów autorytarnych, a nawet dyktatorskich.

***

– Bolszewicy mog­li dojść do władzy, bo w swoich szeregach mieli Lenina i Trockiego. To były dwa potężne „silniki”, które stosunkowo słabe stronnic­two doprowadziły do panowania nad Rosją. W szeregach dzisiejszej opozycji nie widać nikogo, kto mógłby być drugim Leninem lub Trockim, choć oni też w roku 1917 dla Rosjan byli niemal nieznani.

– Można jedynie dywagować, kto wydał rozkaz zabicia Borysa Niemcowa i jaki miał w tym cel. Najczęściej pojawia się teza, że śmierć byłego wicepremiera miała na celu osłabienie opozycji. Ale pada też inna teza, mówiąca, że zabicie Niemcowa ma być ostrzeżeniem ze strony Kremla pod adresem oligarchów. Ich bardziej musi lękać się Putin.

– Dlaczego Rosjanie popierają kogoś, kto wplątuje ich w konflikt z sąsiadem, utrzymuje państwo na pozycji gospodarczego karła, a w dodatku za jego panowania alkoholizm i korupcja sięgają nieznanego wcześniej w Rosji poziomu, co samo w sobie jest rzeczą niezwykłą?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski