Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy można nauczyć się grać w tenisa i nie zbankrutować?

Justyna Krupa
Agnieszka i Urszula Radwańskie zaczynały przed laty, trenując w krakowskich halach balonowych.
Agnieszka i Urszula Radwańskie zaczynały przed laty, trenując w krakowskich halach balonowych. fot. Wacław Klag
Tenis. Twoje dziecko chce zostać drugą Radwańską lub Janowiczem. Spokojnie, tylko bez paniki. Czy naprawdę trenowanie tenisa jest tak bardzo drogie, jak się powszechnie sądzi? Przedstawiciele krakowskich klubów przekonują, że można to robić za stosunkowo niewielkie kwoty.

„Zanim wyślecie dziecko na kort, zastanówcie się lepiej pięć razy, bo jeszcze mu się spodoba. Równie dobrze możecie kupić sobie luksusowy samochód albo mieszkanie” - takich tekstów nie brakuje w internecie. Tenis to sport dla bogatej elity - taki jest ich przekaz.

To się oczywiście nie bierze znikąd. Ojciec Jerzego Janowicza opowiadał o sklepach, które musiał sprzedać, by syn mógł grać w tenisa. Agnieszka Radwańska nigdy nie zapomina, że dziadek rozstał się z kolekcją obrazów, by finansować jej karierę.

Wielu rodzicom już na wstępie przechodzi więc ochota, by dziecko wysłać na zajęcia tenisa. - Po co? - mogą pomyśleć. Skoro nie mam kolekcji dzieł sztuki, krezusem nie jestem, to i tak dzieciak dobry w tej dyscyplinie nie będzie. Czy rzeczywiście?

Czy próba zrobienia z dziecka dobrego tenisisty musi wiązać się w polskich warunkach z balansowaniem na granicy bankructwa?

Twardo stąpać po ziemi
- Uważam, że bzdurą jest wkładanie tenisa do szufladki z napisem „drogi sport”. W tenisa można też grać za __stosunkowo niewielkie pieniądze - przekonuje prezes krakowskiego KS Grzegórzecki Bogdan Wojtasik. - Choć oczywiście wyszkolenie tenisisty na tym najwyższym, światowym poziomie wiąże się z kosztami. Później jednak ten wysiłek się zwraca.

A co z tymi, którzy zainwestowali w dziecko ogromne pieniądze, a ono nie przekroczyło bariery dzielącej krajową czołówkę od tych, którzy odnieśli międzynarodowy sukces?

_- Wydanie wielkich pieniędzy na karierę dziecka nie jest gwarancją wymarzonego wyniku. Musi złożyć się na to zbyt wiele czynników - _podkreśla Konrad Wojtasik, syn prezesa, który jest trenerem w KS Grzegórzecki. Dodajmy - w tym również czynników niezależnych od finansów.

Dlatego warto twardo stąpać po ziemi. I założyć, że naszym celem nie jest zrobienie z dziecka gwiazdy, tylko to, by nauczyło się możliwie najlepiej grać w tenisa.

Jak szóstka w totolotku
- Jeżeli ktoś przychodzi do nas z oczekiwaniami, by jego dziecko kiedyś wygrało Wimbledon, to przekonujemy go, by dał sobie z tym spokój - _podkreś-la prezes Wojtasik. - Przed sezonem mamy spotkania z rodzicami. Tłumaczymy im, że szansa wyszkolenia zawodnika na poziomie pierwszej dziesiątki na świecie jest taka, jak wygranie szóstki w totolotka._

Swego czasu opiekunowie najlepszego wówczas 16-latka w Polsce wyliczyli, że jego roczne szkolenie i wyjazdy na turnieje kosztują około 300 tysięcy złotych. To zawrotna suma. Zwłaszcza, że dochodzenie do najwyższego poziomu w tenisie zajmuje około 12 lat.

- Bywa jednak, że jest to wyrzucanie pieniędzy w __błoto - _upiera się prezes. - To łączy się z myśleniem: skoro już wydaję dużo pieniędzy, to nie ma siły, dziecko musi dobrze grać_. _A to tak nie działa._

Michał Kostecki, trener medalisty mistrzostw Polski Karola Palucha nie kryje, że bez prywatnych środków trudno wychować świetnego tenisistę.

-__ Zwłaszcza, jeśli nie zna się kogoś, kto mógłby być sponsorem jego kariery - zaznacza. - W Polsce kluby tenisowe często z trudem wiążą koniec z końcem, więc nie ma możliwości, by finansowały karierę najzdolniejszych nawet graczy. W Krakowie, jeżeli ktoś ma korty za darmo do __trenowania, bądź płaci tylko klubowe wpisowe, to już jest coś.

Ale jego zdaniem, suma 300 tys. zł rocznych kosztów szkolenia, nawet dla czołowego kadeta w kraju, jest zawyżona. - Myślę, że zawodnik w wieku kadeta czy juniora jest w stanie sobie zorganizować rok startów na bardzo dobrym poziomie za __150 tysięcy złotych rocznie - ocenia.

Niektórych wydatków nie da się uniknąć. - Zwłaszcza, jeżeli zawodnik trenuje już indywidualnie dwa razy dziennie i co tydzień startuje w turniejach - przyznaje trener Wojtasik. - Potem dochodzą wyjazdy na turnieje zagraniczne, których koszt to około dwa tysiące złotych, z przelotami. Jeżeli zawodnik startuje w takich turniejach regularnie, to koszty tego mogą sięgać nawet 60 tysięcy złotych rocznie.

We dwójkę raźniej. I taniej
Sposobem na „optymalizację kosztów” jest współpraca ze szkoleniowcem, który jednocześnie ma pod swoimi skrzydłami drugiego zawodnika na podobnym poziomie. Można często trenować wspólnie. Tak robiły np. utalentowane podopieczne krakowskiego trenera Wojciecha Dynowskiego - Oliwia Szymczuch i Marta Kowalska. Sam fakt, że zawodnik - nawet trenujący indywidualnie - jest zrzeszony w klubie, też pozwala mu korzystać z udogodnień, np. z obiektów w niższej cenie.

Ci najlepsi nie muszą martwić się o sprzęt. Często producenci sami dążą do podpisywania kontraktów z zawodnikami i zapewniają im rakiety, naciągi, buty itd.

Trener Kostecki przyznaje, że próbują, w ramach teamu, redukować koszty planując starty Karola w turniejach. -__ Budżet nie jest workiem bez dna - kwituje.

Młody tenisista szybko musi wejść w rytm wyjazdów na turnieje krajowe. A to oznacza też wyprawy na drugi koniec Polski.

- Start w krajowym turnieju w sezonie letnim to koszt 60-90 złotych samego wpisowego. Liczmy, że startujemy w około 20 takich turniejach. Do tego dochodzą noclegi, dojazdy. A __później turnieje międzynarodowe - tłumaczy trener Wojtasik.

Nocleg w samochodzie
Ojciec sióstr Radwańskich wspominał, jakich metod chwytali się, by zmniejszyć wydatki na wyjazdy. Kiedy jego córka spała w hotelu, on nocował… w samochodzie.

-_ Też mieliśmy w klubie graczy, którzy na turnieje jeździli autem typu combi, rozkładali siedzenia i w nim spali - _wspomina szkoleniowiec.

Znany jest przykład Dustina Browna, który jeździł po Europie, z turnieju na turniej, camperem. W końcu doszlusował do elity, a ostatnio wyeliminował na Wimbledonie RafaelaNadala.

To, ile będzie kosztować nas wyszkolenie tenisisty, zależy nawet od tego, w jakim regionie dziecko zacznie tenisową przygodę.

- W stolicy są wyższe koszty, bo i ziemia pod korty jest droższa. Kort tenisowy ma po wierzchnię 6 arów. To kawał ziemi, na którym i dom można wybudować. Ma swoją wartość. I to przekłada się później na koszty użytkowania takiego kortu - tłumaczy prezes Wojtasik.

Z drugiej strony, dziecku z małej miejscowości trudno znaleźć dobrego trenera, nie wspominając o dostępie do infrastruktury.

- Patrząc na listy klasyfikacyjne Polskiego Związku Tenisowego, można sobie odpowiedzieć na pytanie, czy komuś z małego miasta łatwo jest znaleźć się na wysokich miejscach w którejkolwiek kategorii wiekowej - _stwierdza Kostecki. - Niewiele jest takich osób. Większość czołówki jest albo z Warszawy albo z Poznania czy Krakowa. Czasem dzieci z mniejszych miejscowości, które mają predyspozycje do trenowania, nie mogą przeskoczyć pewnej bariery. W efekcie w polskim tenisie selekcja młodychtalentów nie jest prowadzona na _szeroką skalę - kwituje.

Szkolenie grupowe
Większe miasta mają też szerszą ofertę szkolenia w klubach. A to szansa na włączenie się w model tzw. szkolenia grupowego. I znaczną redukcję kosztów treningu.

- Jako klub możemy sobie pozwolić na obniżenie kosztów szkolenia między innymi dlatego, że dostajemy dofinansowanie z Urzędu Miasta. W KS Grzegórzecki mamy też system, który jest oparty zarówno na szkoleniu grupowym, jak i na indywidualnym - wskazuje trener Wojtasik.

Zastrzega jednak: -__ Nie dotyczy to szkolenia tych topowych zawodników, którzy idą już torem indywidualnym.

Prezes klubu przekonuje: - W takim systemie szkolenia grupowego jest możliwe wyszkolenie bardzo dobrego zawodnika na poziomie krajowym, który będzie plasował się na przykład w drugiej czy trzeciej dziesiątce najlepszych graczy w Polsce w danej grupie wiekowej. I to bez jakiegoś ogromnego zaangażowania__finansowego ze strony rodziców.

Jego syn dodaje: - Najważniejsze, by zadać sobie pytanie, czy chcemy należeć do naprawdę ścisłej czołówki w Polsce i potem piąć się mozolnie w światowych rankingach, czy też wystarcza nam klubowe granie i po prostu nauka dobrej gry w tenisa.

Zwolennicy szkolenia w grupie twierdzą, że rywalizacja z rówieśnikami wyzwala większą motywację do treningu.

- Najlepsze rozwiązanie to taki miks - połączenie szkolenia grupowego z indywidualnym. Może pojawić się moment, w __którym ktoś jest tak dobry, że przewyższa już poziomem resztę grupy. Wtedy musi szukać innych rozwiązań - tłumaczy Kostecki.

Nawet czołowi polscy juniorzy mają za sobą doświadczenia ze szkoleniem grupowym.

- Marta Kowalska w wieku 10-12 lat również uczestniczyła w takich zajęciach. Bo nawet zawodnik trenujący indywidualnie szuka zróżnicowanych stylowo sparingpartnerów. Marta nie musiała dodatkowo ściągać ich na trening. Wystarczyło, że przyszła do __klubu - wspomina trener Wojtasik.

600 złotych za karnet
W ramach grupowego szkolenia w KS Grzegórzecki tenisista płaci około 600 zł miesięcznie za klubowy karnet.

- W to wchodzi pięć czy sześć treningów w tygodniu. Zawodnik nie płaci już dodatkowo za wynajem kortów lub zimą za __ halę - podkreśla prezes.

- Gdyby ktoś chciał trenować podobną liczbę godzin z __trenerami indywidualnymi, to koszt mógłby być około trzy razy wyższy - dodaje trener.

Ta opłata obejmuje również niezbędny trening ogólnorozwojowy. Choć ci, którzy mierzą wyżej, muszą już pomyśleć o indywidualizacji „ogólnorozwojówki” i dopasowaniu treningu do potrzeb organizmu.

- Ale gdy grupa ma takie zajęcia razem, rodzic nie ponosi dodatkowych kosztów - wyjaśnia prezes. Ostatnio w KS Grzegórzecki w takim systemie szkolili się m. in. Justyna Sasiak (we wrześniu 33. miejsce na liście PZT), czy Dominik Augustyn (38. na liście juniorów).

- Organizujemy dla zawodników szkolenie instruktorskie, pozwalające uzyskać dyplom instruktora tenisa. Później mają szansę zatrudnić się w klubie - dodaje prezes.

Matura przede wszystkim
Bo tylko dla nielicznych tenis jest drogą do wielkiej, światowej kariery. Dla wielu może być jednak furtką do rozwoju. Historia Kowalskiej jest dobrym przykładem. Krakowianka miała za sobą już debiut w eliminacjach turnieju WTA.

- Marta zdobywała medale mistrzostw Polski. Nie przekroczyła jednak bariery dzielącej krajowe granie od kariery międzynarodowej. Ale jej przykład pokazuje, że jest dla zawodników inna droga. Można poprzez grę w _tenisa zyskać szansę na studiowanie na dobrej uczelni w USA - _podkreśla prezes.

Są przypadki tenisistów, którzy wszystko podporządkowują karierze, łącznie ze szkołą. Potem może się jednak okazać się, że nie ma ani światowej kariery, ani wykształcenia, bo np. przytrafiła się kontuzja.

- Przykładem jest Ania Korzeniak, która skończyła edukację na etapie gimnazjum. A __nawet, by zrobić papiery trenerskie, trzeba mieć maturę - wyjaśnia prezes.

Kowalska pewnie nie zrobi kariery w WTA Tour, ale po maturze ma przed sobą inne perspektywy.

- Poszła tą samą drogą co brat. On też grał w tenisa, wyjechał do USA, gdzie skończył świetną uczelnię i dostał pracę w instytucji finansowej. Nadalgra w tenisa, reprezentował uczelnię. W USA tak to funkcjonuje, że dobry sportowiec ma łatwiejszą drogę do __kariery - tłumaczy prezes.

Postawienie wszystkiego na jedną kartę w planowaniu tenisowej kariery dziecka to jednak częste zjawisko. Wielu rodziców święcie wierzy, że jego podopieczny to brylant, unikalny talent. Nie zawsze potrafi realnie ocenić sportowy potencjał dziecka. I w związku z tym może nie wyczuć tego momentu, kiedy nie ma już ono realnych szans na osiągnięcie międzynarodowego poziomu. Czasem rodzic nawet zapożycza się, zadłuża. A dziecko ma potem wyrzuty sumienia, że nie spełniło oczekiwań.

- Problem w tym, że niełatwo to wyczuć - zauważa trener Wojtasik. - Zawodnik może rozwijać się w innym tempie niż rówieśnicy. Ale czasem są przesłanki, które wskazują, że ta osoba nie rokuje nadziei na przyszłość. I rodzicom trudno się jest z tym pogodzić.

Czesi znaleźli sposób
Na inwestujących w sportowy rozwój pociech czyhają też inne pułapki. Zwłaszcza, gdy rodzic sam nie jest zorientowany w tenisowych „klimatach”. Jedną z nich jest uwikłanie się we współpracę z trenerami, którzy obiecują złote góry za spore pieniądze, a nie mają niezbędnego warsztatu.

_- Konieczne jest, by najpierw dobrze zbadać rynek - _podkreśla szkoleniowie. Osobnym problemem jest to, że w Polsce wciąż brakuje rozwiązań systemowych, które zdjęłyby część finansowej odpowiedzialności z rodziców zawodników.

Ciekawe rozwiązanie w tenisie wprowadzono na przykład w Czechach. - Jeden z zamożniejszych Czechów Miroslav Černošek rozwinął dwa ośrodki, w których trenuje wielu czeskich zawodników. Podpisują oni umowy, które zobowiązują ich do tego, by po części zainwestowane w ich karierę pieniądze zwracać po osiągnięciu międzynarodowego sukcesu. To chyba jedyna rozsądna forma finansowania szkolenia tenisistów. Tak to funkcjonuje w wielu krajach - podkreśla Kostecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski